O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Informacje

17-01-2015

Autor: Grzegorz Tomczyk

Konflikty między rolnikami i myśliwymi

Brak grafiki

Konflikt na styku rolnictwa z łowiectwem nasila się od wielu lat. Jego źródłem są przede wszystkim nierespektowanie przez państwo ani tym bardziej przez myśliwych prawa własności ziemi i arbitralne włączanie...

Konflikt na styku rolnictwa z łowiectwem nasila się od wielu lat. Jego źródłem są przede wszystkim nierespektowanie przez państwo ani tym bardziej przez myśliwych prawa własności ziemi i arbitralne włączanie nieruchomości rolnych do obwodów łowieckich oraz szkody łowieckie.

Jak informuje Wsensie.pl, uchwalone i wprowadzone w życie jeszcze przed przyjęciem Konstytucji RP Prawo łowieckie zawiera wiele rozwiązań niekompatybilnych ze standardami współczesnego państwa demokratycznego i z racjonalną gospodarką łowiecką. Myśliwi starają się zrzucić winę za ten stan rzeczy na władze Polskiego Związku Łowieckiego  (PZŁ), które – jak niedawno stwierdził senator Stanisław Gorczyca -  nie potrafią się lub nie chcą  „wprowadzić naszego łowiectwa w ramy demokracji, poszanowania praw jednostki i prawa własności, tak jakby dla nich czas zatrzymał się w latach 50-tych”.

O włączeniu obszaru danego gospodarstwa rolnego do obwodu łowieckiego decydowały do niedawna sejmiki województw. Dopiero w lipcu 2014 roku Trybunał Konstytucyjny uznał za niekonstytucyjny przepis (art.27,ust.1) prawa łowieckiego, upoważniający sejmiki województw do podziału województwa na obwody łowieckie. Do tego czasu właściciel nieruchomości nie miał szans, aby skutecznie domagać się wyłączenia swojej działki rolnej z obwodu łowieckiego. Mało tego, nie mógł też, wobec sprzeciwu myśliwych, swobodnie dysponować swoją nieruchomością, np. zbudować i założyć na niej stawy hodowlane. A myśliwi mogli swobodnie deptać obsiane pola, rozjeżdżać je pick-upami i – co jest kuriozalne – opłatę, co prawda niewielką, za” wykorzystywanie „prywatnego pola w ramach danego obwodu łowieckiego przez myśliwych pobiera nie właściciel, lecz gmina.

Należy przypomnieć, że prawo własności podlega ochronie nie tylko przez naszą Konstytucję, lecz także przez Konwencję o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Polska jest także sygnatariuszem tej Konwencji, na którą często powołują się sędziowie Trybunału Praw Człowieka, którzy w swoim orzecznictwie stwierdzili, że prawo własności obejmuje także prawo do wykonywania polowania i „nie ma tu miejsca na wyłączenia z powodu odmiennych tradycji historycznych poszczególnych państw-stron Konwencji”. Zdaniem naszego Trybunału Konstytucyjnego prawo do polowania  można ustawowo oddzielić od prawa własności. Powinny jednak zostać spełnione pewne warunki, w tym szczególnie: za takim uregulowaniem przemawia interes publiczny czyli np. prowadzenie racjonalnej gospodarki łowieckiej na większym obszarze. Ponadto właściciel, a nie gmina, powinien otrzymać odszkodowanie za ograniczenie jego prawa własności przez odebranie mu prawa do polowania na jego własnej nieruchomości rolnej.

Niestety w praktyce właściciel nieruchomości rolnej nie otrzymuje żadnego wynagrodzenia z tego tytułu ani od państwa ani od myśliwych czyli PZŁ. Może natomiast domagać się pokrycia szkód wyrządzonych przez dziki i inną zwierzynę, z akcentem na „może”. Wysokość tych odszkodowań ustalają bowiem sami myśliwi, którzy są „sędziami we własnej sprawie”. Nie trudno więc się domyśleć, jakie, „godziwe” czy słuszne odszkodowanie proponują rolnikowi, którego pola upodobały sobie dziki przysłani przez PZŁ „rzeczoznawcy” bez przygotowania zawodowego. Jeden z takich typowych przypadków opisany został niedawno na łamach „Braci Łowieckiej”, gdzie rolnik, chcąc polubownie załatwić sprawę z myśliwymi domagał się tylko 1000 złotych odszkodowania za zniszczone przez dziki  74 arowe pole ziemniaków (w 80 procentach, co potwierdzili niezależni eksperci). Jego wielokrotnie zgłoszenia tej szkody od czerwca 2013 roku do miejscowego koła PZŁ pozostawały bez odpowiedzi aż do  końca sierpnia 2013 roku, kiedy na jego polu pojawił się mieszkający niedaleko łowczy w towarzystwie innego myśliwego-rzeczoznawcy. Obaj ci myśliwi po pobieżnym obejrzeniu zniszczonego kartofliska  zaproponowali tylko 400 złotych odszkodowania. A przecież plony z takiej działki wyniosłyby co najmniej 20 ton ziemniaków, których ówczesna wartość rynkowa równała się 12 tys. złotych. Sam rolnik chciał jednak tylko 1000 złotych odszkodowania, ale nawet na tak niską kwotę nie zgodziły się władze PZŁ, chociaż rolnik zgromadził wszelkie dokumenty i ekspertyzy potrzebne do wyceny danej szkody.

Czytaj więcej.

źródło: Adam Gwiazda/Wsensie.pl, Fot.: MF

 

swiatrolnika.info 2023