Talk icon

Informacje

03-09-2020

Autor: Robert Wyrostkiewicz

Straż dla Zwierząt do likwidacji!? Zostaną po nich martwe zwierzęta i skrzywdzeni ludzie

Straż dla Zwierząt w Polsce

Straż dla Zwierząt najczęściej w swoim przekazie powtarzała zachęty do wpłacania im pieniędzy na szlachetną prozwierzęcą misję. Perłą w koronie Straży dla Zwierząt w Polsce był ośrodek resocjalizacyjno-socjalizacyjny przy zakładzie karnym w Stawiszynie, w którym zwierzętami gospodarskimi zajmować się mieli osadzeni tam więźniowie oraz wolontariusze. Straż Więzienna dobrodusznie oddała grunty i mienie stowarzyszeniu. Resocjalizacja poprzez kontakt ze zwierzętami…  Tak miało być. Problem w tym, że zwierzęta te miały być w haniebny sposób wcześniej zabierane leciwym rolnikom, a większość  zaraz po „uratowaniu” miała być sprzedawana, a inne – co pewne – zdychały pod opieką Straży dla Zwierząt lub rozpłynęły się w powietrzu, co w swoim reportażu ujawnił program „Alarm” TVP.

Mroczkowski, Kuźmiuk, Kownacki, Kłosiński szczerze o Straży dla Zwierząt

Przedstawiciel Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Radomiu, weterynarz Artur Mroczkowski mówił w programie "Alarm", że "U Piwowarczyka (rolnika staruszka, któremu Janda zabrał zwierzęta pod pretekstem niewystarczającego dobrostanu – dop. Red.) w ciągu pięciu lat pada jedna sztuka bydła, natomiast wśród zwierząt odebranych przez Straż dla Zwierząt w Polsce zginęło w ciągu dwóch lat 50 procent! (...) Nie znamy losu drugiego konia. Także po bodajże sześciu tygodniach padła też połowa świń".

Równie mocne słowa pod adresem Jandy wygłosił europoseł Zbigniew Kuźmiuk, członek komisji rolnictwa i rozwoju wsi w Parlamencie Europejskim, twierdząc, że „W tym przypadku chodziło właśnie o interesy, bo jeżeli zabrano zwierzęta i prawie natychmiast je sprzedawano, część z nich padła, a teraz jeszcze próbuje się od tego biednego rolnika uzyskać astronomiczną kwotę, która prawdopodobnie przekracza wartość całego gospodarstwa, to oznacza, że jest to próba robienia biznesu”.

Nie innego zdania był Piotr Kłosiński, kynolog, prezes Polskiego Porozumienia Kynologicznego zrzeszonego w międzynarodowej World Kennel Union. Kłosiński przyznał, że „Nie tylko bardzo wysoka, zdumiewająca, a może nawet szokująca śmiertelność zwierząt to domena Straży dla Zwierząt. Jest więcej w Polsce organizacji, które przekonują ludzi, że ratują zwierzęta, a de facto specjalizują się w zbieraniu na nie pieniędzy, a potem je zakopują czy oddają do rzeźni. Dlatego jestem wdzięczny, że poza mediami internetowymi sprawą zajęła się TVP, a także politycy, zaczynając od ministra Ardanowskiego, a kończąc na posłach Kuźmiuku i Kownackim”.

Ten ostatni, Bartosz Kownacki, były wiceminister Obrony Narodowej w rządzie PiS wystosował w sprawie kontrowersyjnych organizacji prozwierzęcych interpelację poselską do Zbigniewa Ziobro, ministra Sprawiedliwości, w której opierając się na opiniach weterynaryjnych, materiałach prasowych i wypowiedziach prezesa Polskiego Porozumienia Kynologicznego, Piotra Kłosińskiego, przytoczył kontrowersje narosłe wokół Pogotowia dla Zwierząt (jego prezes został już kilkakrotnie skazany prawomocnym wyrokiem za działalność udającą tylko pomaganie zwierzętom) i Straży dla Zwierząt, której prezes ubrany w amerykańskie mundury i tytułujący się komendantem do niedawna jeszcze uchodził w mediach za pozytywnego aktywistę prozwierzęcego (wiarę w jego intencje miało wielu celebrytów, m.in. Włodzimierz Matuszak, Kasia Kowalska, Jakub Świderski, Karolina Nolbrzaki). Dzisiaj Straż dla Zwierząt pakuje swoje walizki… Na interpelację Kownackiego odpisał wiceminister Sprawiedliwości Marcin Warchoł, odpisując, że sprawa jest ministerstwu znana.

