O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Wywiady

28-03-2023

Autor: Świat Rolnika

Pietrzak: Kondycja polskiego rolnictwa jest bardzo zróżnicowana

Kondycja polskiego rolnictwa

Jan Pietrzak w rozmowie z naszym serwisem podkreślił, że kondycja polskiego rolnictwa jest bardzo zróżnicowana, ale w każdym sektorze są jakieś problemy.

Zdaniem Prezesa Federacji Grup i Producentów Wołowina Polska najtrudniejsza sytuacja występuje obecnie w sektorze produkcji trzody chlewnej. Spowodowane jest to rozprzestrzeniającym się od lat wirusem ASF. Odniósł się on także do sytuacji eksportowej sektora wołowiny, a także korzyści dla hodowców w funkcjonowaniu w grupie producentów.

Jaka jest kondycja polskiego rolnictwa?

Światrolnika.info: Jak wygląda sytuacja na rynku żywca wołowego? Jak kształtuje się opłacalność produkcji?

Jan Pietrzak: To jest pytanie bardzo złożone i należałoby je rozwinąć. Jak się kształtuje produkcja wołowiny? Mogę odpowiedzieć, że w sposób pozytywny, z pewnymi zachwianiami. Jeżeli chodzi o koniunkturę, to ona na dzień dzisiejszy jest zadowalająca i nic nie wskazuje na to, żeby były jakieś tzw. tąpnięcia. 

Światrolnika.info: Jak ocenia Pan informację o otwarciu rynku tureckiego na bydło z Polski?

Jan Pietrzak: Oczywiście, że pozytywnie. Nasze zabiegi – mówię tu o Federacji i Grupie Producentów – szły w tym kierunku wspólnie z naszymi partnerami, jakim jest Związek Hodowców Bydła Mięsnego i Polskie Zrzeszenie Producentów Bydła Mięsnego, żebyśmy swoimi kanałami sięgali aż po Singapur. Tam złożyliśmy wizytę w ramach promocji naszej polskiej wołowiny. Powiem szczerze, że jest to nieosiągalny rynek ze względu na tzw. lobby europejskie. To znaczy kraje Unii Europejskiej – mimo że jesteśmy na jednej w jednej organizacji – nie dopuszczą polskiej wołowiny na te rynki. To jest biznes i mógłbym długo mówić, na czym to polega. Natomiast turecki rynek jak najbardziej jest pozytywny i jesteśmy z tego zadowoleni. Szkoda jedynie Bliskiego Wschodu, bo przecież mieliśmy kontakty już z Libanem, gdzie nasza polska wołowina była eksportowana. Teraz to się pozmieniało w takim sensie, że to musi iść przez inne kraje, czyli przez pośredników. A tymi pośrednikami są Włosi, Holendrzy i Belgowie.

Światrolnika.info: Jakie korzyści ma funkcjonowanie w grupie producentów?

Jan Pietrzak: To jest temat rzeka. Niewątpliwie trzeba zacząć od słowa “pozytywne”,  bo przecież ta dotacja, o której mówimy, to znaczy jeżeli spełnimy sprzedaż jednego miliona euro, to mamy 100 tysięcy euro dotacji. Tutaj mówię jeszcze o starych zasadach, bo one od pierwszego stycznia w grupach się zmieniły i jest już całkiem inaczej. Teraz na przykład posłużę się moją tutaj grupą Śmigielska Spółdzielnia Producentów Bydła Opasowego, która praktycznie zakończyła żywotność. Formalnie jeszcze jesteśmy i wszystko wskazuje na to, że będziemy i dotyczy to nie tylko mojej grupy producenckiej. Nie bez kozery powołaliśmy do życia w 2019 roku Federację Grup i Producentów, która ma być tzw. parasolem nad tymi grupami, które tracą żywotność. Żywotność grupy jest 5 lat i dla powoływanych grup ona miała za zadanie, ażeby ci rolnicy w tych grupach byli tak zintegrowani i wykorzystywali te duże dotacje na rozwój grupy, na zakup środków trwałych i innych. Niestety z przykrością muszę powiedzieć, że to nie wychodzi. Nie tylko w mojej grupie, w żadnej to nie wychodzi, bo mentalność rolników jest taka, że jak już składamy wniosek o płatność tej dotacji, to oni już czekają, żeby tę dotację skonsumować na coś innego. Generalnie są zakupowane środki ochrony, nawozy itp. Natomiast środków trwałych nie ma takiego przykładu, a szkoda.

