O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Informacje

13-11-2014

Autor: Świat Rolnika

wSensie.pl - Przychodzi utylizator do ekologa czyli zakłamany ekobiznes

Brak grafiki

Tego bym się trochę bała szczerze mówiąc, dlatego że jak ktoś będzie w stanie później wykazać, że dostajemy pieniądze od jakichś przedsiębiorstw, to się okaże, że nie chodzi o jakieś zwierzęta, tylko chodzi o kasę – mówi Dobrosława Karbowiak, szefowa organizacji mającej walczyć o los zwierząt. I ma racje, bo chodzi o gigantyczne pieniądze.

Fot. wSensie.pl

Tego bym się trochę bała szczerze mówiąc, dlatego że jak ktoś będzie w stanie później wykazać, że dostajemy pieniądze od jakichś przedsiębiorstw, to się okaże, że nie chodzi o jakieś zwierzęta, tylko chodzi o kasę – mówi Dobrosława Karbowiak, szefowa organizacji mającej walczyć o los zwierząt. I ma racje, bo chodzi o gigantyczne pieniądze.

Samobójstwo i bieda

„Otwarte Klatki” (OK) to organizacja ekologiczna, która powstała we wrześniu 2012 roku (27.09.2012 – data złożenia wniosku o wpis do KRS). Jej współzałożycielką i zarazem szefową jest Dobrosława Karbowiak, rocznik 1982. Jej współtowarzysze w nagraniach mówią o niej, że jest „szefową całego zamieszania”. Karbowiak swoje szlify działalności ekologicznej zbierała między innymi w Vivie, innej organizacji prozwierzęcej. Pozostali członkowie stowarzyszenia mają po dwadzieścia klika lat, a tylko dwie po 36 i 50 lat.

Z dokumentacji rejestrowej wynika, że założyciele stowarzyszenia od samego początku nie dbali o szczegóły prawne. Przykładowo nonszalancko podeszli do kwestii sposobu ustanawiania składek członkowskich, na co zwrócił im uwagę sąd rejestrowy i wezwał władze do uzupełnienia błędu formalnego. Drugi raz przejaw lekkomyślności miał miejsce w chwili złożenia wniosku o wpis do rejestru przedsiębiorców (25.07.2014 r.), co pozwoliłoby „Otwartym Klatkom” prowadzić legalną działalność gospodarczą (więcej na temat dalej). Sąd i w tym przypadku dopatrzył się błędów dotyczących zmian statutu (nieprawidłowa data zmiany statutu i nie wpisano informacji o uchwaleniu statutu w nowym brzmieniu) i zwrócił wniosek.

Na co dzień działacze „Otwartych Klatek” słyną z szeregu medialnych akcji, pokazujących rozmaite hodowle zwierząt oraz ich hodowców z jak najgorszej strony w zakresie dobrostanu zwierząt. Prawdą jest, że w przeszłości były przypadki, w których właściciel trzymał lisy czy norki lub kury w warunkach urągających wszelkim standardom. Ale nieprawdą jest, że jakoby w całej branży zwierząt futerkowych bądź innej utrzymywane są patologiczne warunki pobytowe dla zwierząt. A taką opinię członkowie „Otwartych Klatek” lansują w mediach.

Mocny kontakt

Silne wsparcie w realizacji swoich celów „Otwarte Klatki” znalazły w firmach z branży utylizacyjnej. Z naszego śledztwa wynika, że zacieśnienie relacji nastąpiło na przełomie listopada i grudnia 2013 roku, a momentem przełomem miał być artykuł, jaki ukazał się 22 listopada ubiegłego roku w „Gazecie Wyborczej”. Autorka, Ewa Siedlecka, zapowiada w nim niemalże biblijną rzeź 6 mln norek porównywalną z zagładą Żydów przez hitlerowców w obozie koncentracyjnym Oświęcim-Brzezinka.

Jakby nie patrzeć kooperacja „Otwartych Klatek”  z firmami utylizacyjnymi jest dla nich współpracą sprzeczną statutowo i ideowo. Nie ma lepszego przykładu na konflikt interesów w działalności organizacji ekologicznej, niż to, co odkryło nasze śledztwo. Dlaczego? Bo te firmy zajmują się przerobem resztek po zwierzętach i Klatki winny je zwalczać, a nie podejmować z nimi współpracę. Z nagrań wynika, że Dobrosława Karbowiak na szerszym forum przekonuje swoich współtowarzyszy, że to jest słuszna droga.