Czytaj także: Straż dla Zwierząt to próba robienia biznesu. Kuźmiuk wprost o interesach animalsów

Straż Więzienna wyrzuciła Straż dla Zwierząt

straz dla zwierzat jandaDwie straże. Straż Więzienna, służba państwowa i Straż dla Zwierząt, której prezes, Mateusz Janda, nazwał siebie komendantem, umundurował siebie i swoje otoczenie w mundury na kształt armii amerykańskiej i jakby tego było mało, na budynku dzierżawionym od samorządu warszawskiego (zapewne nie znającego jeszcze kulisów działalności SdZ) zawiesił baner informujący o działającej tu Komendzie Głównej Straży dla Zwierząt i – uwaga – Centrum Zdrowia Zwierząt im. Mateusza Jakuba Jandy. Tak, komendant Janda stworzył centrum własnego imienia! Pycha jednak kroczy przed upadkiem…

Po materiale TVP sprawą Straży dla Zwierząt zajęły się stosowne służby. Mateusz Janda został także oskarżony przez jednego z hodowców w trybie pozwu cywilnego. Jak odniosła się do zarzutów Służba Więzienna, która do tej pory dzierżawiła nieodpłatnie Straży dla Zwierząt w Polsce? Zapytaliśmy.

Z uwagi na wyczerpanie dotychczasowej formuły współpracy, dyrektor Aresztu Śledczego w Grójcu (podlega mu Oddział Zewnętrzny w Stawiszynie) z  dniem 12 sierpnia 2020 roku rozwiązał umowę dzierżawy terenu Stowarzyszeniu Straż dla Zwierząt w Polsce. Mając jednak na uwadze dobro zwierząt przedłużył czas opuszczenia przez Stowarzyszenie dzierżawionego terenu, najpóźniej do dnia 30 września 2020 roku

– powiedział w rozmowie ze SwiatRolnika.info ppłk Bartłomiej Turbiarz z Centralnego Zarządu Służby Więziennej.

Nikt z nas nie miał pojęcia, że te zwierzęta są zabierane rolnikom, staruszkom i że ci dostają potem od Jandy faktury na setki tysięcy złotych za opiekę nad zwierzętami. Nie wiedzieliśmy, że prawdziwie wysoka śmiertelność spotyka zwierzęta nie u ludzi, ale w Straży dla Zwierząt. Janda wszystkich oszukał. Nie łatwo będzie z tego wyjść z twarzą wszystkim, którzy z Jandą współpracowali, zwłaszcza, że przy Straży dla Zwierząt będą wychodzić kolejne kwiatki

– dodał jeden z oficerów Służby Więziennej pragnący zachować anonimowość.

Straż dla Zwierząt pozostawi za sobą martwe zwierzęta i pokrzywdzonych ludzi?

Wydaje się, że po Straży dla Zwierząt w Polsce zostaną dziesiątki martwych zwierząt i ludzie z poczuciem krzywdy. Do takich zalicza siebie leciwy Stefan Piwowarczyk, rolnik spod Radomia, któremu Janda i Straż dla Zwierząt zabrali ok. 50 zwierząt, z których większość już nie żyje, a za taką opiekę Janda zażyczyć miał sobie od rolnika 356 tys. złotych.

Mam nadzieję, że to koniec Straży dla Zwierząt i że ich siedziba w Warszawie, jeśli to także podarunek władz, tym razem samorządowych, czyli podarunek nas, podatników; że to wszystko zostanie odebrane przebierańcom udającym przyjaciół zwierząt

– stwierdziła Maria Sowińska, prezes Stowarzyszenia Pokrzywdzeni przez System i wieloletni opiekun bezdomnych psów i kotów.

Mateusz Janda był człowiekiem, któremu na pierwszy rzut oka można łatwo zaufać. Sam przeszedłem taki moment. Jednak każdy, kto uważnie przyjrzy się jego działalności, szybko odróżni ziarna od plew, czyli dobre organizacje działające dla zwierząt i takie, które działają dla pieniędzy lub pompowania swojego ego, a za taką działalność uważam to, co robił Janda i jego Straż dla Zwierząt przebrana w chińskie mundurki i imitująca służby państwowe

– spuentował Piotr Kłosiński, prezes Polskiego Porozumienia Kynologicznego.

Mateusz Janda, komendant Straży dla Zwierząt do dzisiaj nie odpowiedział na wysłane przez nas pytania.

Robert Wyrostkiewicz

fot. główne - sdz

na zdjęciu w tekście Mateusz Janda - fot. screen za TVP

swiatrolnika.info 2023