Informacje
24-08-2023
W Unii Europejskiej trwa obecnie spór o Ukraińskie zboże. Monika Przeworska na antenie Radia Maryja przybliżyła o co tak naprawę toczy się gra.
Dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej podkreśliła, że na naszych oczach rozgrywa się ogromna polityka, a także walka o wielkie pieniądze i wpływy.
Unia Europejska toczy spór o ukraińskie zboże
W Unii Europejskiej trwa obecnie spór o ukraińskie zboże. Polska podtrzymuje sprzeciw przywrócenia po 15 września importu zboża do pięciu krajów Europy Środkowej, m.in. do naszego. Lecz podobno już 20 członków Unii Europejskiej jest innego zdania. Swoją propozycję przedstawił unijny komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski. Dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej zauważa, że wszystko to, co widzimy, jest ogromną polityką, a także walką o pieniądze i wpływy.
“Wszystko to, co widzimy, jest ogromną polityką, walką o pieniądze, a także o wpływy. To wszystko, o czym mówimy, jest pięknie i ideologicznie, bardzo często opakowane, ale na dobrą sprawę nie ma co się łudzić, że te decyzje, które zapadają na szczeblu unijnym, faktycznie są taką realną odpowiedzią na potrzeby czy to polskich czy europejskich rolników. Ponieważ tak naprawdę jest ogromny teatr, gdzie toczy się gra o wpływy, no i każdy na ten zbożu, które jest produkowane na Ukrainie, w jakiś sposób chce zarobić” – powiedziała Monika Przeworska.
Odniosła się również do sytuacji rosnącej liczby państw, które nie chcą głosować za przedłużeniem zakazu importu z Ukrainy po 15 września 2023 roku.
“W związku, z czym te 15 państw, które na początku deklarowały brak zgody na przedłużenie zakazu importu, już teraz zwiększyło się do dwudziestu. I niestety obawiam się, że tutaj lista tych państw, które nie będzie popierało tego postulatu, będzie rosła. Wszyscy mamy takie dość uzasadnione obawy o to, czy Rumunia utrzyma swój sprzeciw i czy nie wyłamie się z tego sojuszu, który został zbudowany, bo faktycznie tak niestety może być. A na dobrą sprawę te decyzje za chwilę będą zapadały na szczeblu unijnym, ponieważ w czerwcu uzgodniono, że do 15 września zakaz importu może obowiązywać, ale bezpośrednio przed 15 września ponownie Komisja Europejska podejmie decyzję o tym, co dalej. I tutaj niestety Komisja Europejska już teraz dość jasno manifestuje, że tej zgody na przedłużenie zakazu importu raczej nie będzie. Komisarz do spraw rolnictwa Janusz Wojciechowski faktycznie proponuje zastosowanie zupełnie innego mechanizmu polegającego na dopłacie do tranzytu zboża z Ukrainy. Te płatności miałyby trafiać bezpośrednio do Kijowa. Tutaj oczywiście wszystko tkwi w szczegółach, ale Kijów jest zadowolony z takiego rozwiązania” – wyjaśniła.
Podkreśliła również, że Ukraina ma szansę uzyskać ogromne pieniądze w ramach tego mechanizmu – nawet 300 milionów euro. Lecz również w drugą stronę do Europy trafi rekordowa ilość ukraińskich zbiorów.
“To są ogromne pieniądze, które mogłyby trafić na Ukrainę, ale mówimy też o ogromnych ilościach zbóż. Warto pamiętać, że w tym ten rok był rekordowym jeżeli chodzi o produkcję zbóż w na Ukrainie. Tamtejsze ministerstwo szacuje, że ukraińscy rolnicy zbiorą w tym roku około 76,7 miliona ton zbóż i roślin oleistych – jest to około 5% więcej niż w roku ubiegłym. W związku z czym mówimy o ogromnym tonażu, który faktycznie trzeba wywieźć. Problem jest taki, że umowa zbożowa, która funkcjonowała, nie funkcjonuje i raczej funkcjonowała nie będzie. Tutaj znowu pojawiają się pewne zapowiedzi odnośnie wizyty prezydenta Turcji w Rosji, ale na chwilę obecną nawet data samej podróży nie jest znana. W związku z czym dalej nie wiemy co z nią będzie i czy faktycznie Rosja wyrazi chęć powrotu do umowy pomiędzy ONZtem, Turcją i właśnie nią. W międzyczasie doszło do kolejnego ataku na port zbożowy, magazyny zboża oraz zakłady produkcyjne, które z kolei były zlokalizowane przy Dunaju – tam obecnie został przerzucony środek ciężkości przerzucony, jeżeli chodzi o wywóz zboża z Ukrainy.Także sytuacja jest naprawdę bardzo poważna. Z jednej strony i problem narasta, ale z drugiej strony Unia Europejska niemalże nogą będzie dociskała właśnie Polskę do tego, żeby otworzyła swój rynek. Wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, jak silnie destrukcyjne miało to wpływ na nasz rynek wewnętrzny” – zaznaczyła.
Przeworska: Unia Europejska stara się nie dostrzegać problemu
Monika Przeworska zauważa również, że Unia Europejska poza działaniami komisarza Wojciechowskiego tak naprawdę stara się nie dostrzegać problemu, który dotyka Polskę i polskich rolników.
“Unia Europejska niestety na chwilę obecną oprócz tych prób komisarza, jeżeli chodzi o uruchomienie tych dopłat do tranzytu, to na dobrą sprawę zamyka oczy i mówi, że przecież nic złego się nie dzieje, dlatego że cena zboża faktycznie jest dyktowana nie przez sytuację na rynkach zewnętrznych, tylko przez sytuację na MATIFie. Po części oczywiście jest to prawda, tylko nie zawsze, bo niestety nie wszędzie w ogóle jest szansa, żeby to zboże sprzedać w przypadku otwarcia polskiego rynku na ukraińskie zboże. W związku z czym fajnie jest być urzędnikiem czy to unijnym czy niemieckim, który na dobrą sprawę patrzy wyłącznie na interes gospodarczy i statystyki, a nie patrzy na to co dzieje się w Polsce. A to Polska jest tym krajem, który w największy sposób ucierpiała już na tym, jak to wyglądało dotychczas, bez wprowadzenia tego zakazu importu” – podkreśliła.
Wyjaśniła również, jak wygląda struktura własnościowa w ukraińskim rolnictwie. Podkreśliła, że w znacznej części zarządzane jest ono przez oligopole z zachodnim kapitałem.
“Chciałabym zrozumieć, dlaczego unijny urzędnicy są tak uparci w twierdzeniu, że przecież to nie ma żadnych problemów i ten rynek trzeba otworzyć. Myślę, że mogą oni walczyć o czyjeś interesy. Pytanie czyje są te gospodarstwa, które chcą to zboże z Ukrainy jak najszybciej i jak najtaniej wyeksportować? Ponieważ prawda jest też taka, że to ukraińskie rolnictwo z ukraińskim rolnictwem sensu stricto niewiele ma w wielu obszarach ze sobą wspólnego. Dlatego że bardzo często te oligopole, które tam gospodarują na wielu tysiącach hektarów, do końca do Ukraińców nie należą. A jednak struktura własnościowej czasem należy właśnie do obywateli Niemiec, Holandii czy innych państw, które generalnie za wszelką cenę trochę jednak ograniczają rolnictwo w swoim kraju, bo są spokojni, że mają w innych częściach świata – w tym właśnie na Ukrainie – swoje gospodarstwa rozwinięte” – wyjaśniła Dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej.