O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Informacje

01-07-2015

Autor: Robert Maj

Gabriel Janowski o rolnictwie bez cenzury

Brak grafiki

O problemach i wyzwaniach polskiego rolnictwa rozmawiamy z założycielem NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, antykomunistycznym opozycjonistą oraz ministrem rolnictwa w rządach Jana Olszewskiego i Hanny Suchockiej.

O problemach i wyzwaniach polskiego rolnictwa rozmawiamy z założycielem NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, antykomunistycznym opozycjonistą oraz ministrem rolnictwa w rządach Jana Olszewskiego i Hanny Suchockiej.

 

- Co musi się wydarzyć, żeby namiot Przymierza Dla Polski zniknął sprzed Kancelarii Prezesa Rady Ministrów?

Przymierze Dla Polski, jako nasza środowiskowa inicjatywa, wspiera rolników, bo uważamy, że występują w absolutnie słusznej sprawie. Bardzo mało środowisk dostrzega te problemy, które reprezentują rolnicy protestujący w miasteczku w Alejach Ujazdowskich. W kraju o wielkich tradycjach rolniczych i - paradoksalnie - o dużej przyszłości jest tak stosunkowo małe zainteresowanie rozmaitych środowisk i mediów. Nie są ukazywane problemy, których jeśli współcześni politycy nie rozwiążą, to bardzo wielkim cieniem położą się one na Polsce.

- Pytam o to w kontekście tego, że okazuje się, że przed wyborami można właściwie wszystko „załatwić”. Czy są jakieś sygnały, że obecny rząd w ogóle chce jeszcze dyskutować z rolnikami?

Tak. Niedawno nawet odbyło się takie spotkanie z panią premier. Z tego spotkania wniosek wszyscy wyciągnęli taki, że szefowej rządu zależy na rozwiązaniu wszystkich problemów. Priorytetem jest - oczywiście - kwestia ochrony ziemi. Jest to zagrywka przedwyborcza. PO usiłuje poprawić swoje notowania i stąd ten ukłon w nasza stronę. Z drugiej strony mamy z tym złe doświadczenie, bo jednym z postulatów był ten dotyczący sprzedaży bezpośredniej. Przyjęta ustawa jest zła. Była o tym mowa z panią premier. Obiecała, że jeszcze pochyli się nad tą sprawą. Niestety ustawa ta została już podpisana przez prezydenta i wchodzi w życie 1 stycznia. Dramatem Polski jest to, że cały przemysł rolno-spożywczy został przejęty przez kapitał zagraniczny. Pożytki z przetwórstwa i z handlu czerpie kto inny, a nie rolnicy. Rolników sprowadzono do roli „surowcowego”. To w dłuższej perspektywie oznacza dla rolników bardzo słabą kondycję finansową. To musi być zmienione i pierwszą tego jaskółką miała być ta ustawa, która dawałaby większe możliwości sprzedaży własnych produktów. Najwidoczniej ktoś czuwa nad tym, aby rolnicy nie stali się nawet w tej małej skali konkurentami dla wielkich korporacji przetwórczych.

- Jaki jest cel tego zabiegu?

Idzie o to, żeby w ogóle wyrugować wielkim potencjał, jakim jest polskie rolnictwo. Ja twierdzę, że niedługo zostaną nam tylko „laski i karaski”. Pamiętam, gdy w 1991 roku rozmawiałem z Waldemarem Kuczyńskim, który powiedział mi, że my będziemy żywność do Polski sprowadzać. To był dla mnie szok. Konsekwentnie od początku przemian przyjęto kurs na likwidację polskiego rolnictwa lub też na osłabienie jego potencjału. Oczywiście - po wstąpieniu do UE byliśmy objęci Wspólną Polityką Rolną. Zamysł tej polityki był bardzo słuszny. Wcale jednak nie skorzystaliśmy na niej tak bardzo, jak to się próbuje przedstawiać. Najpierw trzeba było stworzyć naszą narodową politykę rolną, a potem w ramach wspólnej polityki powinniśmy walczyć o interesy naszych rolników. Praktyka jednak szła w kierunku bezkrytycznego naśladownictwa rolnictwa europejskiego i degradacji naszego rolnictwa naturalnego. Polska miała i jeszcze ma wielkie możliwości produkcji naturalnej żywności. Wciąż jeszcze nie jesteśmy tak schemizowani, zindustrializowani i skoncentrowani jak rolnicy na Zachodzie. Po wstąpieniu do UE przyjmowaliśmy dużo gorsze od naszych normy produkcji żywności.

