O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Informacje

03-05-2015

Autor: Świat Rolnika

Krzysztof Jurgiel: Sytuacja rolników prezentowana jest w mediach w sposób nieobiektywny

Brak grafiki

Minister z dumą ogłosił uwolnienie rynku mleka i natychmiast sieć sklepów Biedronka zażądała obniżenia cen produktów mleczarskich o 15-20 proc. Spotkało się to natychmiast ze słuszną reakcją branży, która potraktowała żądanie właściciela sieci sklepów Jeronimo Martins Polska jako nieuczciwą praktykę, która stoi...

Minister z dumą ogłosił uwolnienie rynku mleka i natychmiast sieć sklepów Biedronka zażądała obniżenia cen produktów mleczarskich o 15-20 proc. Spotkało się to natychmiast ze słuszną reakcją branży, która potraktowała żądanie właściciela sieci sklepów Jeronimo Martins Polska jako nieuczciwą praktykę, która stoi w sprzeczności z zachowaniem równowagi rynkowej. Niewątpliwie mamy tutaj dowód na wykorzystywanie przewagi konkurencyjnej tej firmy na polskim rynku, która uderza w naszych rolników, przetwórców – mówi Krzysztof Jurgiel, przewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, poseł Prawa i Sprawiedliwości

- Ludzie z miasta mówią o wsi, że jest tam dobrze, tymczasem mieszkańcy wsi twierdzą, że na wsi źle się dzieje. Mówią tak, bo widzą w telewizji nowoczesne ciągniki, które nierzadko są warte tyle, co luksusowa marka samochodu. Rolnicy podczas ostatnich protestów starali się pokazać, że hodowla świń już jest nieopłacalna, a produkcja mleka, przestaje się opłacać. Kto ma rację?
- Sytuacja rolników prezentowana jest w mediach w sposób nieobiektywny. Wiadomo, że obecna koalicja ma wpływ na to, co przekazuje się społeczeństwu. Ostatni raport na temat ubóstwa na wsi polskiej pokazuje, że na tle 28 państw UE jesteśmy krajem, gdzie bieda jest największa. Mieszkańcom obszarów wiejskich żyje się dużo gorzej niż mieszkańcom obszarów miejskich. Gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że mieszkańcy wsi stanowią obecnie blisko 40 proc. (14,8 mln) ludności naszego kraju, to odsetek wśród osób żyjących poniżej minimum socjalnego wynosi 60 proc. To jeszcze nie wszystko. Nasz kraj w porównaniu z innymi europejskimi posiada wyższy niż średni wskaźnik zagrożenia ubóstwem lub wykluczeniem społecznym, który wynosi na obszarach wiejskich na poziomie 30 proc., a na obszarach miejskich do 20 proc., wobec rozpiętości w UE od 12 proc. w Holandii do 56 proc. w Bułgarii. A do tego rzeczywiście - podstawowe dotychczas kierunki produkcji rolnej - produkcja trzody chlewnej (wobec zalewu mięsa wieprzowego z importu), czy mleka - z powodu kar za przekroczenie kwot mlecznych są obecnie nieopłacalne.  

- Te dane szokują, ale bardziej szokuje co innego, a mianowicie,  w świadomości Polaków pokutuje pogląd, że wieś to przechowalnia dla biedy.
- Niestety mimo 25 lat transformacji nadal wiele osób uważa, że wieś to synonim ubóstwa. Ma to swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Gdy weźmie się pod uwagę zagrożenie ubóstwem to liczby naprawdę niepokoją. Z danych statystycznych wynika, że odsetek ludności żyjącej w naszym kraju, która zagrożona jest ubóstwem, w przypadku mieszkańców obszarów wiejskich wynosi 21 proc., czyli 1/5 z nich posiada niskie dochody netto w gospodarstwie domowym, określonych kwotowo na poziomie 60 proc. obliczonej krajowej wartości dochodu netto. Założenie przy wejściu do Unii Europejskiej było takie, że należy dążyć do wyrównania poziomów życia między obszarami wiejskimi, a miejskimi. Niestety w ciągu ostatnich ośmiu lat dysproporcja się powiększyła. Dochód rozporządzalny na obszarach wiejskich stanowi zaledwie 70 proc, tego co mają mieszkańcy obszarów miejskich. To jeszcze nie wszystko. Obecny już zły stan pogłębi nowa perspektywa finansowa, bowiem Polska otrzymała mniej pieniędzy, pomimo że Komisja Europejska proponowała dla nas 35 mld euro. Rząd PO- PSL z pełną świadomością zgodził się na obcięcie tej puli do 28,6 mld euro. To bardzo zły ruch, który odbije się na polskiej wsi.

