Informacje
19-08-2021
Nie trafi do aresztu samorządowiec podejrzany w śledztwie związanym ze sprawą śmiertelnego trucia zwierząt w powiecie siemiatyckim. Sąd Okręgowy w Białymstoku nie uwzględnił we wtorek zażalenia prokuratury na odmowę zastosowania tymczasowego aresztowania.
Aresztu nie będzie
Chodzi o przypadki trucia, które były notowane na terenie podlaskiej gminy Drohiczyn, dotyczące m.in. ptaków drapieżnych, ale również psów i kotów. Niedawno, po blisko roku od przejęcia śledztwa w tej sprawie z siemiatyckiej prokuratury rejonowej, Prokuratura Okręgowa w Białymstoku postawiła zarzuty dwóm osobom.
Zarzuty m.in. niedopełnienia obowiązków służbowych oraz podżegania do popełnienia przestępstwa z ustawy o ochronie zwierząt (miało chodzić o zabicie wilka) usłyszał pracownik samorządowy. W jego przypadku niedopełnienie obowiązków miało być związane z przypadkami odnalezienia rannych ptaków chronionych (bocian i jastrząb) i nie podjęciem wymaganych prawem działań. Zarzut kolejny dotyczył składania fałszywych zeznań i utrudniania postępowania związanego ze znalezieniem zastrzelonego rysia.
Kłopotliwy podejrzany
Według informacji medialnych, podejrzany jest obecnie wicestarostą siemiatyckim; w okresie, którego dotyczą zarzuty, pracował w Urzędzie Miejskim w Drohiczynie. Prokuratura wystąpiła o jego 3-miesięczny areszt, białostocki sąd rejonowy wniosku jednak nie uwzględnił. Prokuratura to postanowienie zaskarżyła, ale białostocki sąd okręgowy postanowienie pierwszej instancji utrzymał we wtorek w mocy.
Według informacji PAP ze źródeł w prokuraturze, niewykluczone, że teraz zastosuje ona wobec podejrzanego tzw. wolnościowe środki zapobiegawcze.
Takie środki zastosowała wobec drugiej osoby. W oparciu o materiały wyłączone z głównej sprawy, we wszczętym odrębnie śledztwie dotyczącym niedopełnienia obowiązków przez policję, zarzut niedopełnienia obowiązków, ale też utrudniania postępowania karnego został postawiony funkcjonariuszowi policji z posterunku w Grodzisku. Zarzuty mają związek ze znalezieniem zastrzelonego rysia. W jego przypadku prokuratura zastosowała m.in. zawieszenie w czynnościach służbowych i poręczenie majątkowe.
Czytaj także: Konfederacja i PiS złożą nową ustawę o broni i amunicji
Śledztwo trwa
Prokuratura zaznacza, że śledztwa wciąż trwają. W głównym wątku sprawa dotyczy spowodowania zniszczenia w świecie zwierzęcym w znacznych rozmiarach i przypadków notowanych od bliżej nieustalonej daty do 23 kwietnia 2020 roku.
Podstawą wszczęcia śledztwa było zawiadomienie złożone na policji przez mieszkankę Siemiatycz, poparte też dokumentacją z badań zwłok padłych dzikich zwierząt, przeprowadzonych przez Zakład Higieny Weterynaryjnej w Białymstoku. Z badań tych wynikało, że przyczyną śmierci przynajmniej części tych zwierząt mogło być wielonarządowe uszkodzenie spowodowane toksyczną substancją.
Wśród martwych ptaków były m.in. kruki, bielik i bocian; sprawę monitoruje od początku Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, które - powołując się na informacje od mieszkańców - ocenia, że proceder zatruwania ptaków i zwierząt mógł trwać od co najmniej 2017 roku.
PTOP informował też o wynikach badania próbek, które przekazała do analizy Państwowemu Instytutowi Weterynarii w Puławach.
Okazało się, że zawierały środek ochrony roślin, który ze względu na swoją toksyczność, został wycofany z użycia, ale wciąż można go kupić za naszą wschodnią granicą. Według ustaleń PTOP, trucizna znajdowała się w kawałkach słoniny lub boczku, rozrzucanych na terenach otwartych; w ten sposób zatruwane były nie tylko dzikie zwierzęta, czy ptaki, ale też np. biegające tam psy.