Informacje
31-01-2020
Organizacje prozwierzęce uciekają się do kradzieży, złodziejstwa, łamania prawa? W kilku przypadkach stwierdził to już sąd. Znieczulica, chamstwo, a czasami zwykła kradzież to coraz częstsze przypadki ze światka największych organizacji prozwierzęcych i tzw. animalsów.
Organizacje prozwierzęce na granicy prawa
Najpierw sąd delegalizuje "Pogotowie dla Zwierząt", a jego prezes zostaje po raz kolejny skazany za przywłaszczania sobie zwierząt, co inni nazywają zwykłym złodziejstwem, a teraz niejaki "komendant" Janda oczekuje na odbiór zwierząt wiele kilometrów od bezprawnie zabranego staruszkom bydła i jednego konia. Ba, Komenda Główna Straż dla Zwierząt w Polsce (trudno o bardziej górnolotną i patetyczną nazwę) WZYWA leciwych pokrzywdzonych przez swoje działania rolników, by odebrali swojego własnego bezprawnie zabranego im konia oraz bydło i to wzywa w terminie do 7 dni! Jeśli dziadkowie nie zdążą, koń zostanie oddany komu innemu - grożą aktywiści prozwierzęcy ze "Straży dla Zwierząt".
Czytaj także: Lider "przyjaciół" zwierząt skazany na odsiadkę w więzieniu! Tak wygląda ikona organizacji prozwierzęcych w Polsce!
Animalsi prozwierzęcy są bezczelni i pełni chamstwa
"Straż dla Zwierząt" zabrała bardzo wiekowemu rolnikowi zwierzęta gospodarskie i wywiozła gdzieś. Decyzją sądu zwierzęta mają zostać zwrócone. Facet lat 80 ma sobie jechać po nie 25 km, bo ktoś tak wymyślił?
- informuje na profilu społecznościowym Czarna Lista Pro (Pro- prozwierzęca - dop. Red.)
Straż dla Zwierząt - buta czy chamstwo prozwierzęcych aktywistów?
Skoro sąd nakazał zwrot zwierząt dwóm leciwym rolnikom, to należy im zwierzęta zwrócić i przeprosić za ich zabór, a nie wzywać do odbioru w terminie 7 dni 25 km od miejsca bezprawnego zabrania dziadkom inwentarza gospodarskiego. Tak wyostrzonego taktu i wrażliwości dla starszych osób nie mają jednak tzw. obrońcy zwierząt ze Straży dla Zwierząt. Ich komendant Mateusz Janda, warszawski guru prozwierzęcy występujący w mediach w zaprojektowanym przez siebie mundurze z kilkoma gwiazdkami na pagonach, łaskawie czeka 7 dni w Warszawie, zapewne po uprzednim umówieniu terminu wydania bezpodstawnie zabranych zwierząt.
Czy nie jest to klasyczny przykład na słownikowe chamstwo, którego istotą jest brak empatii, czyli brak umiejętności wyczucia sytuacji w jakiej znalazł się drugi człowiek, zwłaszcza, jak się w tarapaty samemu go wpakowało?
Sprawa nie jest nowa. Prozwierzęce perypetie rolników były tematem TVP red. Elżbiety Jaworowicz
W "Sprawie dla reportera" w 2018 r. poruszono temat leciwych rolników. Lokalna społeczność była zgorszona bezczelnością prozwierzecych aktywistów i interpretacją ich zdaniem złych warunków bytowych zwierząt. Dopiero w 2020 leciwi rolnicy mogli liczyć na sprawiedliwość.
"Bracia Stefan i Piotr z okolic Jedlińska zostali pozbawieni zwierząt gospodarczych tj. kilkunastu krów, koni i świń. Według Straży dla Zwierząt, która odebrała trzodę, rolnicy zaniedbali ją pod kątem żywienia i warunków przetrzymywania"
- czytamy na stronie TVP.
Z drugiej strony, nie można wszystkich organizacji wrzucać do jednego worka. Straż dla Zwierząt musi oddać zabrane przez nią zwierzęta i je posiada. Pogotowie dla Zwierząt po ich "uratowaniu" stada krów, pewnie od razu oddałoby je do rzeźni, jak miało to miejsce w historii tej zdelegalizowanej już na szczęście organizacji.
Robert Wyrostkiewicz
fot. screen TVP i FB Czarna Lista Pro