Talk icon

Informacje

02-02-2021

Autor: Monika Faber

Marek Miśko: rolnik z Pomorza został wywłaszczony przez państwo!

Marek Miśko

Dyrektor Polskiego Związku Futrzarskiego Marek Miśko w rozmowie z Radiem Maryja odniósł się do sytuacji hodowcy norek z Pomorza, który w wyniku działań państwa stracił cały majątek. Straty szacowane są na około 10 milionów złotych, lecz hodowca nie może liczyć na żadne odszkodowanie, mimo zapewnień o nagrodzie. Według Miśki takie działania nie mają nic wspólnego z “państwem prawa” i przypominają metody bolszewickie, dodatkowo inspirowane z zagranicy.

Marek Miśko: uważamy, że rozporządzenie jest wadliwie napisane

W dniu wczorajszym w Polsce zarejestrowano pierwsze przypadki zakażenia SARS-CoV-2 u norek. Wirus został zdiagnozowany na fermie w województwie pomorskim, na terenie powiatu kartuskiego. Obecnie trwa tam ubój zwierząt.

Według hodowcy z Pomorza wątpliwości budził proces badania norek, choć inspektor utrzymuje, że próbki były pobierane w sposób należyty.

Dyrektor Polskiego Związku Futrzarskiego Marek Miśko wyjaśnił, że próbki zostały pobrane od norek metodą PCR, gdzie według Państwowego Instytutu Badań Weterynaryjnych w Puławach nawet 80 procent wyników może być nieprawdziwe. Przedstawiciele Polskiego Przemysłu Futrzarskiego poprosili o ponowne badanie badanie za pomocą surowicy krwi, aby mieć 100-procentową pewność, że zwierzęta są zarażone

Zdrowie publiczne jest najważniejsze, natomiast musimy mieć pewność, gdy odbieramy komuś własność, szczególnie jeśli nie jest ona wpisana w ustawie jako element odszkodowawczy

– podkreślił Miśko.

Odnosząc się do kwestii “nagrody” dla hodowcy norek, Marek Miśko skrytykował sytuację w której człowiek za cały dorobek swojego życia może otrzymać w zamian puchar od powiatowego lekarza weterynarii za to, że pomógł w ubijaniu zwierząt:

Mamy do czynienia z sytuacją, gdzie człowiek, który traci dorobek całego życia (szacuje go na około 10 milionów złotych) – mówimy o utylizacji sprzętu, wiat oraz zabicie zwierząt – nie dostanie odszkodowania, a jedynie może liczyć na nagrodę od powiatowego lekarza weterynarii za to, że pomógł w ubijaniu zwierząt. Nagrodą może być 100 czy 500 złotych, ale równie dobrze może to być puchar. Ustawa tego nie określa. Stąd nasze obawy. Jeżeli wirus miałby być wykryty, należy zrobić wszystko, aby powtórzyć badanie. Dlatego uważamy, że rozporządzenie jest wadliwie napisane. Nie widzimy, by coś stało na przeszkodzie, żeby powtórzyć badania, które trwają 2-3 dni i mieć 100-procentową pewność, tym bardziej, że urzędnicy państwowi są odpowiedzialni za wydawanie publicznych pieniędzy, bo koszty utylizacji ponosi również państwo. To nie będą małe pieniądze.

Czytaj też: Szczepan Wójcik: Każe nam się ubijać zwierzęta bez odszkodowania!

Marek Miśko: to nie jest państwo prawa. To się w dawnych czasach nazywało bolszewizmem.

Marek Miśko odniósł się również do pytaniaMarek Misko 02 "Czy tego typu działania ze strony państwa nie są swego rodzaju realizacją Piątki dla zwierząt?":

Tak szybka reakcja i brak dobrej woli, żeby ponowić próbki, może być zamiennikiem tak zwanej Piątki dla zwierząt. Jeżeli nie udało się – tak domniemamy – zlikwidować hodowli na futra w Polsce za pomocą ustawy, ktoś wpadł na bardzo chytry pomysł, aby wyeliminować hodowlę z Polski za pomocą koronawirusa i natychmiastowej eksterminacji zwierząt w całym kraju. Bez odszkodowań. To uwłaczające.

Zapytany o dalsze działania w tym kontekście Polskiego Związku Przemysłu Futrzarskiego, Marek Miśko podkreślił, że nie zostawią żadnego hodowcy samego i będą walczyć o swoją własność w polskich sądach, a jeśli sytuacja ich do tego zmusi poszukają sprawiedliwości w międzynarodowych arbitrażach:

Nie pozostawimy żadnego polskiego hodowcy. Pójdziemy z tym do polskich sądów, aby odzyskać naszą własność i utracone pieniądze od Skarbu Państwa. Jako Polakom jest nam bardzo ciężko przyznać, bo uważamy, że nasze sprawy powinny być załatwiane w Polsce, ale jeżeli to nie pomoże, będziemy szukali sprawiedliwości w arbitrażach międzynarodowych. Bardzo z tego powodu boleję, ale jeśli państwo polskie wywłaszczając swoich obywateli i nie oddając im pieniędzy, zamierza tak nas traktować, to nie będziemy mieli innego wyjścia. Zastosujemy wszelkie możliwe środki prawne, aby wystąpić – łącznie z pozwami zbiorowymi – przeciwko Skarbowi Państwa, by odzyskać pieniądze i naszą własność. Własność jest jednym z przymiotów każdego obywatela. Nie wolno jej nikogo pozbawić, nie gwarantując mu odszkodowań. To jest tak, jakby przez jakiś teren miałaby przejść autostrada. Wszyscy jej potrzebują, ale na środku jej przyszłego biegu stoi dom. Państwo musi zapłacić całość rynkowej wartości właścicielowi, żeby poprowadzić trasę dalej. Nie można powiedzieć, że to bardzo ważna społecznie sprawa, dlatego wyrzucamy go z tego domu i nie dajemy mu odszkodowania. To dzisiaj dzieje się z polskimi hodowcami. To nie jest państwo prawa. To się w dawnych czasach nazywało bolszewizmem

– podsumował Dyrektor Polskiego Związku Futrzarskiego Marek Miśko.

radiomaryja.pl

swiatrolnika.info 2023