Co jeszcze wpływa na zły stan wsi polskiej  i sytuacji rolników?
- Wiele rzeczy, które nie są do końca od nas zależne. Przykładowo Traktat Lizboński. Widzimy, że nie jest realizowany. Rozporządzenia unijne, które są aktami wykonawczymi do traktatu z Lizbony, a które zostały opublikowane w grudniu 2013 r., poparte przez Marka Sawickiego, nie zapewniają właściwej stabilizacji na rynkach, ale też nie likwidują skutków zakłóceń na tych rynkach. Najbardziej odczuli to polscy rolnicy uprawiający owoce i warzywa,  w chwili, gdy Rosja wprowadziła embargo. Od razu było widać, że nie działają  mechanizmy ochronne, zapisane w traktacie. To było i nadal jest bardzo bolesne doświadczenie. Doświadczenia ostatniego lata po wprowadzeniu embarga rosyjskiego na polskie produkty pokazuje też, że rząd PO-PSL nie jest przygotowany na bieżące zagrożenia np. destabilizację rynków rolnych, ale też nie dostrzega problemów polskiej wsi w perspektywie strategicznej. To trzeba zmienić.

- Dlaczego nie udało się stworzyć strategii rozwoju obszarów wiejskich? Czy ogranicza nas Wspólna Polityka Rolna?
- Nie, Wspólna Polityka Rolna nas nie ogranicza. Faktycznie mamy strategię, jest to jeden z dokumentów sektorowych i nazywa się „Strategia rozwoju obszarów wiejskich i rolnictwa na lata 2007-2013”.  I choć istnieje, to nie zawiera ona w sobie celu strategicznego dla wsi. Tym celem winna być rolnictwo i produkcja żywności. Polska wieś będzie podupadała, bo dokumenty rządowe mówiące o polityce rozwoju przyjmują szkodliwą koncepcję rozwoju państwa. W Polsce został przyjęty model polaryzacyjno-dyfuzyjny. Najlepiej to widać w  planie rozwoju infrastruktury drogowej. Jej rozbudowa jest planowana - tylko i wyłącznie -  między dużymi miastami. Natomiast dla reszty kraju nie przewiduje się takich inwestycji, które byłyby celem strategicznym państwa. Drogi lokalne pozostają w gestii samorządów, które z tym sobie nie radzą, bo nie mają na to pieniędzy. Każdy wie, że podstawowym warunkiem rozwoju kraju jest dostępność transportowa. Polska Wschodnia, która ma najsłabszą sieć drogową i kolejową, nie może się rozwinąć, bo rząd PO-PSL przyjął model rozwoju  preferujący duże miasta. W efekcie obszary wiejskie będą rozwijały się wolniej i wolniej będzie wyrównywała się dysproporcja z Polską Zachodnią. W ramach polityki spójności, w latach 2007-2013, na wieś przeznaczono 15 proc. środków finansowych, obecnie jest 6 proc. Polsce brakuje, przede wszystkim, nie tyle strategii, ale programu polityki rolnej, a mówiąc już mniej oficjalnie - polityki wiejskiej. Kiedy rządziło Prawo i Sprawiedliwość przyjęliśmy koncepcję zrównoważanego rozwoju, bardzo korzystną dla województw Polski Wschodniej. Według naszych analiz, popartych wiedzą ekspercką, dzięki takiej filozofii rozwoju doprowadzilibyśmy do sytuacji, że w ciągu 15 lat Polska Wschodnia zrównałaby się z resztą kraju pod względem wysokości PKB, w przeliczeniu na mieszkańca. To, co robi koalicja PO-PSL jest dalekie od tego, co my założyliśmy. PO-PSL zwija Polskę powiatową.