„On w ogóle napisał, że cała jego rodzina wspiera naszą kampanię, wie co robią, co robimy i tak dalej i jego bardzo poruszyły nagrania, które zobaczył i też te trzy teksty, bo on się dowiedział o naszym (niewyraźnie). Eeee... i... Ale później też sobie trochę o tym pomyślał i poczytał też stronę Polskiego Związku Hodowców Zwierząt Futerkowych i stwierdził, że mamy wspólny cel, po prostu my jako organizacja pro zwierzęca, ale również z firmami utylizacyjnymi” – mówi Dobrosława Karbowiak podczas spotkania, które odbyło się  w warszawskiej knajpce „Cafe Tygrys”, uznawanej w stolicy za miejsce spotkań lewackich organizacji i zwolenników o lewackich poglądach.  

Karbowiak, z jednej strony wręcz z zachwytem, ale z drugiej w pewnym stopniu z pogardą mówi o zaletach współpracy z nowym „partnerem”.

„Pomaga nam taki koleś, który jest... Właśnie robi coś czego nie rozumiem (śmiech). Przesyła nam regularnie kasę i to do teraz (niewyraźnie). Wymieniliśmy też parę mali (…)
Mam takie poczucie, że jakby nam podpowiedział, jakieś spoko rzeczy (niewyraźnie) to byłoby to więcej warte niż te jego 5 dych od czasu do czasu…”

Ale już w węższym gronie nie kryje, że ta współpraca nie zakrawa na obłudę, ale nią jest.

„Tego bym się trochę bała szczerze mówiąc, dlatego że jak ktoś będzie w stanie później wykazać, że dostajemy te pieniądze od jakichś przedsiębiorstw to na końcu się okazuje, że nie jesteśmy... nie chodzi o jakieś zwierzęta, tylko chodzi o kasę”  – mówi Dobrosława Karbowiak.

W innym miejscu dodaje:

„Nie chciałabym, żeby były jakieś tam problemy, że dostaliśmy kasę z nie takiego źródła jak trzeba, bo to jest naprawdę, bo to może bardzo zdyskredytować osobę, jeżeli ktoś będzie nam w stanie wytknąć, że ktoś nam płaci. (…) Tak, tutaj mogą być nawet bardzo czyste intencje, ale... no właśnie wykazywanie, że ktoś płaci ruchowi pro zwierzęcemu za to żeby walczyć na przykład z fretkami, to naprawdę by było samobójstwo dla nas.”

Przykładów zakłamania Karbowiak jak i innych członków „Otwartych Klatek” w nagraniach jest więcej. Prawdziwym kuriozum jest twierdzenie i zarazem utrzymanie w oczach opinii publicznej, że stowarzyszenie jest biedne.

„Znaczy… generalnie oczywiście jesteśmy dalej biedną organizacją, która się utrzymuje z wolontariatu, nie ma swojego biura i tak dalej, ale też nie jest tak, że nawet nie wiem nie mamy za co wydrukować ulotek, czy coś tam, więc...”

„Z Urzędem Skarbowym lepiej nie zadzierać”

Na działalności „Otwartych Klatek” cieniem kładzie się ich działalność biznesowa, a dokładniej jej legalność. Z kopii posiadanego przez redakcję maila z 17 marca 2014 r. wynika, że stowarzyszenie prowadziło do dnia 25 lipca 2014 roku działalność, która wyczerpuje przesłanki działalności gospodarczej. Wskazuje na to fragment listu: „Pod koniec miesiąca każde miasto (osoba koordynująca) odsyła uzupełnioną tabelkę o nazwie „inwentaryzacja” (w załaczniku [oryginalna pisownia]) na adres sklep@otwarteklatki.pl oraz robi przelew ze sprzedanych w danym miesiącu rzeczy na konto [nr usunięty przez redakcję], odbiorca: Agata G. [redakcja], w temacie wpisać miasto (nie wpisujcie w tytule natomiast rzeczy typu: za sprzedaż itp., bo z Urzędem Skarbowym lepiej nie zadzierać.)”.

Nasze śledztwo ustaliło, że „Otwarte Klatki” wniosek o wpis do rejestru przedsiębiorców, który pozwala na prowadzenie legalnej działalności handlowej, złożyły dopiero 25 lipca 2014 roku.

