Od przyszłego roku zatrudnianie tańszych pracowników ze Wschodu będzie wiązało się z obowiązkiem opłacenia procedury wizowej przez zainteresowanego pracodawcę.

Od przyszłego roku zatrudnianie tańszych pracowników ze Wschodu będzie wiązało się z obowiązkiem opłacenia procedury wizowej przez zainteresowanego pracodawcę.

Dotychczasowa darmowa procedura zostanie zniesiona mocą nowelizacji ustawy o promocji zatrudnienia, której projekt wpłynął niedawno do Sejmu. Rządowa propozycja jest odpowiedzią na niechlubne statystyki ZUS-u i Państwowej Inspekcji Pracy oraz miażdżące wyniki kontroli Najwyższej Izby kontroli z 2016 roku, które dowiodły, że polskie procedury faktycznie są nadużywane, a przybywający z Ukrainy traktują je jako bramę do dalszej podróży na Zachód.

Ustawa dotknie przede wszystkim przybywających do pracy Ormian, Białorusinów, Gruzinów, Mołdawian, Rosjan i Ukraińców. Dotychczas pracodawca składał w urzędzie powiatowym proste oświadczenie, że chce zatrudnić pracownika ze Wschodu. Zatrudnienie stawało się możliwe w momencie zarejestrowania tego oświadczenia. NIK skontrolował wyrywkowo prawie 1500 zezwoleń (wydawanych w odrębnym trybie przez wojewodę) oraz oświadczeń. Okazał się, że tylko niecałe 20 proc. cudzoziemców, którzy mieli pracodawców Polsce podjęło się legalnego zarobkowania. Bezradna w obecnej sytuacji jest również Państwowa Inspekcja Pracy, która niejednokrotnie nie może skontrolować pracodawców, gdyż nie przebywają oni w Polsce. NIK zarekomendował dokonanie zmian w zatrudnianiu obcokrajowców, ponieważ obecny system działa w opinii kontrolerów na szkodę interesów gospodarczych Polski i całej Unii Europejskiej.

Zaproponowana przez rząd zmiana nie jest bezpośrednim remedium na ten palący problem, ale sprawia, że po stronie pracodawcy powstaną koszty, które zniechęcą go do hurtowego ściągania ludzi ze Wschodu, którzy wcale nie zamierzają podjąć pracy wskazanej w dokumentach.

Uzyskiwanie wizy dla pracownika z wyżej wymienionych państw będzie kosztowało 30 zł. Połowa tej kwoty będzie przekazywana do centralnego rejestru, który ma powstać i na bieżąco informować o ilości pracowników ze Wschodu, którzy zarobkują w Polsce. Pozostała część opłaty trafi do właściwego miejscowo powiatu.

O ile 30 zł wydaje się być kwotą niedużą, o tyle pomnożone przez 1,3 mln daje pokaźną sumę. Tyle bowiem oświadczeń ws. zatrudnienia cudzoziemców wpłynęło tylko w 2016 roku do powiatowych urzędów pracy. Zasadnicza większość zgłaszanych nigdy nie podjęła legalnej pracy na terenie RP.

 

Michał Jerzy Kowalczuk/ fot. pixabay.com