Informacje
26-01-2020
Mała retencja, bo tak się to nazywa byłaby częściowym lekarstwem na brak wody w gospodarstwach. Czy nie nadszedł czas na rządowe decyzje w sprawie dotacji na budowę przydomowych systemów retencyjnych? W XXI wieku, instalacja zbiorników na wody opadowe, nie jest „lotem w kosmos” i nie wymaga gigantycznych nakładów.
Gdybyśmy gromadzili, większość tego, co za darmo oferuje nam natura, nasze kłopoty z wodą zostałyby ograniczone do rozsądnego minimum. Dlaczego tego nie robimy? Jeśli znajdują się pieniądze na inne cele, w obliczu przewidywań kolejnej klęski suszy, najwyższy czas na działania.
Nie jest żadną filozofią zdrenowanie terenu lub postawienie zlewni wód opadowych, do tego prosta instalacja oczyszczająca, oparta o filtry paskowo-żwirowe z pokładem węgla aktywowanego i w końcu sam zbiornik. Ot cała instalacja. Do tego zwykła pompa ssąca (elektryczna lub dieslowska) i możemy użytkować, darmową wodę.
IMGW sprostowało swe prognozy i zapowiada, że zima może w ogóle nie nadejść. Deficyt opadów może przewyższyć rok poprzedni, który zapisał się katastrofalną suszą, a to oznacza prawdziwą klęskę w rolnictwie.
Ciepła, bezśnieżna zima oznacza kłopoty z wodą. Do tego wysokie temperatury, jak na styczeń i nadchodzący luty, spowodują kolejny rok nieurodzaju. Lutowe i marcowe opady nie zrekompensują ubytków wody w jeziorach i rzekach, a więc niepokojąca sytuacja hydrologiczna oznacza brak możliwości odbudowania zasobów wód powierzchniowych.
W marcu i kwietni IMGW przewiduje temperatury powyżej normy, a więc przełoży się to na szybszy początek okresu wegetacyjnego oraz znaczne parowanie wód jeziorowych i rzecznych.
Na wschodzie Polski panuje gorączka kopania studni. Dziś jest to prawdziwa walka o wodę, a jutra nie zna nikt.
Dlatego warto rozważyć zbieranie wszystkiego, co tylko spadnie nam z nieba, tak by ograniczyć do minimum stan klęski suszy w Polsce.
Źródło: wp.pl/PP
Fot. wxcharts.com