Informacje
02-02-2023
Niekontrolowane ukraińskie zboże zalewa polski rynek. Rolnicy od miesięcy apelują do resortu rolnictwa o zajęcie się tym problemem i zapowiadają protesty w tej sprawie.
Wicepremier, minister rolnictwa Henryk Kowalczyk w rozmowie z PAP stwierdził jednak, że znaczenie zboża eksportowanego z Ukrainy jest wyolbrzymione. Dodał, że zboże rzeczywiście rodzi problemy przy granicy, ale na zachodzie Polski to już ceny światowe wpływają na ceny na rynku.
Ukraińskie zboże nie powinno nas martwić?
W poniedziałek w Brukseli odbyło się spotkanie unijnych ministrów rolnictwa, podczas którego omawiano m.in. możliwe rozwiązania pomocowe w związku z kryzysem na rynku cen zbóż. Przypomnijmy, że polscy rolnicy od miesięcy alarmują, że ukraińskie zboże zalewa polski rynek.
,,My trochę wyolbrzymiamy znaczenie zboża eksportowanego z Ukrainy. Ono rzeczywiście rodzi problemy przy granicy, ale na zachodzie Polski to już ceny światowe wpływają na sytuację na rynku. Nawet gdybyśmy całkowicie zamknęli granicę z Ukrainą, to ten problem nie zostanie rozwiązany, jeśli nie wzrośnie cena na rynkach światowych" – podkreślił wicepremier Kowalczyk w rozmowie z PAP.PL.
Zobacz też: Galemba: Spekulanci kupują ukraińskie zboże. PiS jest odpowiedzialnym rządem
Wicepremier zaznaczył, że niskie ceny zbóż wpływają na spowolnienie dynamiki eksportu zboża z uwagi na brak opłacalności.
,,Wielu skupujących kupiło zboże w czasie żniw, np. pszenicę w cenie ok. 1400-1500 zł za tonę. Teraz na giełdach światowych ta cena wynosi 1300 zł. Do tego koszty eksportu do portu powodują, że firmy musiałyby ponieść stratę w momencie sprzedaży. Dziś problemem jest wyhamowanie eksportu, a nie ukraińskie zboże" – zaznaczył.
Odnosząc się do prognozowanych cen zbóż, ocenił, że można spodziewać się ich wzrostu.
,,Myślę, że ceny się odbiją. Może nie będzie to w takim stopniu, jak w ubiegłym roku, ale poziom ceny za pszenicę w wysokości 1400 zł za tonę jest realny" – ocenił.
PAP/fot.MRiRW/fot.pixabay