O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Informacje

08-06-2018

Autor: Oliver Pochwat

Wittbrodt: Kłamstwa, że to rybacy zabijają foki, są obrzydliwe

Wittbrodt: Kłamstwa, że to rybacy zabijają foki, są obrzydliwe

Jacek Wittbrodt odpiera oskarżenia, jakoby to rybacy byli winni znalezieniu kilku martwych fok na bałtyckich plażach.

Jacek Wittbrodt, prezes Zrzeszenia Rybaków Morskich skomentował sprawę kilku martwych fok znalezionych na bałtyckich plażach. Nasz rozmówca odniósł się do zarzutów jakoby to rybacy byli winni śmierci zwierząt. Wittbrodt w rozmowie zwrócił też uwagę na działalność organizacji ekologicznych, które bez opamiętania postulują ochronę foki, ignorując głosy o ich szkodliwym wpływie na ekosystem morza. Prezes Zrzeszenia Rybaków Morskich opowiedział o szkodach, jakie wyrządzają foki na wodach Bałtyku.

Panie prezesie, czy przedstawiciele organizacji ekologicznych przyjeżdżali do rybaków i rozmawiali na temat populacji foki w Morzu Bałtyckim?

Proszę pana, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Pan doskonale o tym wie, że zdanie środowiska ekologicznego i środowiska rybackiego w kwestii gatunków ściśle chronionych jest całkowicie inne. To nie jest tylko foka, to jest również np. kormoran rybożerny. Dotyczy to ekosystemów nie tylko morskich, ale np. systemów, gdzie wykonuje się czy prowadzi akwakulturę. Nigdy nie zbliżymy się do siebie i zawsze będziemy mieli odrębne zdanie na ten temat. Tylko na spotkaniach, bo czasami się spotykamy przy okazji oficjalnych konferencji, zwracam uwagę na jedną rzecz, która przy wprowadzaniu pewnych rozwiązań prawnych została zignorowana. Po prostu została jakby zaniechana analiza i odpowiedź na podstawie tej analizy na trzy pytania. Pierwsze – jaka jest rola gatunku chronionego dla ekosystemu? Troszeczkę się na tym skupię. Podstawowa rola gatunku chronionego, drapieżnika, który operuje w środowisku morskim, to zjadanie, czy eliminacja z zasobów rybnych osobników chorych i słabych i tu się zgadzamy. Drugi element tej analizy powinien dać odpowiedź na pytanie, jakie są skutki ochrony na zrównoważonym poziomie dla całego ekosystemu? Mówimy o ekosystemie morskim w tej chwili, czy ta ochrona jest jeszcze konieczna, czy też już nie. Trzecie pytanie – czy jest granica ochrony gatunku, który sprawia, że ten ekosystem, w którym gatunek chroniony żyje i jest to jego naturalne środowisko, nie zaburza normalnego, prawidłowego funkcjonowania ekosystemu? I tutaj my mamy spór. Odejdźmy na chwilę od foki.

Mamy las, pewien obszar i tam żyją wilki. Przyjdzie taki czas, że te wilki zdominują ten duży obszar i będą negatywnie wpływały na cały ekosystem leśny. Nie wejdzie tam żaden człowiek, zagrożone będą wszystkie inne zwierzęta, które stanowią bazę pokarmową dla watahy wilków. Na zasadzie pewnego rodzaju analogii, musimy zdać sobie sprawę z jednej rzeczy, czy określimy, czy też nie populacje foki szarej obrączkowanej w ekosystemie morskim Bałtyku. To nie jest tylko Polski problem. W Polsce problem to się dopiero zaczyna. Co mają powiedzieć Szwedzi, Finowie, kraje nadbałtyckie gdzie fok w Bałtyku Północnym jest zdecydowanie więcej niż w Polsce?

