Wywiady
29-03-2023
Tadeusz Szymańczak w rozmowie z naszym serwisem podkreślił, że ukraińskie zboże nie zalałoby polskiego rynku gdyby rząd właściwie dopilnowano jego importu.
Zdaniem rzecznika prasowego Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych za zaniedbania odpowiada zarówno ministerstwo rolnictwa, jak i Komisja Europejska. Odniósł się on także do tragicznej sytuacji, w jakiej znajdują się obecnie rolnicy, a także do prognoz na nadchodzący sezon.
Ukraińskie zboże należy poddać systemowi kaucyjnemu?
Światrolnika.info: Wokół rynku zboża jest gorąco, jak chyba nigdy dotąd. Jak Pan podsumowałby nastroje panujące wśród producentów roślin zbożowych?
Tadeusz Szymańczak: Sytuacja jest niebywała i niespotykana do tej pory w historii. Jako Polski Związek Producentów Roślin Zbożowych występowaliśmy już 7 grudnia 2022 r. dokładnie do ministra rolnictwa, premiera, służb granicznych o rozwiązanie problemu niekontrolowanego importu zbóż z Ukrainy. W tym miejscu muszę podkreślić, że Ukrainie trzeba pomagać, ale niekoniecznie przy okazji rujnując własne podwórko, rolnictwo i producentów. Przypomnijmy, że ten niekontrolowany i na takim dużym poziomie import sprawił, że praktycznie zamarł obrót polskich producentów zbóż i to jest rzecz skandaliczna. Po pierwsze pan minister Kowalczyk zachęcał rolników, żeby przetrzymali zboże, to będzie wyższa cena. Jak się okazało, w sposób perfidny okłamał wszystkich rolników. Praktycznie cena nie tylko, że nie wzrosła, ale spadła do niespotykanych rozmiarów i przekroczyła próg opłacalności w produkcji zbóż i kukurydzy. Akurat zajmuję się analityką i myśmy wielokrotnie mówili, co powinno się zrobić z tym tematem. Jak widać, pan minister jest głuchy i nie odpowiada na pytania. Ja przypomnę o 300 traktorach na przejściach granicznych i pozostałych protestach wewnątrz kraju. To co rolnicy to robili tak z przyjemności, dla relaksu czy żeby zaznaczyć temat, który trzeba rozwiązać tu i teraz i natychmiast? A co zostało zrobione? Praktycznie nic. Druga rzecz bardzo istotna i ważna. Jeśli ukraińskie zboże techniczne wjeżdżało na obszar bez kontroli naszego kraju, to pytam się jak pan Wojewoda Lubelski, mówił, żeby rolnicy łapali złodziei na granicy? To powiem tak, rolnicy nie mają uprawnień do łapania złodzieja. Po drugie to służby graniczne są od tego i my jako podatnicy opłacamy tych ludzi, którzy nie wypełniają swoich obowiązków. Po trzecie, gdzie są standardy, które miały być wprowadzone w tym korytarzu zbożowym? Podkreślam korytarzu, a ten korytarz się rozlał praktycznie, jak wylała się woda z przerwanej tamy. Praktycznie jest to w tej chwili rynek zbóż polskich załatwiony na dwa lata. Nie sprzedajemy w tej chwili zboża, ponieważ nie ma zainteresowania jego kupnem, pomijając nawet cenę. W związku z tym, jeśli wejdziemy z olbrzymi zapasem zbóż w żniwa, to kolejny rok będzie również dla nas bardzo negatywny.
Światrolnika.info: Jak ocenia Pan propozycje dopłat dla rolników w związku ze spadkiem cen wywołanego napływem zboża z Ukrainy?