Światrolnika.info: Jak ogólnie ocenia Pan kondycję polskiego rolnictwa?

Jan Pietrzak: Kondycja polskiego rolnictwa jest bardzo zróżnicowana. Musimy powiedzieć o kilku segmentach produkcji rolniczej, jakimi są: wołowina, wieprzowina, drób, mleko, zboża i rzepak itd. Wszędzie zaistniała różna i zarazem trudna sytuacja. Ta najtrudniejsza sytuacja to jest ASF, który wybuchł na ścianie wschodniej. Jakimś cudem przyfrunęło do Wielkopolski, bo tutaj, gdzie zamieszkuję, również jestem na strefie czerwonej oraz również jestem hodowcą trzody chlewnej. I teraz co się dzieje? Jest walka z tym afrykańskim pomorem poprzez tak zwaną bioasekurację, lecz nie wszyscy rolnicy chcą z niej korzystać. To są różne czynniki i nie spełniają tego, co powoduje zamykanie hodowli. I to jest nagminne. Wielkopolska, a ściślej stare województwo leszczyńskie, było zagłębiem trzody chlewnej. Tam piętnaście lat temu było prawie 200 tuczników na jeden hektar. To była skala nieporównywalna i biliśmy wszystko na głowę. Dzisiaj jest taka sytuacja, że jest dwóch hodowców albo jeden hodowca w danej miejscowości. Tak to zostało zdziesiątkowane. Więc tutaj, w tej gałęzi, to naprawdę z jednej strony jestem optymistą, bo ci, co to przetrzymają, uzyskają pewnie lepsze ceny, ale z drugiej strony – ze strony konsumenta – muszą się liczyć z tym, że za jakiś czas wieprzowina czy wyroby z tego mięsa będą horrendalnie drogie. Naprawdę statystyka na rynku krajowym jest przerażająca. To, co się szacuje, ile jest na stanie polskiej hodowli, a ile jest holenderskiej, bo to też musimy odróżnić. Mamy system hotelowy, czyli po prostu warchlaki z Holandii i innych krajów. To nie są nasze świnie. Natomiast następna sprawa, o wołowinie troszeczkę powiedzieliśmy, ale krowy mleczne. Tutaj jest też niepokojąca sytuacja z dwóch przyczyn. Pierwsza przyczyna wynika z faktu, że ceny powindowały w dół i to jest niepokojące. Druga przyczyna to są obserwacje w mojej gminie czy powiecie i jest to tendencja rezygnacji z hodowli bydła z uwagi na to, że jest to branża bardzo odpowiedzialna, pracowita itd. Młodzi ludzie, zwłaszcza młodzi rolnicy, dam taki przykład, że młody chłopak przyprowadza dziewczynę, a ona mu o 5 godzinie wstawiać nie będzie. To jest naturalne i zrozumiałe, ale jest to jedną z przyczyn, dlaczego hodowla jest likwidowana. Z reguły upadają te hodowle, powiedzmy mniejsze do średnich, natomiast te potencjalne duże hodowle się utrzymują i też się rozwijają. Te hodowle, które przekraczają 300-400 sztuk krów mlecznych one się rozwijają na większe. Oczywiście pod warunkiem, że dysponują potencjałem – mówimy tutaj o potencjale hektarowym. Nie da się utrzymać 300-400 krów na 100 hektarach, bo to się nie da. Średnio na jedną krowę powinien przypadać co najmniej jeden hektar. Natomiast jeśli to jest realizowane w sposób tzw. sztuczny, gdzie połowę paszy i innych surowców do hodowli należy dokupić, to zaczyna mijać się to z celem. 

Zobacz także: Ceny żywności dalej będą rosły? Gantner: Będzie to zależało od wielu, często nieprzewidywalnych czynników

swiatrolnika.info 2023