Wadliwość debaty o populacji wilka i jego odnowionej obecności na ziemiach polskich polega na tym, że rację ma ten kto głośniej krzyczy – powiedział Krzysztof Tuduj, poseł Konfederacji.
Rolnicy w Polsce i innych krajach Europy wskazują na liczne problemy wynikające z wciąż rosnącej populacji wilków. Drapieżniki regularnie wyrządzają szkody w żywym inwentarzu. Najczęściej ich celem padają owce i bydło. W ostatnim czasie, jak wynika z relacji świadków, dochodziło jednak take do ataków na ludzi. Wzrost liczebności wilków sprawia, że coraz częściej widywane są one w bezpośredniej bliskości obszarów zamieszkanych przez ludzi.
Krzysztof Tuduj: Populacja Wilka, będącego od końca lat 90-tych pod ochroną gatunkową, znacznie się zwiększyła. Trend pozostaje wzrostowy. Obecnie można już mówić o problemach z wilkami w wielu miejscach Polski, a zwierzęta te występują na terenie prawie całego kraju. Zachowując troskę o przetrwanie gatunku, należy ustalić do jakiej wielkości populacja tego drapieżnika, przystosowującego się do obecnych warunków, będzie korzystna dla ekosystemów i bezpieczna dla człowieka. To pytanie wymaga poważnego namysłu, bez emocjonalnej debaty zarówno ze strony osób demonizujących te piękne stworzenia, jak i osób przesadnie je ubóstwiających. Zwłaszcza ta druga grupa jest nadreprezentatywna, o czym przekonałem się, podejmując temat populacji wilka z mównicy sejmowej.
Krzysztof Tuduj: Wilk nie ma naturalnego przeciwnika, więc jedynie człowiek może zapanować nad jego populacją. Pozostawiona sama sobie będzie stwarzać wielkie problemy. Poprzez coraz bardziej znaczące zmniejszanie pogłowia dzikiej zwierzyny, jak i szkody hodowlane, a także poprzez liczne ataki na przydomowe psy. Odstrzał jest więc konieczny. Zgody na odstrzał nie powinien wydawać tylko jeden organ w państwie, a co najmniej jeden na każde województwo na początek. Protesty osób, które wyżej stawiają wilka niż człowieka nie robią na mnie wrażenia, bo są po prostu nierozsądne. Bardzo dobrze, że wilk jest w Polsce ratowany. Powinien zostać z nami na stałe, ale w liczbie, którą ludzie uznają za właściwą.
Krzysztof Tuduj: Wilków po prostu jest coraz więcej. Trudno zliczyć jego obecną kilkutysięczną populację, ale jestem przekonany, że jesteśmy właśnie w momencie przesilenia, w którym należy wyznaczyć wilkom granice. Możemy ten problem przespać, ale spowoduje to, że później konieczne będzie wdrożenie bardziej radykalnych rozwiązań. Wyobraźmy sobie debatę publiczną toczoną w cieniu tragedii, skrzywdzenia przez wilki małego dziecka. W Polsce jeszcze takiego zdarzenia nie było, była na Ukrainie. Taka sytuacja nie pomoże samym wilkom. Trzeba zachować zdrowy rozsądek również w temacie wilków. Redukcja populacji i utrzymanie jej w odpowiedniej wielkości to działania konieczne. Problemy istnieją już w wielu miejscach Polski i będą się nasilały. Lewackie, pseudoekologiczne działania, powodują, że debata w sprawie wilków jest opóźniona, ale rzeczywiście istniejące problemy urealnią opinię publiczną. Wilk pokaże, na co go stać wbrew zaklinaniu rzeczywistości przez niektórych ideologów.
Krzysztof Tuduj: Wadliwość debaty o populacji wilka i jego odnowionej obecności na ziemiach polskich polega na tym, że rację ma ten kto głośniej krzyczy. Należałoby zebrać głosy tych osób, które ponoszą realne szkody na skutek działania wilków. Mowa oczywiście o hodowcach, których stada są atakowane nie tylko z chęci pożywienia, ale także jako nauka łatwiejszego zabijania dla młodych wilków. Myśliwi najlepiej widzą skutki działania wilczych watah w lasach. W niektórych rejonach naprawdę zaczyna brakować zwierzyny. W wielu miejscach jest jej znacznie mniej. Wilk nie respektuje okresów ochronnych. Myśliwi zasługują na to, aby ich głos był brany pod uwagę. Podobnie leśnicy. Te grupy powinny mieć najwięcej do powiedzenia, a są personalnie atakowani przez rzekomych obrońców przyrody. Podobnie osoby, których psy zostały zagryzione przez wilki. Głos tych grup powinien wyraźnie wybrzmieć i być bardziej brany pod uwagę bardziej niż teoretyków przyrody mieszkających w centrach miast czy też tzw. aktywistów ekologicznych do wynajęcia.
Krzysztof Tuduj: Nikt chyba nie wyobraża sobie takiej koegzystencji w miastach, a wilk już w dużych polskich miastach był odławiany. Wilk podchodzi regularnie pod ludzkie siedziby nie tylko na Podkarpaciu, ale i w innych regionach. Sądzę, że Polacy nie są zainteresowani koegzystencją polegającą na tym, że wilki zjadają im przydomowe psy, a tak się dzieje, gdy wilków jest za dużo. Kluczowa jest po prostu liczba tych drapieżników, należy ją ograniczyć, aby wilk nie nachodził siedzib ludzkich czy miejsc, w których człowiek prowadzi gospodarkę. Należy prowadzić taką politykę, która nie dopuści, aby wilk człowiekowi wszedł na głowę.