Proszę to wszystko skonfrontować z jedną podstawową rzeczą, która nam zupełnie umyka. Drastycznie spada stan zasobów ryb w Morzu Bałtyckim. Tutaj jest ten problem. Kiedyś foka jako "regulator" skupiała się na rybach chorych i słabych np. łososiowatych i śledziowatych. W tej chwili przy zmieniającym się stanie zasobów foka zjada wszystko. Konsumuje turbota, śledzia, belonę, która wchodzi do Zatoki Puckiej na tarło. Foka je wszystko. Dlatego my jako środowisko rybackie o tym mówimy. Szkody wobec zmniejszających się zasobów, są bardziej widoczne. Środowisko ekologiczne nie chce słyszeć w żadnej dyskusji, że istnieje pewna granica, gdzie foka w środowisku morskim wyrządza więcej szkody niż pożytku. Tutaj nasze zdania nigdy się nie zbiegną. My jako rybacy nie jesteśmy przeciwnikami fok. Nas się w tej chwili wytyka palcami, bo pięć czy dziesięć fok wypłynęło, czy znalazło się na plaży. Na nas wylała się fala hejtu, że my jesteśmy mordercami. Nie jest tak! Ja nie wierzę w to, że te foki, które znalazły się na martwe na plaży, to celowe działanie rybaka. Jeżeli ktoś ma elementarną wiedzę, to wie, że jest to zwierzę dzikie, którego nie da się złapać w środowisku morskim. Owszem może przez przypadek jako przyłów niechciany może znaleźć się w rybackiej sieci. Ja tego nie neguję, ale są to przypadki incydentalne, bo foka poradzi sobie z rybacką siecią. Ona po prostu ten "cienki blat", jak my to mówimy w żargonie rybaków, element sprzętu połowowego rozerwie i zrobi dziurę, przez którą będzie mógł przejechać autobus. Foka, która znalazła się na plaży, została uśmiercona, ale nie przez rybaka. My działamy w środowisku morskim. Jeżeli wracamy z morza, to nie biegamy po plaży z kijem baseballowym i nie zabijamy fok, bo wyrządziły nam szkody. W swoim programie operacyjnym mamy pulę środków, które w jakiś sposób rekompensują nam szkody wywołane przez ptaki i ssaki rybożerne. Nie jest naszym interesem, żeby zaburzać pewnego rodzaju równowagę, która jest w ekosystemie. My tylko pytamy, czy ta równowaga jest zachowana, czy osiągnęliśmy stan równowagi, czy też populacja fok jest zbyt duża.

Odniesiemy sytuację do łososia i troci czyli ryby która trze się w wodach słodkich. Po dwóch latach troć schodzi jako smolt do wód Bałtyku a na wisłoujściu na łasze piaszczystej czeka trzysta fok. Ten smolt, zanim zaadoptuje się do wody słonej, musi na pograniczu wody słodkiej i słonej przebywać około trzech tygodni do miesiąca. Te trzysta fok urządzi sobie szwedzki stół i ile procent z tego zarybiania naturalnego i sztucznego wejdzie do Bałtyku, aby dorosnąć i wrócić do tych samych wód, w których się narodził, aby złożyć ikrę i dać życie następnemu pokoleniu. To jest wiele różnych problemów, na które zwracamy uwagę i oczekujemy odpowiedzi na pytanie od środowiska ekologów umiarkowanych, bo z radykalnymi nie da się rozmawiać o tym, czy skutki ochrony i dalsze trwanie tej ochrony przynoszą więcej pożytku niż szkody. To jest wieczny dylemat, którego my nie rozwiążemy. Problem powinien być rozwiązany na drodze prawnej, na rozmowach ministra gospodarki morskiej z ministrem środowiska na polskiej płaszczyźnie prawnej z uwzględnieniem całego prawnego obszaru, który obowiązuje wszystkie kraje Unii Europejskiej. My jako rybacy możemy występować z pewnego rodzaju postulatami, ale to zostanie tylko i wyłącznie postulatem, bo środowisko rybackie nie jest decydenckie.

Kwestia fok została uregulowana w Szwecji czy Finlandii, gdzie jest dozwolony odstrzał i tam jakoś nie widać protestu ekologów.

Bo tam jest wyższy stopień świadomości ekologicznej. My też inaczej podchodzimy do fok niż ci rybacy, którzy żyli na przełomie wieku XIX i XX, gdzie do fok się strzelało w celu pozyskania oleju i skór. My tego nie postulujemy, bo świadomość ekologiczna wzrasta i jest na coraz wyższym poziomie. Nie możemy dać się zwariować i w imię poprawności politycznej i mówić "musimy chronić to granic możliwości wytrzymałości ekosystemu". Tak się nie da, bo za chwilę te ssaki przy zmniejszających się zasobach Bałtyku nie będą mogły się wyżywić i wtedy na plażach nie będą zalegały jednostkowe sztuki, a setki czy tysiące. Wtedy znowu najłatwiej będzie pokazać palcem rybaka i powiedzieć, że on to zabił, bo wyłowił pokarm, którym żywi się foka. Ja nie biorę pod uwagę jednej czy dwóch emocjonalnych wypowiedzi rybaka, który mówi o zabijaniu fok, bo to nie jest stanowisko rybackiego środowiska. My liczymy się ze stratami, które ponosimy w wyniku obecności fok i kormoranów w ekosystemie morskim. Takie jest życie. Jestem prezesem zrzeszenia, ale jestem przede wszystkim współarmatorem i rybakiem, który wychodzi w morze. To mnie też bezpośrednio dotyka. Po przyjściu z morza, nie biegam z kijem po plaży, żeby zabijać foki, bo ona mi zjadła parę dorszy czy kilka łososi. Bądźmy trzeźwi w ocenie tej sytuacji. My zwracamy uwagę myśląc o przyszłości, o stanie zasobu i zdrowotności ekosystemu morskiego. Ten ekosystem dziś służy nam, ale w przyszłości ma służyć tym którzy po nas przyjdą.

