O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Wywiady

01-02-2023

Autor: Andrzej Danielak

Danielak: Zakaz pasz GMO został wprowadzony już wiele lat temu

Zakaz pasz GMO

Andrzej Danielak w wywiadzie dla naszego serwisu podkreślił, że zakaz stosowania pasz GMO został uchwalony wiele lat temu, a część branży po prostu o tym zapomniała.

Zdaniem Prezesa Polskiego Związku Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu procedowania niedawno ustawa to dążenie do uwolnienia obszaru naszego kraju z organizmów modyfikowanych genetycznie. Według niego Krajowa Grupa Spożywcza powinna przejąć nadzór nad rynkiem białka paszowego i zapewnić bezpieczeństwo produkcji dla naszego kraju.

Danielak: Zakaz na stosowanie pasz GMO jest słuszny

Ewa Zajączkowska-Hernik: W sprawie zakazu stosowania pasz GMO w Polsce mam wrażenie, że doszło do małego nieporozumienia. Rozpętała się dyskusja na temat tego, że zakaz pasz GMO zostanie wprowadzony do 2025 roku, chociaż zakaz tak naprawdę wszedł w 2006 roku, ale od tego czasu było wprowadzane moratorium na wprowadzanie tych przepisów w życie. Natomiast Ministerstwo Rolnictwa zapewnia, że chodzi wyłącznie o to, by zapewnić pewien wskaźnik pasz krajowych w miksie w ogólnym. Jak to wygląda z perspektywy producentów? Czy jest przewidywane jakieś tąpnięcie w branży w związku z wprowadzeniem moratorium na zakaz pasz GMO do 2025 roku? Czy rzeczywiście mamy do czynienia z pewnym nieporozumieniem i ta wojna była niepotrzebna?

Andrzej Danielak: Uważam, że to nie jest nieporozumienie, bo trudno mówić o nieporozumieniu, kiedy ustawa obowiązuje od 2006 roku. Raczej jest to zapomnienie pewnych środowisk o tym, że ustawa obowiązuje i po prostu jej zapisy zobowiązują do czegoś branżę paszową i oczywiście pośrednio tych, którzy z jej produktów korzystają. Dlatego jest to zapomnienie o obowiązującym prawie, czego odzwierciedleniem jest pierwowzór pisma do ministra w którym zastosowano słowo "oburzenie" z tego tytułu, że nowym aktem prawnym przypomniano o zbliżającym się terminie zakończenia kolejnego już moratorium, że ta ustawa musi wejść w życie. Jakie oburzenie, gdy wszyscy wiedzieli i zresztą przez wiele lat było to wałkowane przez środowiska rolnicze – w szczególności drobiarskie i trzodowe — że ta ustawa to dążenie do tego, żeby w naszym państwie uruchomić popyt na białka paszowe niemodyfikowane genetycznie, produkowane przez polskich rolników, bez konieczności stosowania twardej chemii w agrotechnice. W moim rozumieniu jest to dążenie państwa do tego, żeby uwolnić obszar naszego kraju z organizmów modyfikowanych genetycznie, upatrując w zagadnieniu szeroko rozumianym pewnego rodzaju zagrożenie dla zdrowia człowieka. Chodzi tutaj o oddziaływaniu niektórych substancji chemicznych na środowisko przyrodnicze i pośrednio na organizmy żywe – roślin, zwierząt i ludzi. Te substancje chemiczne używane w rolnictwie są podejrzewane o to, że mogą doprowadzać do najróżniejszych schorzeń. Jest to zatem zagadnienie bardzo poważne. Społeczność konsumencka musi mieć gwarancję co do bezpieczeństwa żywności, a jej producenci muszą brać pod uwagę najmniejszą nawet wątpliwość. Jedne kręgi naukowe mówią , że te substancje chemiczne nie są groźne, ale inne środowiska, że wręcz przeciwnie; że są to szkodliwe substancje, upatrując potwierdzenia w tym, że skutkiem może być obserwowana w ostatnich latach epidemia raka wśród ludzi. Żadne poważne środowisko, które produkuje żywność, nie ma prawa do ignorowania wątpliwości. A ja tutaj podam jeden przykład. Pozyskałem jakiś czas temu od profesora jednego z Uniwersytetów Przyrodniczych informację, że zaobserwowano w pewnym doświadczeniu polowym, że rośliny, które były produkowane po zaaplikowaniu do gleby gnojowicy świńskiej – pochodzącej od świń żywionych wysokimi dawkami pasz z GMO, miały o wiele mniejsze systemy korzeniowe, przez co między innymi, bardziej podatne na suszę. Jest to ważna informacja o bardzo dużym znaczeniu. Uważam, że te badania należałoby w tym kierunku dalej poszerzać i pozyskać wiedzę czy po przetrawieniu przez organizm zwierzęcia pasz przetworzonych genetycznie, w uprawie których stosowano twardą chemię - pozostałości mogą mieć trwały wpływ na rośliny, które później wyrosną po zastosowaniu tego nawozu? Jak widać jest to zagadnienie trudne. Nie każdy musi o tym wiedzieć. W moim rozumienia zagadnienia, jeżeli się ktoś wypowiada przeciwko dążeniu państwa, żeby uwolnić nasz obszar z roślin paszowych genetycznie modyfikowanych uprawianych z koniecznością stosowania tzw. twardej chemii, to staje w opozycji przeciwko polityce państwa dotyczącej zdrowia środowiska przyrodniczego, a tym samym zdrowia człowieka. 

