W polskiej kiełbasie wykorzystywane jest zagraniczne mięso gorszej jakości oraz dlaczego charakteryzacja domowych zwierząt jest niegroźna a hodowla świń jest zła - mówi...

W polskiej kiełbasie wykorzystywane jest zagraniczne mięso gorszej jakości oraz dlaczego charakteryzacja domowych zwierząt jest niegroźna a hodowla świń jest zła - mówi w wywiadzie dla nas Ryszard Mołdrzyk, prezes Polskiego Związku Hodowców i Producentów Trzody Chlewnej "POLSUS".

Wygląda na to, że na rynku trzody chlewnej jest duży problem. Nie brak opinii, że to dopiero jest wstęp do prawdziwego trzęsienia ziemi. Przykładowo Rabobank w swoich prognozach zakłada czarny scenariusz. Jak pana zdaniem będzie wyglądała hodowla i produkcja wieprzowiny w Polsce w tym roku?

- Minister rolnictwa już odpowiedział na pytanie, jak będzie wyglądała branża trzody chlewnej, bowiem powiedział, że Polska potęgą świńską już nie będzie. Ja to odebrałem jako dajmy spokój sobie z tymi świniami. A tak bardziej poważniej, to branża świńska boryka się z problemami od 7-8 lat i to jest związane z tym, że w poprzednim PROW-ie zapomniano o świniach. Na wszystkie dziedziny były pieniądze, natomiast na rozwój trzody nie było. W poprzednim PROW-ie można było zmodernizować gospodarstwo natomiast nie było mowy o powiększeniu skali produkcji. Jak dzisiaj nam mówi nam minister że ta branża się nie skonsolidowała, to stało się tak właśnie dzięki działaniom ministerstwa. Natomiast bardzo duże pieniądze poszły na sektor przetwórstwa i uboju. I w tej chwili mamy ogromną dysproporcję na rynku mięsnym, bo mamy bardzo duże zakłady mięsne, które nie mają partnerów i mamy małe gospodarstwa, które też nie mają partnera w przetwórstwie. W efekcie w tej chwili duże zakłady nie widzą tych małych, bo to nie jest dla nich partner, natomiast małym rolnikom trudno poradzić sobie w takich warunkach. Proponuje się im grupy producenckie. Z mojego punktu widzenia te małe gospodarstwa i grupy producenckie to jest przedłużona agonia.

Dlaczego minister Marek Sawicki lansuje grupy producenckie?

- Bo nie ma żadnego innego pomysłu dla małych gospodarstw.

A pana zdaniem, co by pomogło rozwiązać ten problem?

- Jednym z dobrych pomysłów zresztą też ministra Marka Sawickiego jest sprzedaż bezpośrednia. Ale jak widać o tym się tylko mówi, natomiast nic się nie robi by to powstało. I nie wierzę, że będzie na to zgoda, bo lobby zakładów mięsnych i ubojowych jest ogromne i ono będą robić wszystko, by do tego nie doszło z tego względu, że sprzedaż bezpośrednia zdejmie im z ich zasięgu jakąś część taniego surowca. Nie jest żadną tajemnicą, że surowiec w małych gospodarstwach jest tani i za bardzo niską cenę go kupują zakłady mięsne. Ponadto, gdyby doszło do sprzedaży bezpośredniej, to zrodzi ona silną konkurencję, dlatego że te małe zakłady i gospodarstwa będą oferować wyrób z górnej półki, bo one by utrzymać się na rynku nie będą produkować wyrobów mięsno podobnych, tak jak czynią to niektóre duże zakłady i przetwórcy.

Z tego co pan mówi rynek produkcji wieprzowiny jest zdominowany przez duże i bardzo firmy, a pomiędzy nimi są mali producenci. Dlaczego tak się stało?

- Tak jest. To jest podobnie jak w przypadku sieci handlowych. My pokochaliśmy duże sieci handlowe, bo wolimy iść do hipermarketu, bo mamy w nim wszystko w jednym miejscu, ale to skutkuje tym, że te małe sklepy nie mogą się przebić ze swoją ofertą do klienta, bo ich towar jest trochę droższy. Polacy w pierwszej kolejności zwracają uwagę na cenę, a dopiero na drugim miejscu na jakość. Poszukując zaś przyczyn tej nierównowagi warto zadać pytanie do decydentów, kiedy tworzyli prawo, w oparciu o które działają sieci wielkopowierzchniowe: dlaczego nie zastrzeżono, dając im tyle przywilejów prawno-podatkowych, że przynajmniej połowę sprzedawanych w nich towarów mają stanowić produkty tylko wyprodukowane przez polskie firmy? To bardzo by pomogło polskim producentom, hodowcom, plantatorom w tym i mojej branży.

WIĘCEJ NA TEN TEMAT PRZECZYTASZ TUTAJ.

żródło: wsensie.pl, fot.: Wikimedia