Blog
22-12-2016
Choć wigilijna tradycja nakazuje, by na stole pojawiło się 12 potraw, nie każdy decyduje się na przygotowanie aż tylu dań. Nikt jednak nie wyobraża sobie polskiej wigilii bez karpia na stole, który stał się symbolem Świąt Bożego Narodzenia już w czasach średniowiecza.
Znajdujemy się w prywatnej hodowli ryb "Wodna Osada" w Grzegorzewicach, w gospodarstwie pana Piotra Deca. Powierzchnia stawów liczy ok. 80 hektarów. Hoduje się w nich ciągu roku blisko 30 ton ryb, głównie karpi i materiał zarybieniowy dla rzek, jezior oraz innych gospodarstw rybackich.
– Nasza hodowla jest hodowlą tradycyjną, ekologiczną, nie używamy żadnych dodatkowych modyfikacji, technologii czy sztucznych pasz – opowiada pan Dec. – U nas stawiamy przede wszystkim na hodowlę w małym zagęszczeniu tak, żeby tego pokarmu naturalnego dla ryb, który występuje naturalnie w przyrodzie, było jak najwięcej, jego wykorzystanie było jak największe. Dodatkowo dokarmiamy te ryby zbożem ze sprawdzonego źródła: pszenica, jęczmień, żyto. (…) Jeśli chodzi o zagęszczenie w przypadku mojego gospodarstwa jest to ok. 800 sztuk na hektar, więc są to dosyć komfortowe warunki – dodaje.
Przez ostatnie dwa lata hodowcy ryb borykali się z suszą, w związku z czym ich gospodarstwa mocno ucierpiały z powodu niedoboru wody. Inaczej było w przypadku hodowli pana Deca, bowiem gospodarstwo "Wodna Osada" opiera się na retencji wody z rzeki Pisia Gągolina.
Warto zaznaczyć, że w związku ze złymi warunkami atmosferycznymi przez ostatnie dwa lata cena karpia w tym roku jest nieco wyższa.
Hodowcy ryb apelują o to, by zwiększyć ich spożycie, ponieważ są one znacznie zdrowsze niż dostępne na rynku mięso drobiowe, wieprzowe czy wołowe i są bogatym źródłem łatwo przyswajalnego białka, aminokwasów i witamin. Karp posiada te wszystkie zalety, lecz niestety w Polsce jest spożywany bardzo rzadko, głównie w okresie Świąt Bożego Narodzenia.
W tym momencie wypadałoby zadać pytanie, skąd w Polsce tradycja spożywania karpia w wigilię Bożego Narodzenia? Otóż początki hodowli tej ryby w Polsce sięgają przełomu XII i XIII wieku, gdy rozpoczęli ją na naszych ziemiach Cystersi pochodzący z Czech i Moraw. Większość stawów powstawała w regionach o łagodnym klimacie, w pobliżu rzek i w niewielkim zalesieniu, głównie w Małopolsce, na Lubelszczyźnie oraz Górnym i Dolnym Śląsku. Karpie bardzo szybko stały się jedną z bardziej popularnych ryb hodowlanych w Polsce, dodatkowo przez to, że hodowali je zakonnicy, kojarzono je z religią i spożywano właśnie w Boże Narodzenie. Ponadto karp w czasach średniowiecza nie należał do najtańszych ryb, przeciwnie, w związku z czym serwowano go tylko na specjalne okazje. W ten sposób narodziła się kultura spożycia karpia w wigilię Bożego Narodzenia. Dziś zdobycie karpia nie jest rarytasem, jednak tradycja przetrwała stulecia.
Okres przedświąteczny to czas, gdy karpia możemy znaleźć niemalże w każdym sklepie, od marketów po lokalne sklepiki osiedlowe. Znajdziemy karpia żywego, w dzwonkach i płatach.
Czym w takim razie należy się kierować przy zakupie karpia na wigilijny stół, by być pewnym, że nie stanie nam ością w gardle?
Nie wszyscy kupują karpia żywego, który zgodnie ze zwyczajem pływa kilka dni w domowej wannie, po czym jest uśmiercany i przygotowywany najlepiej dzień przed wigilijną kolacją. Tylko część konsumentów jest nadal wierna tej tradycji, inni dla wygody kupują karpia w płatach lub dzwonkach. W tym przypadku ważne jest, byśmy wiedzieli, jak wybrać rybę świeżą.
