O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Informacje

09-04-2019

Autor: Robert Wyrostkiewicz

Ministerstwo dobija hodowców. Media pastwią się nad rolnikami, nazywając ich „śmierdzącymi sąsiadami”. Nadchodzi ustawa odorowa!

Ministerstwo dobija hodowców. Media pastwią się nad rolnikami, nazywając ich „śmierdzącymi sąsiadami”. Nadchodzi ustawa odorowa!

„Koniec ze "śmierdzącymi" sąsiadami? Trwają pracę nad ustawą odorową”- poinformował Business Insider Polska. „Ustawa odorowa w konsultacji. Cuchnące sąsiedztwo będzie bardziej oddalone” - podjęli dalej temat w Gazecie Wrocławskiej i innych mediach, które prześcigały się w stygmatyzowaniu hodowców zwierząt nazywając ich śmierdzielami.

„Koniec ze "śmierdzącymi" sąsiadami? Trwają pracę nad ustawą odorową”- poinformował Business Insider Polska. „Ustawa odorowa w konsultacji. Cuchnące sąsiedztwo będzie bardziej oddalone” - podjęli dalej temat w Gazecie Wrocławskiej i innych mediach, które prześcigały się w stygmatyzowaniu hodowców zwierząt nazywając ich śmierdzielami.

 

Ministerstwo środowiska chce, by duże fermy były budowane w odległości co najmniej 500 metrów od zabudowań mieszkalnych. Mniejsze będą mogły być lokalizowane w zasięgu 270 metrów. Przepisy mają wejść w życie 1 lipca 2019 r.

 

Jeszcze 20 lat temu nikomu nie przyszłoby do głowy, że rząd będzie niszczył przedsiębiorczość hodowlaną na wsi ze względu na to, że wieś pachnie wsią, a więc także gnojówką. Dzisiaj ustawa odorowa - jak celnie stwierdziła firma Wesstron zajmująca się wyposażeniem budynków inwentarskich takich jak chlewnie - jest  „jednostronną i nieuczciwą, a wręcz upokarzającą, traktującą polskiego rolnika jak szkodnika”.

 

Na początku XX wieku w świecie artystów powszechna była chłopomania. Dziwna moda polegająca na mezaliansach w ożenkach i wtapianiu się w wiejskie życie ludzi miasta (wszyscy pamiętamy „Wesele” Wyspiańskiego). Nikt z ówczesnych mieszczuchów nie wyjeżdżał na wieś po to, by krytykować ją za typowe dla niej zapachy. Dzisiaj politykom, dziennikarzom i ludziom znających wieś jedynie z serialu Ranczo spodobała się agro-sielanka, ale przeszkadzają im kombajny pracujące nocą, poranne pielgrzymki z krowami tarasującymi drogę, a zwłaszcza nie bezwonny gnojownik, gnojówka i gnojownica (uwaga ludzie z miasta, każde z tych trzech podobnie brzmiących słów oznacza inną formę odchodów zwierzęcych). Pokłosiem tej wrażliwości jest ustawa odorowa, która zwalcza – jak jednogłośnie trąbią media – „śmierdzących sąsiadów” (a więc ciężko pracujących hodowców, którzy sprawiają, że z trudem, ale Polska nadal utrzymuje pozycję lidera na rynkach światowych w produkcji mięsnej). Jak podaje Instytut gospodarki Rolnej, „Tylko w ubiegłym roku eksport artykułów rolno-spożywczych z Polski przekroczył 30 mld EUR, mając znaczny wpływ na kształtowanie się wskaźników towarowej produkcji rolnej w naszym kraju”. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego aż 60,7% towarowej produkcji rolnej w Polsce stanowiły artykuły pochodzenia zwierzęcego.

 

Jak mantra i z uporem maniaka powraca w naszym kraju jeden dobrze zgrany refren. Kiedy nad Wisłą jakaś branża doskonale się rozwija (np. sektor mięsny czy hodowle zwierząt futerkowych) wtedy międzynarodowy lobbing przy wtórze polskich nadgorliwców w Warszawie ucina wystające z miernej wysokości plota wystające belki. Po co mają być liderzy, kiedy Niemcy i kraje tzw. Trzeciego Świata mogą importować nam wieprzowinę i wołowinę?

 

Za to najlepiej parcianą legislacją ministerstwa środowiska pokazują zapisy, której w praktyce przypominają scenę z „Misia” Barei.

 

Milicjant: No więc, co to jest teren zabudowany?
Kierowca: Co?... Teren zabudowany to jest minimum trzy budynki w odległości nie większej, jak piętnaście metrów.
Milicjant: Trzy prawda, w odległości prawda piętnastu metrów! A tu jest czternaście! Weźcie i zmierzcie sami, jeśli nie wierzycie milicji!
Żona kierowcy: On wierzy Panie milicjancie, on we wszystko wierzy! Bóg mnie pokarał takim głupim chłopem!
Kierowca: Ale trzy, a nie dwa. Chyba, że tego tam też należy uważać za dom.

 

No właśnie, główny zapis ustawy mówi o tym, że 500 metrów lub 270 od najbliższego zabudowania mieszkalnego. Ergo, polska wieś w większości jest wyludniona, w połowie domów (zwłaszcza na ścianie wschodniej) mieszkają ludzie starsi, inne stoją puste. Ale pustostan w formie rudery z dziurawym eternitem na środku nieużytków figurujący w urzędzie gminy jako dom mieszkalny będzie blokował dookoła siebie po pół kilometra w każdą stronę. Delikatnie ujął ten absurd Instytut Gospodarki Rolnej.

 

"Obawy Instytutu Gospodarki Rolnej dotyczą w szczególności funkcji pełnionej w ww. przepisie przez pojedyncze (często niezamieszkałe) zabudowania mieszkalne lub mieszane stanowiące w myśl prawa budynki mieszkalne. Jednocześnie proponujemy, aby rozważyć kwestię ustanowienia zdefiniowanych odległości prowadzenia chowu i hodowli zwierząt gospodarskich od zabudowań w odniesieniu od zabudowy zwartej, skoncentrowanej w myśl przepisów kodeksu urbanistyczno-budowlanego."

 

Jeszcze delikatniej IGR ujął kwestię dobicia rolników, którzy dotąd mieli szansę na rozwój, przebudowę lub przebranżowienie swojej działalności (np. na stricte hodowlaną). Przy nowych zapisach, rolnicy prawdopodobnie wybiorą trzecią drogę – porzucenie rolnictwa, a ich dzieci wyjazd z Polski lub przynajmniej ucieczkę ze wsi. Wtedy z chęcią przyjadą tu mieszkańcy miasta, a Polska – i tak dobita po materiale TVN o ubojni z Mazowsza – będzie mogła skupić się na imporcie zagranicznego mięsa, a wkrótce także mleka.

 

Daria Plewa

Robert Wyrostkiewicz

swiatrolnika.info 2023