- Do promocji tej polskiej żywności jako właśnie naturalnej mogłoby się przyczynić oznaczenie pochodzenia komponentów w produktach rolno-spożywczych. Rząd polski jest jednak takiemu mechanizmowi przeciwny… O czyj interes tu chodzi?

Od początku przemian w ogóle polityka rolna i przemysłowa były niemal zakazane. Te sprawy miały się same regulować. W efekcie zaczęły je kontrolować wielkie zachodnie firmy. Polskie rolnictwo nie uzyskało takiego znaczenia, o jakie ja jako szef Związku i minister rolnictwa zabiegałem. Chciałem, żebyśmy byli pierwszym w Europie, a może i na świecie producentem naturalnej, zdrowej żywności. Była na to szansa.

- Czy możemy jeszcze nadrobić te zaniedbania? Pytam o to w kontekście tego, że za kilka lub kilkanaście lat członkiem Unii Europejskiej stanie się Ukraina, konkurencji z którą (na rynku produkcji żywności) my po prostu nie przeżyjemy…

Ja o tej sprawie mówiłem podczas pierwszej debaty o rolnictwie w sierpniu 1989 roku. Powiedziałem, że Ukraina będzie niepodległa i w dalszej perspektywie stanie się wielkim spichlerzem Europy. Będzie masowo produkować wszelkie dobra rolno-spożywcze. Mówiłem, że my musimy znaleźć swoją specjalizację, którą mogłaby być produkcja naturalnej żywności, która wymaga więcej nakładów pracy i nie jest podejmowana na wielkich obszarach. Ukraina ze swoją wielka produkcją będzie dla Polski nie do wytrzymania. Ja zawsze będę się upierał, że np. taka słodka truskawka z Polski powinna być serwowana we wszystkich najlepszych restauracjach świata. Polska ma ostatni moment, aby jeszcze odnaleźć się w innej formule ze swoim rolnictwem. Musimy przestać bezkrytycznie przejmować trendy zachodnio-unijne.

- Iskierką nadziei jest jeszcze rynek halal. Polska poszukuje nowych odbiorców żywności na Bliskim Wschodzie. Do zagospodarowania jest miliard odbiorców…

Pełna zgoda. Dodatkowo - paradoksalnie - sytuacja z Putinem troszkę zmobilizowała nas do szukania innych rynków. Mnie zawsze zastanawiało, dlaczego nasi rządzący w ogóle nie dbali o przemysł towarzyszący rolnictwu. Zlikwidowano np. nasz przemysł ciągnikowy. To się odrobinę teraz odradza za sprawą prywatnych firm. Produkty tego rodzimego przemysłu również moglibyśmy eksportować. Poza tym, gdybyśmy mieli swoje ciągniki, nie trzeba byłoby dopłat unijnych… Mechanizm dopłat był precyzyjnie obmyślanym planem, jak osłabić potencjał polskiego przemysłu rolniczego.

- Czy Polska powinna zawetować projektowaną umowę handlową między UE a Stanami Zjednoczonymi? Czy sama metoda negocjacji warunków tak kolosalnej umowy nie jest już wystarczająco godząca w suwerenność państw członkowskich UE, aby powiedzieć: „Nie!”?

Dokładnie tak! Wszystko owiane jest wielką tajemnicą. Nawet nasi parlamentarzyści nie mają wglądu w przebieg negocjacji. Ja zwracałem na to uwagę wielokrotnie na posiedzeniach sejmowej komisji rolnictwa. Niepokojące jest to, że wokół negocjacji skupiło się wielu potężnych lobbystów. Pytanie jest takie, czy w ogóle Europejczycy będą w stanie obronić swoją pozycję. Mam przeczucie, że nie. Jeżeli uzna się, że jest to zagrożenie dla polskiego interesu narodowego, to oczywiście, że trzeba zawetować. Z kolei jeśli obie strony będą mogły w pełni realizować swój potencjał, to porozumienie będzie słuszne. Ja wierzę jeszcze we Francuzów, którzy będą bardzo stanowczo bronili rolnictwa przed poświęceniem go na ołtarzu powodzenia TTIP (Transatlantyckie Porozumienie Handlowo-Inwestycyjne czyli porozumienie negocjowane obecnie między Komisją Europejską a rządem USA).

Rozmawiał Sebastian Żwan

Fot. Cartoon Movement

swiatrolnika.info 2023