POLSKA NA SERIO – POLITYKA
18-11-2021
Ardanowski: Czasy Grzegorza Pudy to dla rolnictwa zmarnowany rok
Czy minister Grzegorz Puda był figurantem? – pytał przewodniczący prezydenckiej Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich Jan Krzysztof Ardanowski.
Szef resortu rolnictwa w latach 2018-2020 był gościem programu Polska na serio – rolnictwo, w którym skomentował zmiany w kierownictwie resortu rolnictwa, Głównego Inspektoratu Weterynarii oraz szereg bieżących problemów, z którymi boryka się polska wieś. Zdaniem polityka PiS okres sprawowania funkcji ministra przez Grzegorza Pudę był czasem straconych szans dla rodzimego rolnictwa.
Dobra zmiana w resorcie rolnictwa
Dobrze oceniam zmianę główną, czyli zastąpienie Grzegorza Pudy ministrem – jednocześnie w randze wicepremiera – Henrykiem Kowalczykiem. Znam go i wspieram, bo jest człowiekiem stabilnym i odważnym, bo – warto przypomnieć – zdecydowanie wystąpił przeciwko Piątce dla zwierząt – powiedział w rozmowie z Jackiem Podgórskim Jan Krzysztof Ardanowski.
Zdaniem polityka projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt poważnie nadszarpnął zaufanie, którym Prawo i Sprawiedliwość obdarzone zostało przez rolników. Głosy wsi pomogły PiS zarówno w czasie kampanii samorządowej, parlamentarnej jak w czasie wyborów do europarlamentu czy wyborach prezydenckich.
Nie wiem, kto prezesowi Kaczyńskiemu podpowiedział te działania. Wywołały one rozczarowanie, smutek i wściekłość na wsi względem partii, której rolnicy tak ufali i której zaufanie rolników bardzo trudno było uzyskać. Ludzie są nieufni wobec każdej partii politycznej, a rolnicy w szczególności. Jak można to było zmarnować? Chcę wierzyć, że Henryk Kowalczyk jest symbolem zmiany podejścia
– powiedział Ardanowski.
Były minister rolnictwa chciałby, aby Henrykowi Kowalczykowi udało się zrealizować obietnice Prawa i Sprawiedliwości wobec rolników. Jego zdanie jest trudne, ponieważ czas pracy Grzegorza Pudy w resorcie rolnictwa – jak określił rozmówca ŚwiatRolnika.Info – był zmarnowanym okresem.
Chciałbym, aby udało mu się zrealizować wiele z tych działań, które zostały rozpoczęte i powinny być kontynuowane przez ministra Grzegorza Pudę. Uważam – choć ministrowi Pudzie pewnie się to nie podoba – że był to zmarnowany rok w rolnictwie. Oczekiwane przez rolników działania, które wpłynęły na wynik wyborczy i de facto dały PiS-owi władzę oraz rozstrzygnęły wybory prezydenckie, zostały wstrzymane. Grzegorz Puda mówi, że także miał chęć realizować pewne działania, ale nie mógł. Czy w takim razie minister rolnictwa w Polsce – mówiąc wprost – jest figurantem? Człowiekiem, który nie ma żadnego wpływu? Poza tym, żeby się rolnictwem zajmować, trzeba o rolnictwie mieć jakiekolwiek wyobrażenie. Tu tego zabrakło
– powiedział były minister rolnictwa.
Henrykowi Kowalczykowi życzę sukcesów, ale kredyt zaufania ze strony rolników jest niewielki. To, że postawił się Piątce dla zwierząt, rolnicy zapamiętali mu pozytywnie. Potrafił zachować się tak, jak trzeba. Ta pamięć jednak szybko uleci, jeśli nie będą za nią szły konkretne działania gospodarcze i ekonomiczne, bo w rolnictwie to jest najważniejsze
– dodał.
Ardanowski: Bogdan Konopka był najlepszym szefem GIW
Jan Krzysztof Ardanowski negatywnie ocenia roszady personalne w Głównym Inspektoracie Weterynarii – w tym ponowne powołanie na stanowisko Pawła Niemczuka. Jego zdaniem zmiany personalne nie rozwiążą najbardziej palących problemów kluczowej dla bezpieczeństwa żywności państwowej instytucji.
Oceniam zmianę negatywnie. Mówię to otwarcie. Istnieje potrzeba zmiany ustawy o weterynarii – nie tylko wymiany osób. Negatywnie oceniałem także zachowanie odwołanego Głównego Lekarza Weterynarii, Mirosława Welza. Najlepszym szefem GIW, jestem o tym przekonany – bo miał kompetencje z zakresu weterynarii, ale także, jako przez lata aktywny rolnik, rozumiał rolników – był Bogdan Konopka. Został odwołany z bliżej niejasnych przyczyn – może dlatego, że potrafił mieć swoje zdanie. Nie zostały rozwiązane problemy, które stoją przed weterynarią. Mówię tu o systemie wynagrodzeń, odejściu od wyznaczeń, które sprawiają, że ci, którzy są bliżej decydentów, mają duże pieniądze, a znaczna część lekarzy weterynarii – mizerne… weterynaria musi ulec pewnej reformie, bo jest to jedna z najważniejszych instytucji bezpieczeństwa żywności
– powiedział Ardanowski.