Tadeusz Szymańczak: Otóż tonący jak nie wie, co robić, łapie się brzytwy. Minister, który tonie i nie wie, jak rozwiązać problem, łapie się po prostu różnych instrumentów, które w moim przekonaniu są szkodliwe. Przede wszystkim należy natychmiast uszczelnić granice i oczywiście pomóc Ukrainie, ale nie w ten sposób, żeby zboże na ciężarówkach czekało, aż się załaduje barkę oraz my nie jesteśmy do tego przygotowani. Mało tego, przeganiani są przewoźnicy z Portu Gdańskiego, bo przypłynął na przykład węgiel do portu w Świnoujściu, gdzie przez Morze Bałtyckie, Morze Północne, Adriatyk, trafia to na północną Afrykę, czyli 6 tysięcy kilometrów i do każdego tysiąca kilometrów jest wyższa cena. Przypomnę przy okazji, że to popsute zboże miało nie trafić na polski rynek, tylko do głodujących ludzi w Afryce. Ja o tym mówiłem w Brukseli w Copa-Cogeca, że jak tych ludzi nie karmimy tam, to oni przyjdą po jedzenie tutaj. Przypłyną na dętkach do Hiszpanii, Włoch, Portugalii i rozleje się to po naszym kraju. Czy Komisja Europejska widzi, czy polski minister widzi ten problem? Ja uważam, że praktycznie nie. Jestem zdruzgotany, że jak to do ukraińskiego zboża mamy teraz dopłacać, żeby go ewentualnie wyeksportować. Znowu komuś nabijamy kabzę. Po pierwsze to zboże nie jest rolników zwykłych ukraińskich, tylko jest ono oligarchów. Zarówno tych tu w Europie, jak i oligarchów w Ukrainie. Unia Europejska robi wszystko, żeby pomóc im w utrzymaniu się na powierzchni, ale kosztem naszym i rolnictwa polskiego. Jak w ten sposób można praktycznie działać? Odnośnie dopłat, to uważamy, że wystarczy nas nie okradać, to nie trzeba będzie nam dopłacać. To jest skandaliczne. W kierunku konsumentów chcę powiedzieć “polski konsumencie, konsumencie Unii Europejskiej czy z tego tytułu, że ukraińskie zboże trafia poniżej kosztów produkcji na polski rynek, to Ty kupiłeś taniej mąkę, makaron, chleb? Czy te standardy, które nas obowiązują, mają obowiązywać to zboże z Ukrainy, które produkowane jest na środkach ochrony roślin, które u nas już są dawno zacofane? Czy taka ma być przyjazność produkcji i później nas obciążanie, że my źle niezdrowo produkujemy?”. Jestem zbulwersowany takim podejściem i uważam, że ludzie, którzy nie potrafią rozwiązywać problemów, nie powinni wypełniać swoich obowiązków. Należy zauważyć, że w ministerstwie rolnictwa mamy już siedmiu wiceministrów rolnictwa. Natomiast z każdym kolejnym powołaniem w rolnictwie jest coraz gorzej.
Światrolnika.info: Jakie perspektywy rysują się w związku z obecnym sezonem?
Tadeusz Szymańczak: Obecny sezon oceniamy jako na razie w miarę dobry. Odbudowała się część wody nie tylko gruntowej, ale również poniżej. Do tej pory mieliśmy suszę hydrologiczną, w związku z tym te perspektywy są korzystniejsze. Mieliśmy wysokie ceny nawozów, które rolnicy kupili je, bo uważali, że tak należy postępować. Zrobiłem tak też i ja kiedy kupiłem nawozy po 4000-4400 złotych do gospodarstwa, a później pojawiła się np. saletra czy mocznik z rynku arabskiego oraz w europejskich krajach po 2500-3000 złotych. Pytam się w takim razie, czy ktoś nad tym wszystkim panuje? Ponieważ perspektywa nasza nie jest ciekawa i być nie może oraz znowu dopłaty do nawozów. Powtarzam “przestańcie nas okradać, a nie będziecie musieli do nas dopłacać”. Druga rzecz to ta tragiczna sytuacja w imporcie zbóż z Ukrainy spowodowała, że na naszym rynku pojawiło się zboże poniżej kosztów produkcji. Ci, co mogą, przetrzymują to zboże, wierząc w to, że ta cena wzrośnie i chociaż dojdzie ona do kosztów produkcji – gdzie rolnik będzie w stanie odtworzyć produkcję na przyszłość. Po drugie jeśli tak nie będzie, a wejdziemy w olbrzymi zapas zbóż, ponieważ nie ma zainteresowania kupujących na naszym rynku i my również nie mamy gdzie sprzedać tego zboża, to wchodząc w żniwa, to będziemy wyrzucać na rynek to zboże bez względu na koszty produkcji. Dlatego jeśli wyrzucimy dużą ilość zboża na rynek, nawet poniżej kosztów produkcji, to wówczas ta sytuacja odbije się na przyszłym sezonie. Praktycznie każdy będzie się wstrzymywał ze sprzedażą i będzie to robił w dostatecznej ilości, tylko na odtworzenie produkcji. Ja przypomnę, że my nie tylko na odtworzenie produkcji, ale my mamy normalne zakłady pracy, jakim jest gospodarstwo rolne. Mamy również rodziny do utrzymania i ktoś nam rujnuje nasze życie. W związku z tym tych perspektyw, jakiegoś takiego zielonego czy chociażby żółtego światełka w tunelu ja na dzień dzisiejszy nie widzę i tu są potrzebne radykalne zmiany. Na granicy nie należy plombować tego zboża, bo to jest wymysł, który znowu będzie można omijać, tylko należy wprowadzić system kaucyjny. Wpłacasz kaucję, zdajesz zboże, przelewamy ci pieniądze na Twoje konto i jedziesz ładować drugą ciężarówkę. Tak to mniej więcej wygląda i ja perspektyw optymistycznych na sezon, który nadchodzi, nie widzę.
Zobacz także: Debata IGR: Czy zatrzymamy napływ zboża z Ukrainy?