O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

POLSKA NA SERIO - BIZNES

15-09-2022

Autor: Sebastian Wroniewski

Piątkowska: Polska ma problem z eksportem pszenicy do Egiptu

Monika Piątkowska w wywiadzie dla Instytutu Gospodarki Rolnej opowiedziała o problemie, który dotyka firmy handlowe związanym z eksportem polskiej pszenicy do Egiptu.

Prezes Izby Zbożowo-Paszowej podkreśliła, że problem z eksportem polskiej pszenicy do Egiptu leży na podłożu formalnym. Dotyczy on grzyba Tilatia, który nie jest szkodliwy dla zdrowia, ale Egipcjanie z pewnych względów nie chcą go u siebie. Odniosła się również do nieskuteczności polskich władz w tej kwestii oraz niezdolności do budowania trwałych sojuszy na arenie międzynarodowej.

Ewa Zajączkowska-Hernik: Podczas debaty Instytutu Gospodarki Rolnej wspomniała pani o bardzo istotnym problemie eksportu polskiego zboża na rynek egipski; okazuje się, że problem leży po stronie formalnej. Gdyby pani mogła naszym widzom przybliżyć tę kwestię, o co tak naprawdę chodzi i z czym dokładnie jest ten problem?

Monika Piątkowska: Rzeczywiście polskie firmy eksportujące zboże czy firmy handlowe operujące w Polsce  mają problem z eksportem polskiej pszenicy do Egiptu. Ja przypomnę, że w związku z agresją Rosji na Ukrainę sprzedaż zboża do Egiptu jest kwestią fundamentalną i niezwykle ważną, ponieważ jest to tradycyjny importer zboża. Głównym składnikiem pożywienia Egipcjan jest właśnie zboże, chleb, który jest zresztą dotowany przez państwo. Obecnie tego zboża w Egipcie zaczyna brakować. W związku z powyższym nasze firmy handlowe w sposób szczególny zainteresowały się tym kierunkiem i okazuje się, że my ten problem znaliśmy przed agresją Rosji na Ukrainę, ale do dzisiaj nie został on skutecznie rozwiązany. Mamy ogromne formalne problemy wyeksportowaniem polskiej pszenicy do Egiptu. Przyczyną tych problemów jest grzyb Tilatia, który nie jest szkodliwy dla zdrowia, ale z pewnych względów Egipcjanie tego grzyba nie chcą u siebie do celów produkcyjnych, a my chcemy wyeksportować do celów konsumpcyjnych, więc to jest też inna kwestia. Natomiast do chwili obecnej nie udało się od strony formalnej ustalić polskim służbom fitosanitarnym z egipskimi odpowiednikami tego tematu. Dzisiaj potencjalny eksport pszenicy do Egiptu jest obciążony olbrzymim ryzykiem, ponieważ odbywa się to w ten sposób, iż ze statku, który już stoi w porcie, polskie służby pobierają próbki, te próbki są badane, a wręcz hodowane mówiąc wprost. Trwa to kilka dni, a statek już płynie statek, już jest na otwartym morzu. Jeżeli otrzymujemy informację od polskich służb sanitarnych, że występuje problem, który jest nieakceptowalny przez Egipcjan, to zboże musi albo wrócić, albo już będąc na pełnym morzu, firmy handlowe muszą na szybko poszukiwać kolejnego chętnego kupującego. Wiąże się to z ogromnym ryzykiem, z ogromnymi wielomilionowymi kosztami i stratami. Dlatego, póki ten problem nie zostanie rozwiązany, a trwa to już wiele miesięcy, ten eksport polskiej pszenicy do Egiptu do kraju, który przypomnę, jest niezwykle potrzebujący, stoi pod ogromnym zapytaniem. My na dzisiaj polskiego zboża w magazynach mamy jeszcze spore ilości czy to z poprzedniego, czy z obecnego sezonu. Polscy rolnicy obawiają się, że w związku z tymi ilościami – niedużymi tak naprawdę w skali potrzeb – ukraińskiego zboża, które jest przetransferowane z ogromnym bólem przez Polskę w tych województwach przygranicznych i w jakiejś mierze też przecieka na teren naszego kraju. Dlatego jeżeli mamy taką możliwość, to wręcz tego rynku nie trzeba otwierać, ten rynek sam oczekuje na wsparcie, to należy zrobić wszystko, aby umożliwić firmom handlowym zwiększenie eksportu właśnie polskiej pszenicy i kukurydzy na rynki potrzebujące, czyli w tym przypadku mówiliśmy dzisiaj o Egipcie.

Ewa Zajączkowska-Hernik: Czy to jest jakby problem po stronie polskich służb fitosanitarnych, bo przecież mówiła Pani, chociażby podczas tej debaty, że Niemcy poradziły sobie z tym problemem, więc można, tylko jak?

Monika Piątkowska: Gdybym wiedziała, w jaki sposób niemieckie służby fitosanitarne poradziły sobie z tym problemem, podpowiedziałabym zarówno naszemu rządowi jak i naszym służbom. Tak, Niemcy sobie poradzili, potrafili uzgodnić, a nasza polityka w tym i nie tylko w tym zakresie, jest po prostu nieskuteczna. Wiem, że to nie jest zadanie łatwe, bo padało to dzisiaj na debacie, że współpraca międzynarodowa czy dyplomacja ekonomiczna, to są bardzo trudne i wielopłaszczyznowe kwestie. Tu się i polityka i gospodarka gdzieś tam spinają w jedną całość, ta duża polityka międzynarodowa i poszczególnych państw. Niemniej jednak nie zwalnia to polskiego rządu od podejmowania działań, które powinny być skuteczne, bo polityka powinna być przede wszystkim skuteczna, żeby udrożnić eksport artykułów rolno-spożywczych, w tym przypadku pszenicy na te rynki, które są oczekujące. Mówiłam dzisiaj o tym, że polityka zwłaszcza międzynarodowa powinna się opierać na dwóch filarach. Po pierwsze powinna być skuteczna, czyli wspierać w tym aspekcie polskich przedsiębiorców a po drugie powinna polegać na budowaniu sojuszy. Ostatnie lata pokazały naszą niezdolność do budowania sojuszy i to zarówno z sąsiadami tutaj na terenie Unii Europejskiej, ale również też widać to w kontekście partnerów nieco dalej położonych. Nie umiemy budować sojuszy, natomiast dość umiejętnie potrafimy się skłócać z różnymi rządami na arenie międzynarodowej.

Oglądaj także: Ardanowski: Polska powinna szukać nowych rynków zbytu dla swojej żywności

swiatrolnika.info 2023