O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Informacje

09-02-2015

Autor: Świat Rolnika

Trzy warunki przesądzają o sukcesie eksportowym polskich jabłek

Brak grafiki

Gospodarstwo sadownicze Macieja Kowalczyka to wzorcowe gospodarstwo produkujące jabłka. Wielka staranność w opryskach i nawożeniu dają wspaniałe rezultaty w wielkości zbiorów...

Gospodarstwo sadownicze Macieja Kowalczyka to wzorcowe gospodarstwo produkujące jabłka. Wielka staranność w opryskach i nawożeniu dają wspaniałe rezultaty w wielkości zbiorów jakie sadownik osiąga rokrocznie w swoich sadach. Dzisiaj sadownik boryka się z podobnymi problemami jak większość dużych producentów jabłek w Polsce.

W zeszłym roku moje plony były przeciętnie dwukrotnie większe niż krajowe. W całym roku 2014 zebrałem ponad 800 ton jabłek z 24 ha sadów. Na przykład, zbiory odmiany Eliza dochodziły do 70 ton z ha - mówi Maciej Kowalczyk.
 
Dodać trzeba, że Kowalczyk należy do grupy producenckiej „Jabłuszko” z Drwalewa zrzeszającej ponad 50 sadowników, którzy produkują rocznie ponad 30 tys. ton jabłek.

- Sady i gospodarstwo przejąłem od ojca w 1995 roku – mówi Kowalczyk. Wtedy było to 19 ha, ale stopniowo zwiększałem areał. Przedtem jabłka stanowiły tylko część upraw, ponieważ w naszym gospodarstwie uprawialiśmy wszystkie gatunki warzyw oprócz marchwi i pietruszki. Z czasem zrezygnowałem z warzyw,  których opłacalność była bardzo chwiejna na rzecz produkcji jabłek – tłumaczy sadownik.

W sadach Kowalczyka zdecydowaną większość - 20 ha - stanowią takie odmiany jak Eliza, Gala, Jonagold, Champion i Topaz.

-  Moje sady są utrzymane w stanie perfekcyjnym, jeśli chodzi o stosowanie oprysków i nawozów - mówi Kowalczyk. - Widać to po jabłkach które osiągają właściwy kaliber oraz barwę. Na skórce nie można zauważyć też żadnych nalotów, pęknięć czy zniekształceń - mówiąc to pokazuje jabłka na drzewach. - Sady były pryskane na zwojówki oraz parcha. Najlepszą odmianą odporną na parcha jest topaz, który w tym roku obrodził nienajgorzej - dodaje.

Grupa producencka, do której należy sadownik jest doskonale doinwestowana i posiada odpowiednią powierzchnię magazynową, chłodnie i sortownicę wodną 2-ścieżkową Aveta. Mam też ustalone kanały zbytu owoców zarówno w kraju jak i zagranicą. Jednak rokrocznie uderzają w nas wydarzenia na które nie mamy wpływu.

I mimo posiadania fundamentów oraz bazy ekonomicznej wydarzenia polityczne, ale nie tylko uderzają w sadowników.

- Należy rozpocząć od afery związanej z zachorowaniami spowodowanymi bakterią Echerichia Coli znajdowaną najpierw w ogórkach, później w innych warzywach. Co prawda, nie dotyczyła bezpośrednio producentów owoców, ale z powodu zamknięcia rynku rosyjskiego na produkty świeże również sadownicy i eksporterzy owoców ponieśli duże straty finansowe. Potem był bardzo obfity w plony rok 2013, co spowodowało niskie ceny jabłek, a następnie w roku ubiegłym Rosja wprowadziła embargo na dostawy owoców i warzyw z Polski. Rosyjskie władze traktują handel produktami rolnymi jako swoiste narzędzie nacisku na Brukselę - podkreśla M. Kowalczyk.   

Dużym problemem według sadownika jest brak wystarczającego wsparcia dla producentów jabłek ze strony naszego rządu, jeśli chodzi o negocjacje sadowników z zakładami przetwórczymi, a także, jeśli chodzi o szukanie nowych rynków zbytu.

- Moim zdaniem zakłady przetwórcze dogadują się ponad głowami producentów, co do cen, jakie mają obowiązywać w skupie. Wiem, że nawet grupy producenckie jednoczyły się, jak np. w rejonie grójeckim czy łowickim, by wymóc na przetwórcach wyższe ceny jednak nie na wiele się to zdało. Nasz rząd w żaden sposób nie zabezpiecza interesów polskich plantatorów jabłek i innych owoców. Inaczej się to dzieje w krajach zachodnich. Na przykład, w pierwszej połowie 2014 roku ceny jabłek włoskich na rynku rosyjskim były mniejsze niż ceny naszych polskich jabłek. Dlaczego? Ponieważ rząd włoski sfinansował transport jabłek z Półwyspu Apenińskiego do portów w Rosji. Wiadomo też, że rząd francuski będzie subsydiował produkty sadownicze, w tym jabłka ad calendas graecas. W sytuacji gdy ceny jabłek nie gwarantują opłacalności produkcji, polscy sadownicy nie otrzymują od naszego rządu żadnego wsparcia finansowego które mogłoby pokryć w części koszty produkcji. W moim gospodarstwie, tylko na środki ochrony roślin rocznie muszę wydać ponad 3 tys. zł na hektar. Średnio ceny energii elektrycznej i środków ochrony roślin drożeją co roku o 10 proc. - mówi Kowalczyk.
Po wprowadzeniu embarga przez Rosję wiele polskich grup sadowniczych ma kłopoty ze znalezieniem zbytu na swoje jabłka.

- Te próby zaistnienia na rynkach arabskich, dalekowschodnich czy w Kanadzie nie przyniosą rezultatów dopóki nie będą spełnione trzy warunki. Po pierwsze, nasze jabłka muszą być zdrowe i nie mogą zawierać więcej pozostałości po środkach ochrony roślin niż normy dopuszczalne w danym kraju. Po drugie, odbiorcy np. z Kanady wymagają powtarzalności dużych ilości ładnych, zdrowych odmian jabłek popularnych na tamtejszym rynku, a to jest warunek nie do spełnienia dla wielu polskich eksporterów. Wreszcie – i to jest kamyczek wrzucony na ministerialne podwórko, importerzy i konsumenci z odległych krajów nic nie wiedzą o polskich jabłkach oraz innych owocach. Nie ma żadnej reklamy czy promocji naszych owoców i warzyw - twierdzi sadownik.

Tekst i zdjęcie: Tomasz Kodłubański

 

swiatrolnika.info 2023