- Chyba nie jest tak źle, jak pan mówi. Sejm uchwalił przepisy o sprzedaży bezpośredniej, trwają prace nad dopłatami do ubezpieczeń…
- Uchwalona ustawa była procedowana przez 2 lata i w obecnej formie nic nie rozwiązuje, szczególnie problemów rolników, którzy chcieliby uzyskać dodatkowe dochody z produkcji przetworów w gospodarstwach rolniczych. Sprzedaż bezpośrednia nie ma takiej postaci jaka obowiązuje w Unii Europejskiej. Co prawda otwiera rolnikom możliwości, ale jednocześnie stawia się przed nimi wymagania, jakby byli właścicielami koncernu rolno-spożywczego. Zostali bowiem objęci podatkiem ryczałtowym. Ustawa traktuje rolników, od samego początku, jako podmioty podejrzane. Nie wprowadza równości ani zdrowych zasad. Nie wiem skąd taka nieufność wobec rolników. Z kolei dopłaty do ubezpieczeń to kolejny kant. Na czym on polega? Do tej pory było zapisane, że dopłata jest w przedziale 40-50 proc. A obecnie chce się wprowadzić zapis do 65 proc. dopłaty do stawki, czyli może być zero, bo nie ma dolnej stawki dopłaty. I jeśli minister finansów powie, że nie ma pieniędzy, to rolnicy nie dostaną nic. Wcześniej było ustalone pewne minimum i wynosiło 40 proc.

- Minister rolnictwa Marek Sawicki zapowiedział w chwili, gdy został uwolniony rynek mleka, że Polska ma dużą szansę na to,  by stać się trzecim - obecnie jest czwartym - producentem mleka w Unii Europejskiej. Pana zdaniem to jest możliwe?
- Naprawdę ciekawe, co mówi minister, ale szkoda, że pomija istotę problemu. Od 8 lat już o tym mówię: uwolnienie rynku mleka staje się dużym zagrożeniem dla średnich gospodarstw,  20-50 ha. Moim zdaniem, jeśli nie nastąpi zmiana polityki wobec małych i średnich  gospodarstw, to ta produkcja będzie w nich zanikała. Potrzebne są działania osłonowe. Tak przecież się stało w produkcji wieprzowiny, która obecnie jest dotknięta głębokim kryzysem. Przykładowo Dania, która liczy ponad 5,6 mln mieszkańców, ma ponad 30 mln świń, podczas gdy Polska, licząca 38 mln mieszkańców, posiada obecnie populację trzody chlewnej na poziomie 9 mln, a miała 23 mln tych zwierząt. Dlaczego jest lepiej w Danii? Bo tam istnieje silna spółdzielczość, czyli właścicielami zakładów przetwórczych są rolnicy, hodowcy, producenci wieprzowiny. W Polsce jeszcze jako tako spółdzielczość się trzyma, właśnie, na rynku mleka. Ale zagrożeniem dla niej są super i hipermarkety. Minister z dumą ogłosił uwolnienie rynku mleka i natychmiast sieć sklepów Biedronka zażądała obniżenia cen produktów mleczarskich o 15-20 proc. Spotkało się to natychmiast ze słuszną reakcją branży, która potraktowała żądanie właściciela sieci sklepów Jeronimo Martins Polska jako nieuczciwą  praktykę, która stoi w sprzeczności z zachowaniem równowagi rynkowej.  Niewątpliwie mamy tutaj dowód na wykorzystywanie przewagi konkurencyjnej tej firmy na polskim rynku, która uderza w naszych rolników, przetwórców. Na tym przykładzie widać, że Polsce potrzebna jest spółdzielczość z prawdziwego zdarzenia oraz ugruntowane przekonanie Polaków, że powinni kupować żywność polską, która posiada wysoką jakość i zdrowotność,  w porównaniu z zagraniczną.

- W naszych rolników uderzają nie tylko zagraniczne sieci handlowe czy producenci, ale także polscy politycy i urzędnicy, a nawet sami rolnicy. Minister Marek Sawicki jesienią ubiegłego roku nazwał rolników - w kontekście rosyjskiego embarga - „frajerami”, za co potem przeprosił. Z kolei raport Najwyższej Izby Kontroli, z kwietnia tego roku,  pokazuje, że rolnicy polscy to oszuści, bo wyłudzili dopłaty na sadzenie drzew owocowych. Jak to jest z rolnikami i jak Polacy mają uwierzyć, że warto kupować polską żywność, kiedy słyszą takie rzeczy?
- Mamy do czynienia z propagandą pana ministra Marka Sawickiego. Tak jak powiedziałem na wstępie, rolnik polski otrzymuje mniejsze dopłaty, niż rolnik francuski czy niemiecki. Aby poznać, jaka  jest sytuacja rolników i jacy to są ludzie, wystarczyło pojechać na ich protesty. Polak, w tym rolnik wyróżnia się honorem - gdyby było dobrze, to nie wychodziłby na drogi z protestami. Jeśli rolnicy wyszli, to musi być naprawdę źle. Polscy gospodarze są uczciwi i ciężko pracują, a przedstawia się ich w złym świetle, bo oferują żywność - w stosunku do tej z zagranicy - konkurencyjną jakościowo i cenowo.