Były szef resortu rolnictwa uważa, że negatywne światło na postać Pawła Niemczuka rzuca okres jego pracy w spółce CEDROB, w której znalazł on zatrudnienie po okresie sprawowania urzędu Głównego Lekarza Weterynarii. To w tym czasie firma miała pewne problemy związane eksportem mięsa drobiowego.
Paweł Niemczuk, w czasie swojego urzędowania, nie radził sobie z afrykańskim pomorem świń i ptasią grypą. Te choroby występowały. Żaden sobie nie poradzi, jeśli nie będzie istotnego wsparcia ze strony państwa – to nie jest kwestia tylko Głównego Lekarza Weterynarii. Kiedy Paweł Niemczuk – i niektóre osoby z nim związane – odszedł z GIW, znalazł zatrudnienie w firmie CEDROB, czyli wielkim graczu rynkowym zajmującym się zarówno produkcją drobiu – to chyba największy w Polsce producent drobiu jak i, przez spółkę zależną, ważny producent trzody chlewnej w systemie nakładczym. Teraz Paweł Niemczuk wraca do ministerstwa, a część problemów – między innymi z salmonellą, eksportem, kwestionowaniem zdrowia mięsa drobiowego (…) – miało miejsce, kiedy tam pracował. Nie wiem, czy przyszedł uzdrawiać polskie rolnictwo, czy pilnować interesów jakichś konkretnych firm na rynku?
– pytał Ardanowski.
Narodowy Holding Spożywczy może pomóc rolnikom
Jedną z głównym obietnic Henryka Kowalczyka jest reaktywowanie pomysłu powołania do życia Narodowego Holdingu Spożywczego. Miałby on stanowić realną przeciwwagę dla zagranicznych sieci sklepów, skupów i przetwórni, które – jak pokazują liczne interwencje UOKiK – często wykorzystują w kontaktach handlowych z rolnikami swoją przewagę kontraktową.
Państwo ma niewiele możliwości wpływania na sytuację rynkową. Nie ma w Unii Europejskiej mechanizmu takiego jak bezpośrednia interwencja (…). Wielu ludzi myśli, że jest jak za komuny i KC PZPR ustali ceny i powie „proszę kupować i nie dyskutować”. Tak już nie jest, ale jeżeli firmy państwowe prowadzą działalność gospodarczą na określonym rynku – na przykład przetwórstwa owoców i warzyw, handlu tymi owocami i warzywami, handlu koncentratem jabłkowym, przetwórstwa zboża czy innych nasion – można zmienić sytuację z ich udziałem. Te firmy państwowe tworzą pewną grupę kapitałową (…). Pomysł utworzenia Narodowego Holdingu Spożywczego, którego jestem tak gorącym zwolennikiem, zakładał, że do już istniejącej i dobrze radzącej sobie grupy, czyli Krajowej Spółki Cukrowej – ma ona cukrownie, zakład produkcji skrobi, znakomity i być może największy w Polsce młyn, zakład przerobu warzyw, fabrykę cukierków umożliwiającą sprzedaż produktu finalnego – dołączone zostaną – działające w obszarze rolnictwa, a nie ma ich zbyt wiele – następne firmy państwowe
– mówił Ardanowski.
Rabunkowa prywatyzacja czasów Balcerowicza i późniejsza – czasów wejścia do Unii Europejskiej – sprawiły, ze wszystkie najbardziej łakome kąski, wszystko, co miało strategiczne znaczenie w zakresie przetwórstwa, zostało sprzedane. Uwłaszczyły się na tym albo polskie firmy – które często działają nieetycznie – albo firmy zagraniczne po to, aby likwidować konkurencję, ale korzystać z polskiego rynku, wymuszać od rolników bardzo niskie ceny jabłek, owoców, mięsa. Holding spożywczy miał być jedną z nielicznych możliwości regulowania rynku. Ekonomiści twierdzą – co zresztą potwierdza życie – że czasem kupienie dla przetwórstwa nawet niewielkiej ilości, bo kilku procent, na przykład jabłek, powoduje, że rynek reaguje tak, jak byśmy tego chcieli
– tłumaczył były minister rolnictwa.
Zdaniem Jana Krzysztofa Ardanowskiego Narodowy Holding Spożywczy nie powstał do tej pory przez obstrukcyjne działania kierownictwa resortu rolnictwa.
Prace nad holdingiem postępowały w miarę sprawnie w Ministerstwie Aktywów Państwowych. Chcę podziękować wiceministrowi Andrzejowi Śliwce, bo zrobił tu dużo dobrego. Opór wystąpił ze strony najmniej spodziewanej – ministerstwa rolnictwa i pana ministra Pudy. Nie wiem, czy była to jego niemądra decyzja o blokowaniu holdingu czy ktoś mu to nakazał. To on powinien się wytłumaczyć z tego, co było rzeczywista przyczyną, że zmarnowaliśmy w kwestii holdingu rok – on mógłby już dziś działać między innymi na rynku jabłek
– powiedział Jan Krzysztof Ardanowski.
Czytaj także: Ardanowski: Zielony Ład doprowadzi do masowych bankructw rolników