Zauważyłem, że organizacje ekologiczne w Polsce, skupiły się na walce z rodzimymi producentami ryb, drobiu, trzody chlewnej. Nie odnosi Pan wrażenia, że ktoś mógł ich nasłać z zewnątrz?

Nie wypowiem się na ten temat, bo tego nie wiem. Wiadomo, że każda grupa, która reprezentuje jakiś pogląd, ma w tym swój interes. Dla nas ten interes objawia się w tym, że chcemy mieć zasoby na zrównoważonym poziomie, żeby całe rybołówstwo, które jest wpisane w całe nasze wybrzeże nadal istniało. To jest element naszej tradycji i kultury, chcemy to zachować. Jeżeli w ekosystemie następuje zmiana lub zaburzenie to efektem będzie to, że przystanie i porty rybackie opustoszeją. Skupiamy się w tej chwili na Bałtyku, ale możemy przywołać wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat i pójść do wybrzeży Nowej Fundlandii gdzie w tej chwili w myśl źle pojętej ochrony środowiska żyje pięć milionów fok, a populacja dorsza zniknęła całkowicie. Populacja dorsza czy łososia w Morzu Bałtyckim jest na krytycznym poziomie. To jest nasze odczucie praktyczne, bo spotykamy się z tym na co dzień. Jest to też opinia wyrażona przez instytuty naukowe i naukowców, którzy zajmują się ekosystemem morskim i zwracają uwagę na to, jaka ma być rola ptaków i ssaków chronionych, jaki jest skutek tej ochrony i czy istnieją granice, dla której tę ochronę możemy znieść. Środowisko naukowe i rybackie mówi, że taka granica istnieje, a środowisko ekologiczne nie chce na ten temat słyszeć. Jeżeli przez środowisko ekologiczne proponuje się nam alternatywne narzędzia połowu, które będą w maksymalny sposób chroniły gatunki ptaków i ssaków, które żyją w środowisku morskim, to trzeba powiedzieć, że to jest nie do zrobienia. Mamy inny charakter wybrzeża niż Szwecja czy Finlandia. Bądźmy pragmatyczni w naszej rozmowie. Jak rozmawia się ze środowiskiem ekologicznym, to oni chcą, żeby foka była dopóki ma co jeść. Jeżeli populacja foki będzie się zwiększała, to znaczy, że stan zasobów jest na zadowalającym poziomie.

Zwracam uwagę na to, że jeden z gatunków żyjących w ekosystemie morskim nie może mieć uprzywilejowanej pozycji wśród wszystkich, którzy chcą z tego ekosystemu korzystać. Czasami się zastanawiam i zadaję pytanie, czy przepisy prawa dotyczące ochrony środowiska służą także człowiekowi i mam bardzo wielką wątpliwość, żeby na to pytanie odpowiedzieć pozytywnie. Możemy populację foki czy kormorana wywindować do niebotycznych ilości, ale komu to służy i jakie przyniesie to korzyści dla zrównoważonego ekosystemu morskiego?

Czy zatem w związku ze szkodami, jakie wyrządzają foki, rybacy mogą liczyć na odszkodowania?

W programie operacyjnym 2014-2020 mamy środki na wypłatę rekompensat czy odszkodowań za straty spowodowane przez ptaki i foki. Problem jest w tym, że ministerstwo nie wie jakich procedur użyć i jak to skutecznie rozwiązać, aby wypłacić rybakom pieniądze. Powstaje zaległość i opóźnienie. Jeżeli dobrze pamiętam, w programie są 4 miliony euro. Z racji tego, że są to środki publiczne, to muszą zostać wypłacone zgodnie z opracowanymi procedurami, które muszą być zaakceptowane przez Komisję Europejską. Na razie to się wszystko wlecze.

Oliver Pochwat/Fot. Phoca2004/CC-BY-NC-ND 2.0/flickr.com

swiatrolnika.info 2023