Co ciekawe nie jest to jedyny dowód na wątpliwą działalność w tym zakresie stowarzyszenia. W nagraniach znajduje się wypowiedź szefowej, a dotycząca najbliższej imprezy Veganmanii o zasadach dystrybuowania materiałów OK. Karbowiak odpowiedziała: „(…) na razie nie mamy zalegalizowanej działalności gospodarczej”.  

Czy było to ogólne stwierdzenie stanu faktycznego, czy też wytyczna? Jak więc rozumieć powyższy mail i dotychczasową działalność i czym ona była do 25 lipca tego roku? Czy rzeczywiście OK „omijały” organy podatkowe?

Dwaj panowie prezesi

W nagrań wynika, że moderatorami relacji i działań z OK byli dr Jacek Leonkiewicz oraz Ryszard Burzyński. Pierwszy jest bardzo dobrze znaną postacią nie tylko w świecie branży utylizacyjnej, ale także weterynaryjnej czy też w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. O jego relacjach z resortem Karbowiak wypowiada się z wielkim uznaniem, a ktoś z jej otoczenia określa je jako „wtyka w ministerstwie”.

Druga osoba to także przedstawiciel branży utylizacyjnej. Pierwszy jest prezesem Animal By Products Polski Związek Przetwórców,  a drugi jest prezesem Związku Pracodawców Przemysłu Utylizacyjnego.

Przeprowadzona analiza czasu podjętych działań i następujących po tym zdarzeń pozwala spojrzeć na wiele spraw z zupełnie z innej strony. „Otwarte Klatki”  z chwilą podjęcia współpracy z firmami utylizacyjnymi wzmagają swoją kampanie ataków na hodowców norek, a jednocześnie firmy utylizacyjne wypowiadają hodowcom – bez podania racjonalnych przyczyn – umowy na odbiór tuszek zwierząt. Rozpytani przez nas hodowcy nie potrafili wytłumaczyć nam takiej decyzji. Najczęściej – jak podkreślali – słyszeli od firm utylizacyjnych: nie, bo nie.

Największe kontrowersje wzbudza postać dr. Jacka Leonkiwiecza, który w środowisku słynie z dobrych relacji i kontaktów w wielu miejscach w tym w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Jego organizacja z mocy prawa podlega pod tenże resort. Sam Leonkiewicz jednocześnie jest członkiem Rady Bezpieczeństwa Żywności, która jest ważnym organem doradczym w ministerstwie. W środowisku o Leonkiewiczu krążą legendy, ale słynie także z tego, że poza wpływami potrafi roztoczyć wokół siebie ładny i przyjemny PR. Jego urokowi jak i wpływowi uległa także Dobrosława Karbowiak, która mówi do współtowarzyszy „po pierwsze mają kontakty w ministerstwie, a po drugie mają swoje kontakty polityczne”. Osoba prezesa PZP robi na niej tak duże wrażenie, że na spotkaniu mówi do pozostałych jego językiem „istnienie ferm norek zagraża ich interesom”, czyli utylizatorom (o tym dalej).

Z naszych ustaleń wynika, że dr Jacek Leonkiewicz prowadzi ponadto intensywny lobbing na korzyść swojej branży także w zakresie legislacyjnym.

Innym przykładem poświęcenia swoich szczytnych celów na rzecz paktu z utylizatorami jest wycofanie się przez „Otwarte Klatki” z corocznej zadymy w Bydgoszczy. W mieście tym od wielu lat odbywa się jedna z najważniejszych w Polsce imprez dla branży futerkowej – Krajowy Pokaz Skór Futerkowych. Uczestniczą w niej wszyscy z branży. Podzielona jest zazwyczaj na dwie części: spotkanie merytoryczne oraz koktajl w jednym z najpiękniejszych w mieście hoteli w „Słonecznym Młynie”.

W tym roku miało miejsce coś, co dla wielu osób z branży było i zapewne nadal jest nie zrozumiałe w przebiegu, bo nie było członków „Otwartych Klatek”. Wszyscy hodowcy tamtego dnia zadawali sobie pytanie, co się stało? Sprawę wyjaśniają nagrania. Oto ten fragment rozmowy:
- Ale co ten... Burzyński, to będzie jako wasz sprzymierzeniec?
- Tak, on powiedział, że po prostu pojedzie, w sensie takim, że wiesz...
- Ale on jako utylizator to ma coś wspólnego z tymi?
- Nie no on po prostu tam wejdzie, no.