- Od maja 2016 roku cudzoziemcy będą mogli kupować polską ziemię. To chyba straszny cios w tzw. ojcowiznę?
- Chcę jasno powiedzieć, że nie ma zagrożenia, jeśli chodzi o sprzedaż przez samych rolników. Najgorsze są przypadki, w których rolnicy pobrali kredyty na rozwój gospodarstw i wskutek zmian koniunktury nagle nie będą mieli rynku zbytu na swoje produkty. W takiej sytuacji grozi  upadłość, likwidacja, a ziemia jest przejmowana przez banki, a te jak wiadomo, w większości są zagraniczne. Z drugiej strony ustawa zezwalająca na handel ziemią od maja 2016 r. przewiduje wiele patologicznych rozwiązań jak choćby to, że będzie utworzona nowa administracja, nowe dokumenty, nowe rejestry. Brak ograniczeń formalnych.

- Po co to wszystko?
- Po to, by pewna grupa miała pracę i korzyści. My chcieliśmy ten proces ograniczyć, ale nie udało się pokonać koalicji PO-PSL. Po październikowych wyborach do parlamentu można tę sytuację zmienić.

- Mimo wielu problemów mamy nowy PROW, uwolniony rynek mleka, sprzedaż bezpośrednią, a do tego rolnicy, mimo wszystko, całkiem dobrze sobie radzą. Jak będzie wyglądało polskie gospodarstwo rolne za 5, 10 i więcej lat?
- Jeśli zostanie utrzymana obecna polityka rolna, to będzie postępować wygaszanie produkcji, hodowli czy upraw rolnych, zwłaszcza w małych gospodarstwach, bo będzie to dla nich nieopłacalne. Niewątpliwie konieczna jest zmiana polityki rolnej w zakresie rozwoju obszarów wiejskich w sferze dofinansowania ze środków krajowych, bo zdecydowanie mniejsza jest skala dofinansowania ze środków unijnych. Chodzi o wprowadzenie autentycznego dofinansowania racjonalnych i ważnych strategicznie kierunków produkcji rolniczej oraz stworzenie autentycznej sprzedaży bezpośredniej z korzyścią dla rolników, a nie tylko skarbu państwa. Inaczej mówiąc obecnie wprowadzane rozwiązania cząstkowe, niekoniecznie służą rolnikom.

- To czarna wizja, aż strach pomyśleć…
- Czarna dlatego, bo obecna koalicja nie dba o rolnictwo, tak jak winno o nie się zadbać. Nie mamy przecież przemysłu, który byłby kołem napędzającym polską gospodarkę. Mamy za to rolnictwo, które wytwarza wprawdzie tylko 4 proc. polskiego PKB, ale jest i  może być siłą polskiego eksportu, a tym samym całej polskiej gospodarki. Udział produkcji globalnej agrobiznesu w gospodarce narodowej to ciągle ponad 11 proc., a na wsi znajduje zatrudnienie 15 proc. obywateli. Sęk w tym, że obecny rząd tak o tym nie myśli. Dlatego, jeśli nie będzie odpowiednio się wspierać polskiego rolnictwa - to co powiedziałem wcześniej - czeka je, zwłaszcza małe gospodarstwa, wygaszanie ich bytu. Ten potencjał przejmą inni, nie koniecznie polscy więksi rolnicy, jak pokazuje sytuacja powstała w hodowli trzody chlewnej, gdzie na zaopatrzenie polskiego rynku w mięso wieprzowe pracują duńscy hodowcy posiadający największe w Polsce zakłady mięsne w Sokołowie Podlaskim. Trzeba być tego świadomym.

Krzysztof Jurgiel urodził się 18 listopada 1953 w Ogrodnikach – polski polityk, poseł na Sejm III, IV, V, VI i VII kadencji, senator V kadencji, były minister rolnictwa i rozwoju wsi w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, były prezydent Białegostoku. Obecnie pełni funkcję przewodniczącego Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

 

źródło: Rozmawiał Jacek Strzelecki, fot. Archiwum Krzysztofa Jurgiela.

swiatrolnika.info 2023