
Video
POLSKA NA SERIO – POLITYKA
27-01-2021
Mały Oświęcim w Łodzi – zapomniane ofiary nazistowskiej zbrodni
W kontekście tematu Holocaustu, pierwszym jaki przychodzi nam do głowy jest obóz koncentracyjny w Auschwitz. Tymczasem w Polsce istniało wiele innych, dziś już zapomnianych, miejsc katorgi. Jednym z nich jest obóz dla dzieci w Łodzi. Pamięć o zamordowanych i przetrzymywanych tam dzieciach postanowił uczcić Błażej Torański, dziennikarz i współautor książki "Mały Oświęcim”. O swojej książce postanowił porozmawiać z Łukaszem Warzechą w programie Polska na serio BIZNES.
Mały Oświęcim w Łodzi
Jak zauważa Łukasz Warzecha, fakt, że w Łodzi istniał obóz dla dzieci, nie jest znany powszechnej społeczności. Co więcej, sami autorzy książek jeszcze kilka lat temu nie wiedzieli o jego istnieniu. Jak przyznaje Błażej Torański, współautor książki "Mały Oświęcim", ukrywanie obozu było zaplanowaną akcją Niemców.
O tym obozie świat miał się nie dowiedzieć od samego początku. Niemcy go ukryli, wyodrębnili z łódzkiego getta 5 hektarów i lokalizacja tego obozu była za płotem. Tylko z jednej strony łączył się ten obóz z cmentarzem.
– zauważa dziennikarz Błażej Torański.
Jak dodaje, "Mały Oświęcim" dla dzieci był mocno strzeżony, tak że żaden mały więzień nie mógł z niego uciec. Wszystkie próby ucieczki kończył się śmiercią dzieci.
Marcin Makowski: Pfizer czy Moderna mogą handlować szczepionkami pod stołem. KE ma zbadać ten wątek
Mały Oświęcim musi zostać zapamiętany
Łukasz Warzecha zauważa, "Mały Oświęcim" dla dzieci w Łodzi jest przykładem zapomnienia wielu innych cierpień Polaków i Żydów. Ocaleni z Holocaustu z pewnym rozżaleniem wskazują, że to głównie ofiary z obozu Auschwitz mają pamięć instytucjonalną. Jak dodaje, powodem takiego stanu rzeczy może być skala ofiar w oby przypadkach. Na pamięć zasługują bowiem wszystkie ofiary nazistowskich Niemiec.
Oczywiście skala jest inna, dlatego, że w Łodzi po pierwsze przebywało od dwóch do trzech i pół tysiąca dzieci. W książce, na którą się powołaliśmy jest mowa o 11 tysiącach. Ocalało 76 aktów zgonu, szacuje się, że w tym obozie z głodu i z powodu chorób zmarło około 200 osób. Jednak zacytuję klasyka – kiedy umiera jedno dziecko, umiera cały świat. To nie jest kwestia skali porównawczej ilości ofiar, zwłaszcza, że jeden z ocalonych wyraźnie powiedział – tu nie trzeba było krematorium, zabijali nas cierpieniem, chorobami, biciem. Nad tymi dziećmi bez przerwy znęcano się i fizycznie i psychicznie.
– dodaje Błażej Torański.
Autor książki "Mały Oświęcim" ma nadzieję, że obóz dla dzieci w Łodzi zostanie zapamiętany nie tylko przez regionalną społeczność, ale również pozostałych mieszkańców Polski. Zamordowane i przetrzymywane tam dzieci zasługują bowiem na pamięć, w takim samym stopniu jak pozostałe ofiary nazistów.