Fakt, że ani pod salą konferencyjną, ani hotelem w tym roku nie było ani jednego członka „Otwartych Klatek”, jest bardzo wymowny. W minionych latach normą było, że impreza branży futerkowej przebiegała w bardzo głośnej atmosferze. Były bębny, krzyki, ubliżanie hodowcom, a nawet uszkodzenia mienia w postaci porysowanych karoserii samochodów.  A w tym roku był przysłowiowy święty spokój.

Brak awantury w Bydgoszczy tylko potwierdza to, co o Burzyńskim i branży utylizacyjnej powiedziała Karbowiak: „Myślę, że jest to spoko, tak w ogóle, jako kontakt”.

Wielka kasa

Zadaje sobie czytelnik pytanie, o co się toczy gra? Odpowiedź  jest prosta. Rozpytywani przez nas hodowcy argumentu wielkich pieniędzy i nieczystej gry rynkowej w ogóle nie brali pod uwagę. A gra toczy się o odpady pochodzenia zwierzęcego, które są źródłem ogromnych zysków.  

Prawo odpady pozwierzęce dzieli na trzy kategorie. Pierwsza to odpady o wysokim ryzku np. zdechłe świnie z przyczyn nieznanych lub znanych. Przykładowo ze względu na chorobę afrykańskiego pomory świń taki surowiec nadaje się wyłącznie do spalenia. Z kolei druga kategoria, to odpady pozwierzęce, które nadają się do przerobu na mączkę lub jako organiczny nawóz na pola. Do trzeciej zaś kategorii zaliczane są odpady pochodzenia zwierzęcego (najczęściej drobiowe i rybne), który nie stanowią zagrożenia, ani dla ludzi, ani dla środowiska, a z których można przykładowo wyprodukować karmę dla zwierząt. I właśnie na tej trzeciej kategorii zależy firmom utylizacyjnym. Wielkość tych odpadów jest szacowana przez samych utylizatorów na ok. 400 tys. ton rocznie.

Kto na tym biznesie traci? Obecnie przede wszystkim cierpią utylizatorzy, bowiem fermy norek, które same posiadają maszyny do produkcji karmy, kupują od ubojni odpady kategorii 3, która na tym zarabia, a następnie wytwarzają z nich dla własnych norek wysokiej jakości karmę. Gdyby nie było ferm norek, to ubojnie te odpady musiałyby oddawać firmom utylizacyjnym, za co musiałyby im zapłacić. A jakie to są pieniądze? Ogromne. Jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że kilogram odpadów kategorii 3 kosztuje od 30 do nawet 70 gr., to daje kwotę od 120 mln do 280 mln zł potencjalnego utraconego zysku dla utylizatorów .

Hodowcy kupując odpady od ubojni stają się samowystarczalni. Z kolei firmy utylizacyjne tracą w ten sposób wpływy z utylizacji odpadów kategorii 3 oraz sprzedaży mączki, którą mogliby z tego surowca wyprodukować. Inaczej mówiąc utylizatory są stratni dwukrotnie.

Dlatego samodzielność hodowców norek nie spotkała się z akceptacją branży utylizacyjnej, a przejaw zaradności i przedsiębiorczości został ukarany. Jak już zostało to napisane wyżej pod koniec ubiegłego roku i na początku tego roku większość hodowców norek otrzymało wypowiedzenie umów, jakie miały zawarte z firmami utylizacyjnymi, na odbiór tuszek zwierzęcych i pozostałych odpadów. Hodowcy pozostałości po uboju nie mogą przerobić na karmę dla norek, bowiem prawo zakazuje karmienia wewnątrzgatunkowego, czyli karmą pochodzącą z tego samego gatunku. Inaczej mówiąc pozostały surowiec muszą oddać do utylizacji, którym za fakt jego odbioru muszą zapłacić i to wcale niemałe pieniądze, bo od 300 do nawet 1000 zł za tonę.

Nie ulega wątpliwości, że posiadane przez redakcję nagrania oraz dokumenty potwierdzają mit: ktoś płaci organizacjom ekologicznym w sensie negatywnym. Z drugiej strony należy pamiętać, że choć ta sprawa rujnuje etos pozytywnej ekologii obecnej w Polsce, to w naszym kraju działa wiele organizacji ekologicznych przestrzegających norm etycznych i prawnych. Ale niestety przykład „Otwartych Klatek” potwierdził wszystko co najgorsze.

Jacek Strzelecki, Maria Szurowska

Źródło: http://www.wsensie.pl

{youtube}XVd3rqdZoXo{/youtube}

Przeczytaj stenogram audio

Przeczytaj stenogram wideo

 

 

swiatrolnika.info 2023