O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Informacje

02-07-2021

Autor: Oliver Pochwat

Piotr Lisiecki (KIPDiP): Skończy się na tym, że będziemy kupować jaja z Ukrainy i Białorusi

Piotr Lisiecki

Rynek drobiu wart jest w Polsce wart około 10,5 mld zł. Eksport drobiu przyniósł naszym firmom w ub.r. ponad 1,1 mld euro. Najwięcej tego mięsa wysłaliśmy do Niemiec, gdzie trafiała co czwarta tona drobiu. Zagrożeniem dla sektora drobiarskiego w Polsce jest inicjatywa Koniec Epoki Klatkowej, która zyskała szeroką aprobatę unijnych komisarzy. Sprawę dla portalu Świat Rolnika Info, w rozmowie z Oliwerem Pochwatem, komentuje Piotr Lisiecki – prezes Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz.

Oliwer Pochwat: Ile stracą Polscy producenci na całkowitym zakazie chowu klatkowego?

Piotr Lisiecki: Gdyby te regulacje unijne stały się obowiązującym prawem, bo póki, co mówimy o daleko idącym projekcie, to polscy hodowcy będą zmuszeni zlikwidować ponad 40 milionów stanowisk kur niosek. Oznaczałoby to drastyczny spadek rentowności produkcji jaj, ponieważ chów klatkowy jest po prostu tańszy dla konsumenta.

Oszacowaliśmy, że gdybyśmy wszystkie stanowiska kur w chowie klatkowym spróbować zamienić na te alternatywne, czyli te dopuszczane przez organizacje prozwierzęce, to sama Rzeczpospolita musiałaby wydatkować miliard dwieście – miliard trzysta milionów dolarów. Obejmowałby to wymianę wyposażenia chowu klatkowego na systemy alternatywne, które znakujemy tzw. „dwójką”.

Ktoś musi za te zmiany zapłacić. Oprócz samego faktu, że ktoś musi zapłacić za wymianę wyposażenia, to problem jest w tym, że produkcja w klatce jest po prostu tańsza z kilku powodów: zwiększonej wydajności, mniejszego stresu zwierząt, mniejszego zużycia paszy, mniejszego zużycia energii na ogrzewanie, mniejszego zużycia oświetlenia.koniec epoki klatkowej janusz wojciechowski konsekwencje 2

Hodowcy wymyślili po to te systemy klatkowe, żeby sprawiały one zwierzętom komfort i dawały nam efekt finansowy.

Czytaj także: Jerzy Chróścikowski (PiS): Unijnym komisarzom chodzi o to, żeby zlikwidować hodowlę zwierząt

O. P.: W społeczeństwie nadal dominuje mit, że kury z wolnego wybiegu biegają szczęśliwe po łące, skubią trawę i jedzą robaczki. Jak naprawdę wygląda ten wolny wybieg?

Piotr Lisiecki: Pierwszy mit, który trzeba obalić, niezależnie od tego, czy jesteśmy konsumentem, czy miłośnikiem zwierząt, to trzeba jasno stwierdzić, że kury na wolnym wybiegu podlegają wielu czynnikom stresogennym i wcale nie są na tym wybiegu szczęśliwsze. Bierze się to stąd, że są zagrożone atakiem dzikich zwierząt, ptaków z powietrza, lisów, kun, które podchodzą z poziomu gruntu. Z samego faktu, że są na otwartym terenie, już są zestresowane.

Kury mają bardzo czuły słuch w zakresie poddźwięków. Słyszą drżenie lotek ptaka drapieżnego z dużej odległości. Każdy, kto był kiedyś na wsi i widział, jak kury biegną schować się pod jakieś zadaszenie bez większej przyczyny, to właśnie dlatego, że usłyszały lot ptaka drapieżnego. Pierwszy mit – nie są na wybiegu spokojniejsze.

Druga sprawa to zagrożenie biologiczne. W systemach klatkowych mamy ciągłą kontrolę nad pomiotem. To, co ptaki wydalają, natychmiast usuwamy poza budynek. Na wybiegach otoczonych siatką cała ta produkcja odchodów pozostaje na tym wybiegu. W bardzo krótkim czasie to miejsce staje się zagrożone biologicznie i staje się tykającą bombą. Wcale nie jest to dla ptaków też wygodne ani bezpieczne dla środowiska.

Trzecią rzeczą jest behawioryzm ptaków. Właśnie dlatego umieszczamy kury w małych grupach 6 do 6 sztuk w klatach, żeby kury w takiej małej grupie ustaliły hierarchę stadną. Szybko się uczą, która z nich jest najsilniejsza, a te niżej w hierarchii podporządkowują się i są dzięki temu spokojne. Nie dochodzi do dziobań. Przy takich dużych stadach bez rozgraniczenia poszczególnych jednostek bez przerwy trwa walka o ustalenie pozycji w hierarchii. Bez przerwy między kurami dochodzi do sytuacji, które dodają im stresu. To jest kolejny czynnik, który trzeba wskazać jako mit. Kury na wolnym wybiegu nie są szczęśliwe.

Szwajcaria w latach 90. w typowy szwajcarski sposób, na drodze referendum zadecydowała o zakazie chowu klatkowego na swoim terytorium. Do Szwajcarii zaczęły napływać jaja z klatek z Niemiec. Bogaci Szwajcarzy i zauważyli, że jaja, które pochodzą od kur z wolnego wybiegu są dużo droższe. Mówimy tutaj o poziomie 30 do 50 procent drożej. W przypadku chowu klatkowego będzie inaczej. Należy się spodziewać, że do polskich sklepów zaczną napływać jajka z Ukrainy.
Każdy, kto chce może sprawdzić, że tuż pod polską granicą w miejscowości Włodzimierz Wołyński powstała gigantyczna ferma kur niosek właśnie klatkowych. Jeśli ta ferma stoi tak blisko Polski, to nie po to, żeby wozić jajka do Kijowa tylko eksportować do Polski. Skończy się na ty, że będziemy kupować jaja z Ukrainy, Białorusi i innych krajów. Nawet jeśli na polskich pólkach nie będzie jajek oznaczonych jako „trójki”, to te jajka będą w produktach.

swiatrolnika.info 2023