POLSKA NA SERIO - BIZNES
22-12-2021
Konsumenci czytają etykiety. Często wybierają żywność bez GMO
Mieczysław Obiedziński (Dyrektor TÜV SÜD MS) rozmawiał z Moniką Przeworską (IGR) na temat rynku żywności GMO oraz tej pozbawionej modyfikacji genetycznych.
Dyrektor operacyjny TÜV SÜD MS podkreślił rolę rosnącej świadomości konsumenckiej. Jak zauważają przedstawiciele firm, trend ten jest bardzo widoczny i szacuje się, że certyfikowanych producentów żywności produkujących bez GMO będzie przybywać. Takie są bowiem preferencje konsumentów. W branży mleczarskiej dużym zainteresowaniem cieszy się certyfikat „Bez GMO" według standardu Polskiej Izby Mleka. Okres przedświąteczny to czas, którego znaczną część spędzamy na zakupach – głównie spożywczych. Wiele z tych produktów pochodzi z polskiej wsi i coraz częściej jest to wybór świadomy. Konsumenci zaczęli zwracać baczną uwagę na oznaczenia znajdujące się na opakowaniach. Zdobywaniu takich informacji służy choćby wspomniany certyfikat Polskiej Izby Mleka „Bez GMO”.
Świadomość konsumencka rośnie
Idea produkcji bez GMO pojawiła się jako odpowiedź rynku na dominację produktów genetycznie modyfikowanych. Dotyczy to głównie produktów, z których powstają oleje, ale również produkty zbożowe, takie jak soja czy wreszcie kukurydza, rzepak – trafiają one do łańcucha paszowego. Konsumenci zaczęli sprawdzać, czym są karmione zwierzęta.
„Obecnie dla konsumentów istotne jest, by wiedzieć i stąd między innymi są określone systemy jakości, znakowanie, informacje, które też do konsumenta producenci przekazują, po to, aby jasno i klarownie potwierdzać taką formę wyprodukowania żywności” – powiedział Dyrektor TÜV SÜD MS.
Przedsiębiorstwa, które chcą otrzymać certyfikat „Bez GMO" muszą wdrożyć określone standardy i ich przestrzegać (produkcja w tych zakładach odbywa się pod kontrolą). Produkty wytwarzane w firmach posiadających certyfikaty potwierdzające, że GMO zostało wykluczone w całym cyklu produkcyjnym, mogą być oznaczone znakami graficznymi „Wyprodukowano bez stosowania GMO" oraz „Bez GMO". Pierwsze oznaczenie znajdziemy na żywności pochodzenia zwierzęcego, np. wędlinach, nabiale (informuje m.in. o tym, że została wyprodukowana z mięsa lub mleka pozyskanego od zwierząt żywionych paszami niezawierającymi organizmów zmodyfikowanych genetycznie). Natomiast drugiego oznaczenia należy szukać na żywności pochodzenia roślinnego, np. ryżu, kukurydzy, czy płatkach kukurydzianych.
Mieczysław Obiedziński wyjaśnił różnice między systemem jakości, a oznaczeniem, czyli dobrowolną informacją na opakowaniu. Jego zdaniem Polsce nie udało się stworzyć systemu nadzorującego znaki będące na opakowaniach produktów żywnościowych.
„Na tym polega system jakości, że jest on systemem, który jest stworzony przez praktyków, stworzony przez branże, mając przede wszystkim na celu dostosowanie do siebie oczekiwań konsumentów, rynku, działań producentów w sposób systemowy, przez niezależną ocenę” – skomentował.
Coraz więcej producentów żywności decyduje się na certyfikację i możliwość oznaczenia swoich wyrobów jednym z dwóch znaków „Bez GMO"(produkty pochodzenia roślinnego) oraz „Wyprodukowano bez stosowania GMO"(produkty pochodzenia zwierzęcego). Takie znaki są wyraźnym sygnałem dla konsumenta, że w danej firmie zachowane są najwyższe standardy, mające na celu wyeliminowanie zmodyfikowanych organizmów.
System standardu produkcji mleka bez GMO
W branży mleczarskiej dużym zainteresowaniem cieszy się certyfikat „Bez GMO” według standardu Polskiej Izby Mleka. Autorski standard PIM jest kompleksowym zbiorem zasad określającym wymagania w obszarze znakowania produktów wolnych od organizmów zmodyfikowanych genetycznie. Uwzględnia cały zakres wymagań dla wielu poziomów łańcucha żywnościowego i paszowego (produkcja, handel, transport, magazynowanie). Na temat celów tego certyfikatu wypowiedział się Mieczysław Obiedziński, który stwierdził, że „ było nim ujednolicenie stosowania zasad, a przede wszystkim oznakowania produktów. Niestety okazało się, że w momencie, kiedy system został wprowadzony, nastąpił jego bardzo dynamiczny rozwój związany z wdrażaniem nowych zasad”.
Certyfikat „Bez GMO” coraz bardziej popularny, bo wspiera producentów
Przedsiębiorstwa, które chcą otrzymać certyfikat „Bez GMO" muszą wdrożyć określone standardy i ich przestrzegać (produkcja w tych zakładach odbywa się pod kontrolą). Produkty wytwarzane w firmach posiadających certyfikaty potwierdzające, że GMO zostało wykluczone w całym cyklu produkcyjnym, mogą być oznaczone znakami graficznymi „Wyprodukowano bez stosowania GMO" oraz „Bez GMO". Pierwsze oznaczenie znajdziemy na żywności pochodzenia zwierzęcego, np. wędlinach, nabiale (informuje m.in. o tym, że została wyprodukowana z mięsa lub mleka pozyskanego od zwierząt żywionych paszami niezawierającymi organizmów zmodyfikowanych genetycznie). Natomiast drugiego oznaczenia należy szukać na żywności pochodzenia roślinnego, np. ryżu, kukurydzy czy płatkach kukurydzianych.
Dyrektor operacyjny TÜV SÜD MS chwali certyfikat „Bez GMO” za potwierdzenie wymagań klientów zachodnich: „Dzięki temu mają pewność, że to nie jest zwykła informacja na opakowaniu, tylko za tym idą konkretne wymagania, które producent spełnił. Kraje arabskie chwalą ten certyfikat, ponieważ wymagają potwierdzenia statusu produktu, który nie jest wyprodukowany przy użyciu GMO. Razem z certyfikatem jest raport, który informacje potwierdza”.
Czytaj również: Żyj zdrowo, wybieraj produkty bez GMO
Kampania „Wolne od GMO" realizowana jest przez Polską Izbę Mleka i sfinansowana z Funduszu Promocji Mleka.