Ewa Zajączkowska-Hernik: Dlaczego w takim razie to moratorium od 2006 roku, mimo zagrożeń, które Pan wskazał, było przedłużane? Jeżeli ustawa weszła w 2006 roku i tak jak  Pan powiedział, te przepisy po prostu zostały zapomniane i producenci doskonale wiedzieli, że one w pewnym momencie będą musiały wejść w życie. Być może zaskoczeniem było to, że nagle to moratorium zostało skrócone z czterech dwóch lat i to wywołało oburzenie wśród producentów drobiu. Dlaczego ono było tak często przedłużane, skoro są niebezpieczeństwa w związku ze stosowaniem pasz GMO? Dlaczego branża Pana zdaniem tak zareagowała? Przecież minister Kołakowski mówi jasno, że to nie chodzi o to, żeby zakazać w Polsce pasz GMO, tylko chodzi o to, żeby wprowadzić minimalny wskaźnik białka krajowego, który będzie określał, ile tego białka ma być w miksie paszowym i to jest około 10% tylko, więc to nie jest tak, że nagle cały import pasz GMO zostanie zabroniony.

Andrzej Danielak: W mojej ocenie tego zagadnienia Pan minister Kołakowski bardzo syntetycznie określił drogę, którą będzie podążało państwo polskie w dochodzeniu do określonego celu, stopniowej rezygnacji z organizmów genetycznie modyfikowanych, które mogą być potencjalnie niebezpieczne chociażby z uwagi na konieczność stosowania w ich uprawach tzw. twardej chemii. I jest to bardzo logiczny ciąg, który być może nie został zrozumiany przez branżę, ale teraz rozdzielmy problem na dwa elementy. My jako branża drobiarska, czyli producenci drobiu, jaj etc. korzystamy z pasz pełnoporcjowych i mamy prawo aby oczekiwać od przemysłu paszowego, żeby to on zastosował się do tych przepisów, ponieważ my nie mamy innych możliwości, aniżeli skarmiać pasze w chowie czy hodowli, które wytwarzane są w wytwórniach pasz. Tutaj wiele merytorycznych pytań można kierować do przemysłu paszowego. W Polsce od kilkunastu lat poważnymi środkami finansowane są badania naukowe nad możliwością upraw krajowych surowców białkowych , polepszeniem ich strawności , wyeliminowaniem czynników anty- żywieniowych, etc. Rezultaty tych prac są zdaniem naukowców obcujące. Nauka pokazuje, że w Polsce już są specyficzne, dostosowane do naszego klimatu odmiany np. soi non GMO i innych roślin białkowych, oraz to, że można tę produkcję bezpiecznie w naszym kraju prowadzić. Już kilkadziesiąt tysięcy hektarów upraw soi jest prowadzonych przez rolników, a nawet jest już jeden duży zakład przetwórczy w województwie kujawsko-pomorskim. Uważam że teraz, jeżeli chcemy przyśpieszyć swoje bezpieczeństwo zaopatrzeniowe w białka paszowe, powinniśmy podejść do problemu systemowo, a więc widzę konieczność zbudowania kilku dalszych zakładów przetwórczych, równomiernie rozlokowanych na terenie kraju. Równocześnie moim zdaniem należy powołać przy tych przetwórniach ośrodki transferu wiedzy praktycznej dla rolników wraz z kontraktacją, zapewniającą opłacalność tych upraw. W Polsce obecnie produkuje się za dużo pszenicy, a także kukurydzy i jest to dobry moment na systemowy rozwój uprawy i przetwórstwa krajowych roślinnych surowców białkowych. Myślę, że to jest teraz zadanie dla naszego państwa, by strategiczne przetwórstwo – kolejne zakłady powierzyć Krajowej Grupie Spożywczej, by ten nowy dział produkcji rolnej miał pewność istnienia, a rolnicy pewny, opłacalny i zorganizowany zbyt. 

Zobacz także: Zakaz pasz GMO uderzy w drobiarstwo? Goszczyński: Będzie to ogromne wzywanie

swiatrolnika.info 2023