Oto kilka cech, które powinien wykazywać karp, by móc trafić na nasz stół. Po pierwsze wystrzegajmy się karpi niewiadomego pochodzenia. Kupując karpia, nie ważne, czy żywego, czy wyfiletowanego, sprawdźmy, z jakiej hodowli pochodzi. Każdy sklep powinien posiadać informację, gdzie karp był hodowany, czym był karmiony, czy hodowla była pod nadzorem odpowiednich służb jak Inspekcja Weterynarii, czy gospodarstwo spełnia wszystkie wymogi sanitarne. Jako konsumenci mamy prawo do uzyskania takich informacji. Gdy pracownik sklepu odmawia nam udzielenia takiej informacji… uciekajmy, po prostu. Często się zdarza, że sklepy, które importują karpia zza granicy, nie posiadają takich informacji, ponieważ "giną" one podczas długiej drogi hodowca-pośrednik-sklep.
Gdy ryba jest żywa, należy zwrócić uwagę na jej kondycję, czy nie jest osowiała, czy nie ma żadnych ubytków, ran, pasożytów na ciele. Obserwujemy skrzela i to, jak wyglądają oczy. Skrzela muszą być różowe, oczy przejrzyste. Gdy są mętne znaczy to, że ryba do najzdrowszych i najświeższych nie należy. Mięso musi być jędrne. Gdy przyciśniemy ciało ryby palcem, powinno natychmiast odzyskiwać sprężystość.
W okresie Świąt Bożego Narodzenia uaktywniają się organizacje ekologiczne (lub może raczej ekoterrorystyczne), które prowadzą kampanie mające na celu zniszczenie polskiej tradycji spożywania karpia. Jak to bywa w przypadku zwierząt hodowlanych, takie organizacje stosują emocjonalny przekaz sugerującego, że hodowane w celu spożycia ryby zasługują na dostatnie życie na wolności.
– Problem polega na tym, że często osoby, które protestują, nie wiedzą dokładnie, co robią. Sprzeciwiają się czemuś, a tak naprawdę nie mają o tym pojęcia. Chętnie bym zaprosił te osoby do siebie do gospodarstwa i pokazał w jakich warunkach ryby są hodowane, w jaki sposób są przygotowane do sprzedaży. Można to porównać z hodowlą innych zwierząt i na pewno ten sposób hodowli nie ustępuje warunkom sanitarnym czy ekologicznym, jeżeli chodzi o inne tradycyjne hodowle ekologiczne. (…) Często za tymi protestami kryją się zagraniczni hodowcy ryb innego rodzaju, którzy chcą wejść na nasz rynek wigilijny, bo jest to dosyć duży potencjał w Polsce – tłumaczy Piotr Dec.
Czy w takim razie polscy hodowcy i sprzedawcy mają problem z zagranicznymi podmiotami w tej branży?
– Jest to spora konkurencja cenowa, ale także bardzo sprytne działanie lobbystyczne. Bardzo często nawet sprawozdania firm, stowarzyszeń czy fundacji, pseudoekologów, którzy zajmują się właśnie terroryzowaniem sieci sklepów albo sianiem nieprawdziwych informacji na temat ryb są finansowane po prostu przez zagraniczne podmioty, które hodują innego rodzaju ryby. To, przeciwko czemu ci ekoterroryści powinni protestować, to hodowanie ryb w dużym zagęszczeniu, w nieludzkich warunkach, karmienie ich jakimiś mączkami, antybiotykami, hormonami, faszerowane przeróżnymi rzeczami po to, żeby ten wzrost był większy. To, co jest najgorszego sortu, trafia na nasz rynek, rynek wschodniej Europy, (…) a zyski tych firm trafiają właśnie na konta tych fundacji w zamian za to, by terroryzowały one nasz rodzimy rynek. I to można znaleźć, czarno na białym widać w sprawozdaniach finansowych tych właśnie fundacji, stowarzyszeń, gdyż te informacje muszą być publikowane jawnie, można w internecie o tym przeczytać – zaznacza hodowca.
Reporter: Ewa Zajączkowska
Zdjęcia i montaż: Marcin Hernik/swiatrolnika.info
Fot.: swiatrolnika.info