O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Informacje

12-05-2020

Autor: Robert Wyrostkiewicz

Straż dla Zwierząt to próba robienia biznesu. Kuźmiuk wprost o interesach animalsów

Straż dla Zwierząt

Dwa lata temu tzw. komendant Straży dla Zwierząt, Mateusz Janda, zabrał leciwemu rolnikowi, Stefanowi Piwowarczykowi cały inwentarz, 54 cztery sztuki krów i koni. W obecności mediów i wójta Jedlińska komendant Janda sam ustanowił prawo, w czym nikt mu nie przeszkodził. Zwierzęta nie mogły wiedzieć, że najgorsze dopiero przed nimi. Straż dla Zwierząt i jej interwencja sprzed ponad dwóch lat stały się tematem wstrząsającego reportażu programu Alarm TVP. Wyemitowany 5 maja materiał ujawnił, co stało się ze zwierzętami, które aktywiści Straży dla Zwierząt, dowodzeni przez komendanta Mateusza Jandę, zabrali leciwemu rolnikowi, Stefanowi Piwowarczykowi. Zdaniem europosła Zbigniewa Kuźmiuka zajmującego się w Parlamencie Europejskim sprawami rolnictwa, motorem akcji mogły być biznesowe intencje aktywistów, a nie brak dobrostanu zwierząt w hodowli rolnika. Z taką opinią nie zgadza się komendant Straży dla Zwierząt, który w Social Media stwierdził, że materiał TVP to napad na jego prozwierzęce stowarzyszenie.

Straż dla Zwierząt zabiera, bo sama tak postanawia

Art. 7 ust. 3 Ustawy o ochronie zwierząt przewiduje, że w sytuacji, kiedy niemożliwy jest tryb zwyczajny (art. 7 ust. 1), czyli odbiór zwierząt z powodu zagrożenia ich zdrowia lub życia na mocy decyzji wójta, burmistrza czy prezydenta miasta, wyjątkowo taką decyzje może podjąć organizacja prozwierzęca, która następnie powinna dokonać wszystkich innych formalności, a odebrane zwierzęta – zgodnie z prawem – czekając na stosowne decyzje, nie stają się własnością organizacji, które przeprowadzała interwencje i te nie mogą wykonywać w stosunku do zwierząt uprawnień właścicielskich, zabiegów zmieniających kondycję zwierząt (np. sterylizacja) czy tym bardziej poddawać eutanazji, nie mówiąc o czerpaniu z niej zysków (np. handel mięsem).

Pomimo, że podczas interwencji Straży dla Zwierząt sprzed dwóch lat w gospodarstwie Stefana Piwowarczyka obecny był wójt gminy Jedlińsk, Kamil Dziewierz, władny do podejmowania decyzji administracyjnych, ten spolegliwie wysłuchał przebranego w mundur na modłę amerykańskiej armii tzw. komendanta Straży dla Zwierząt, Mateusza Jandy.

Panie wójcie, ponieważ sytuacja wygląda tak jak wygląda, zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt art. 7 ust. 3  podjąłem ja decyzję o odebraniu wszystkich zwierząt

– powiedział podczas interwencji Janda.Janda Straz dla Zwierzat

Wójt Jedlińska z czasem zorientował się, że działania firmowane przez Straż dla Zwierząt mogą sfingować działania pełnoprawne. Stało się tak zapewne po tym, jak organizacja przedstawiła gminie faktury za opiekę nad zwierzętami zabranymi rolnikowi na kwotę ok. 300 tys. zł.

Czytaj także: Straż dla Zwierząt zbierała pieniądze na pobyt zwierząt droższy niż na Hawajach?

Straż dla Zwierząt ratuje zwierzęta czy je zabija?

W programie Alarm TVP można było usłyszeć, że „Właściciel gospodarstwa z pewnością lepiej mógł dbać o hodowlę, jednak o dramacie zwierząt nie było tu mowy, natomiast już o kryminał ociera się to, co stało się z krowami, bykami, końmi i świniami po odebraniu ich przez straż dla zwierząt”.

U Piwowarczyka w ciągu pięciu lat pada jedna sztuka bydła, natomiast wśród zwierząt odebranych przez Straż dla Zwierząt w Polsce zginęło w ciągu dwóch lat 50 procent

– mówił w programie Alarm Artur Mroczkowski, inspektor weterynaryjny w Radomiu.

Nie znamy losu drugiego konia. Także po bodajże sześciu tygodniach padła też połowa świń

– dodał Mroczkowski.

