O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Informacje

03-06-2019

Autor: Piotr Pałys

Horror w Rosji! Stado umierało na oczach wszystkich. Polityk-hodowca sprzedawał mięso bez wyrzutów. Kogo uznano winnym? Szok!

Horror w Rosji! Stado umierało na oczach wszystkich. Polityk-hodowca sprzedawał mięso bez wyrzutów. Kogo uznano winnym? Szok!

W Rejonie Kurganinskim i Kaukazkim Kraju Krasnodarskiego Federacji Rosyjskiej, w lipcu 2018 roku, w gospodarstwach hodowlanych „Vozdvizhenskaja” (firma Agrofarm)  należących do rodziny Witalija Ochkałasowa (szef Regionu Kaukazu na terytorium Krasnodarskim) rozpoczął się horror związany z masowym pomorem bydła rogatego.

 

Przez 8 miesięcy, stado sukcesywnie wymierało na oczach jego właścicieli, a pikanterii temu zdarzeniu dodaje fakt, że nie doszło do żadnych działań zaradczych; nie zdiagnozowano choroby na jaką padają zwierzęta, a co najważniejsze, do lutego 2019 roku nie zarządzono kwarantanny.

 

Na dobrą sprawę, nie było wiadomo, czy pomór jest groźny również dla ludzi!

 

Czy władze, których lokalnym przedstawicielem jest właściciel feralnej hodowli zrobiły cokolwiek w tej sprawie? Z całą pewnością, tak! Nie zważając na niebezpieczeństwo, jakie niesie zaraza, mięso zarażonych krów było sprzedawane. Żywe sztuki dostarczały mleka, które również trafiało do obrotu handlowego.

 

Według doniesień „Nowoj Gazjety” (nr 21 /2019) Gubernator Kraju Krasnodarskiego, komisja śledcza oraz regionalna administracja weterynaryjna są świadomi sytuacji epidemiologicznej w wymienionej hodowli oraz procederu handlu padliną i zarażonym mlekiem.

 

Kiedy cielęta w wieku 1 do 10 dni zaczęły masowo padać, zarządzono sekcje zwłok, które nie dały jasności na co choruje bydło. Szybkie testy wykazały jednak obecność koronawirusa, rotawirusa i paciorkowca.

 

Niestety, nigdy nie doszło do wykonania dokładniejszych badań, ponieważ według zeznań weterynaryjnego asystenta medycznego hodowli „Vozdvizhenskaja” Poliny Bryzgałowej, główny lekarz weterynarii Aljeksjej Szaklein, wraz z zarządem firmy, zabronili pracownikom kontaktowania się z administracją weterynaryjną.

 

W ten sposób ukryto masową śmierć zwierząt i nie przeprowadzono kwarantanny gospodarstwa.

 

Mimo nacisków zarządu firmy, Bryzgałowa na własną rękę ujawniła sprawę pomoru.


Przybyli na miejsce specjaliści, w ordynarny sposób zafałszowali wyniki badań, przeprowadzając testy na zupełnie inne choroby niż występujące w hodowli.

 

Werdykt brzmiał banalnie: przyczyna śmierci zwierząt nieznana.

 

Kolejna próba ratowania zwierząt podjęta przez Polinę Bryzgałową i Darię Padalkiną polegająca na zawiadomieniu współwłaścicielki Agrofarmu – Tatiany Witalijskiej Ochklasowej, by w następstwie zawiadomienia bydłu zaaplikować szczepionki przeciwko koronawirusom, rotawirusom, nie przyniosła efektu.

 

Zaraza rozprzestrzeniała się dalej, w tym na inne gospodarstwa.

 

Bryzgałowa i Padalkina, za sprawą pracodawcy, oskarżone o przyczynienie się do powstania epidemii, zostały zwolnione z pracy pod koniec lipca 2018 roku.

 

Właściciele feralnej hodowli, mimo masowego pomoru zwierząt w połowie lipca 2018 roku zdecydowali o rotacji 175 krów, pomiędzy zakażoną hodowlą, a inną („Stjepnoje”) należącą do tego samego koncernu. Mimo protestów szefowej hodowli „Stjepnoje”, Amalii Sjergjejewej i uświadomieniu właścicieli koncernu o potencjalnym zagrożeniu dla kolejnego stada bydła, jej zdanie nie zostało uwzględnione.

 

Już w sierpniu tego samego roku, wirusy zdziesiątkowały zapłodnione krowy oraz nowonarodzone cielaki przewiezione do nowej hodowli „Stjepnoje”. Ich zwłoki pozostawione zamieniły się w pewnego rodzaju mumie.

 

Sekcja zwłok wykazała, że wszystkie zakażone krowy urodziły się z białymi nalotami płucnymi wypełnionymi ropą. Objawy wskazywały na gruźlicę, która u bydła nie podlega skutecznemu leczeniu i jest przenoszona na ludzi.

 

Najmniejszy prątek gruźlicy jest groźny dla ludzi, bydła i ptactwa. Jej patogen w mleku przeżywa w temperaturze do minus 269 stopni Celsjusza i jest aktywny przez okres roku.

 

Weterynarz w hodowli „Stjepnoje” Aleksander Sjergjejew początkowo nie powiedział nikomu o sprawie, obawiając się zwolnienia, a mięso padłych zwierząt trafiło do sprzedaży. Lokalni handlarze kupowali padłe sztuki, a dokumenty świadczyły, że przyczyną ich śmierci jest nieopłacalność ich utrzymywania np. ze względu na urazy kończyn, wieku, spadku produkcji mleka, utraty funkcji rozrodczych.

 

Pracownicy hodowli „Stjepnoje” świadomie ukrywali przyczynę pomoru, przygotowując padłe sztuki na sprzedaż. Natychmiast po śmierci krów, podcinali im gardła, aby spuścić krew, a dzięki temu tusza nie ulegała zepsuciu. Czasem, handlarze zabierali chore, wycieńczone bydło i wywozili żywca na zewnątrz farmy.

 

Do końca sierpnia 2018 roku padło pierwszych 10 sztuk.

 

We wrześniu, weterynarz w „Stjepnoje” Aleksander Sjergiejew postanowił oficjalnie zawiadomić właścicieli hodowli oraz odpowiednik rosyjskiego powiatowego lekarza weterynarii o rozprzestrzeniającej się zarazie.

 

W odpowiedzi, został uwięziony i pobity przez swych pracodawców, którzy nie chcieli słyszeć o jakichkolwiek stratach związanych z pomorem zwierząt.

 

Zgłoszenie policji faktu pobicia i nielegalnego pozbawienia wolności niczego nie przyniosło.


Na domiar złego, Sjergiejew został dowieziony przez policję na farmę, a jego zadaniem było policzenie krów. Okazało się, że bydła nie ma.

 

1 października 2018 r. zostało wszczęte przeciwko weterynarzowi Sjergiejewowi postępowanie karne pod zarzutem kradzieży 120 krów, a wraz z tym spowodowania szkód materialnych na dużą skalę. 

 

Miejscowy klan przedsiębiorców, oligarchów, władz, policji, wydziału śledczego regionu Kaukazu okazał się organizacją na wskroś mafijną, a jedynymi winnymi okazali się pracownicy hodowli i chore zwierzęta…

 

Piotr Pałys

źródło: https://www.novayagazeta.ru/articles/2019/02/22/79659-mogli-zarazitsya-ne-tolko-korovy-no-i-lyudi 

fot. novayagazeta/collage RW

swiatrolnika.info 2023