Znane są przypadki tzw. ratowania krów przez Pogotowie dla Zwierząt, gdzie odebrane rolnikowi pogłowie od razu trafiło do rzeźni. Dzisiaj organizacja ta ma wprowadzony wyrokiem sądu zarząd komisaryczny, a jej prezes został skazany prawomocnymi wyrokami za nielegalne przywłaszczanie sobie zwierząt. Dlaczego zwierzęta zabrane Piwowarczykowi przez Straż dla Zwierząt zginęły, a chodzi zwłaszcza o świnie, które rozpłynęły się prawie od razu po ich rzekomym uratowaniu, to zapewne będzie wyjaśniać policja, ale pamiętajmy, mówimy o tonach mięsa wartych dziesiątki tysięcy złotych

– powiedział w rozmowie ze SwiatRolnika.info Piotr Kłosiński, prezes Polskiego Porozumienia Kynologicznego.

Straż dla Zwierząt wystawia faktury

Alarm ujawnił, że większość zabranych zwierząt rolnikowi nie żyje. Inspekcja weterynaryjna nie ukrywała podejrzeń o nieprzypadkowość tak wysokiej śmiertelności zwierząt pod opieką Straży dla Zwierząt. Organizacja jednak za opiekę nad zwierzętami wystawiała faktury.

Piwowarczyk, leciwy rolnik, który mieszka w zdezelowanym domu ze starych desek z dachem krytym eternitem otrzymał wezwanie od Straży dla Zwierząt na kwotę 356 tys. zł. W programie Alarm urzędnik gminy Jedlińsk przyznał, że także samorząd został wezwany przez aktywistów prozwierzęcych ze Straży dla Zwierząt do zapłacenia ok. 300 tys. zł.

Co ciekawe, faktury miały opiewać na wysokie kwoty także za zwierzęta, których Piwowarczyk nigdy nie posiadał.

Jest policzone za opiekę nad kotami, psami, za kastrację kozłów, których nota bene nie zabrał (Mateusz Janda, komendant Straży dla Zwierząt – dop. Redakcji) od pana Piwowarczyka, bo tam nie było takich zwierząt

– stwierdziła przed kamerami TVP Maria Sowińska, prezes stowarzyszenia Pokrzywdzeni przez System i wieloletni opiekun zwierząt bezdomnych.

Europoseł Zbigniew Kuźmiuk mocno o biznesie animalsów

Modus operandi akcji skomentował w programie Alarm Zbigniew Kuźmiuk, poseł w Parlamencie Europejskim, który podejrzewa, że w całej sprawie najmniej rozchodziło się o dobrostan zwierząt.

W tym przypadku chodziło właśnie o interesy, bo jeżeli zabrano zwierzęta i prawie natychmiast je sprzedawano, część z nich padła, a teraz jeszcze próbuje się od tego biednego rolnika uzyskać astronomiczną kwotę, która prawdopodobnie przekracza wartość całego gospodarstwa, to oznacza, że jest to próba robienia biznesu

– powiedział Kuźmiuk, europoseł, członek komisji rolnictwa i rozwoju wsi w Parlamencie Europejskim.

Hejt jaki się w tej chwili toczy jest obroną interesów grupy cwaniaków, którzy w ten sposób znaleźli sposób na życie, na wielkie dochody

– mówił w programie Alarm Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa.

W reportażu Telewizji Polskiej policja zapowiedziała, że będzie próbować odszukać zaginione zwierzęta „uratowane” przez Straż dla Zwierząt, te, które „uratowanie” przeżyły, niedawno bowiem Piwowarczyk potwierdził sądownie (po dwóch latach) prawo do swoich zwierząt. Część z nich miała się znajdować w państwowym ośrodku resocjalizacji więźniów w Stawiszynie, jednak – jak ustalili dziennikarze TVP – większość się tam nie znajduje, a duża część zwyczajnie już nie żyje. W obecnej chwili pod "opieką" Straży dla Zwierząt dogorywać ma "Siwa", ulubiona kobyła Piwowarczyka.

Organizacje prozwierzęce takie jak Straż dla Zwierząt utrzymują się zazwyczaj z 1 proc. podatku, zrzutek na portalach internetowych i faktur za opiekę nad zwierzętami odbieranymi w trybie interwencyjnym, które wystawiane są właścicielom zwierząt i samorządom.

Andrzej Kucharski, zastępca komendanta Mateusza Jandy ze Straży dla Zwierząt, otrzymał pytania od dziennikarza SwiatRolnika.info 6 maja, dzień po emisji programu Alarm. Nasze pytania do dzisiaj pozostają bez odpowiedzi.

Robert Wyrostkiewicz / TVP

fot. SdZ

swiatrolnika.info 2023