O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Informacje

14-02-2020

Autor: Świat Rolnika

Producenci żywca wołowego – jak są okradani?

żywiec wołowy

Producenci żywca wołowego są jednym ze strategicznych sektorów polskiego rolnictwa. Ilość rolników zajmujących się hodowlą bydła mięsnego oraz producentów żywca wołowego rośnie z roku na rok. W siłę rosną także, albo przede wszystkim, inne elementy sektora wołowiny – rzeźnie oraz związane z nimi podmioty zajmujące się skupem oraz obrotem żywca wołowego. Gdzie tak naprawdę trafiają zyski generowane przez hodowców i producentów żywca wołowego? Czy podział środków w ramach łańcucha produkcji mięsa wołowego jest sprawiedliwy?

Producenci żywca wołowego w unijnej czołówce

Do początku 2019 roku produkcja żywca wołowego była drugą obok produkcji drobiu, najszybciej rozwijającą się gałęzią produkcji zwierzęcej. Rosnące światowe zapotrzebowanie na wołowinę, otwieranie nowych rynków zbytów dla wołowiny z Polski stało się sumptem rozwoju gospodarstw zajmujących się opasem. Tak sprzyjające warunki do rozwoju produkcji w krótkim czasie spowodowały, że w stosunkowo krótkim czasie, z eksportera netto cieląt – donora dobrego materiału do opasu dla innych państw, staliśmy się potęgą w opasie, uboju oraz eksporcie mięsa wołowego.

Produkcja żywca szansą polskiego rolnictwa

W samym 2018 roku z Polski wyeksportowano 235,5 tys. ton mięsa schłodzonego, o wartości 893 mln euro, a mięsa mrożonego - 67 tys. ton o wartości 242 mln euro. Taka skala eksportu oraz produkcji powoduje, że Polska znajduje się w czołówce unijnych sektorów produkcji wołowiny. Nadal niskie, choć rosnące spożycie wewnętrzne wołowiny w Polsce, szanse na otwarcie kolejnych rynków dla naszej wołowiny, poprawiająca się jakość oraz powtarzalność polskiego surowca pozwalają sądzić, że kierunek ten będzie najbardziej przyszłościowym dla polskiego rolnictwa, a jego rozwój może stać się ważnym źródłem dochodów budżetu państwa.

Wszystkie te optymistyczne wizje nie spełnią się jednak bez realizacji jednego, podstawowego warunku – polscy rolnicy, polscy producenci żywca wołowego muszą na tej produkcji zarabiać. W przeciwnym razie nie będzie mowy o nowych wstawieniach cieląt, odsadków ani o produkcji. Skończy się budowanie marki kolejnego, polskiego hitu eksportowego – polskiej wołowiny.

Producenci żywca muszą optymalizować koszty

Długi cykl produkcyjny wynoszący w przypadku buhajów blisko 2 lata, wysokie koszty zakupu lub produkcji dobrej jakości materiału do opasu, wysoka pracochłonność – to tylko kilka czynników warunkujących to, że producenci żywca wołowego mierzą się z trudnym zadaniem. Nie jest więc łatwo na niej zarobić. Okazuje się jednak, że polscy producenci opasają coraz wydajniej. Opieranie opasu o zwierzęta czystorasowo mięsne, krzyżówki towarowe stają się coraz częstszą praktyką. Producenci z coraz większą uwagą analizują koszty pasz, bilansują dawkę pokarmową, zwracają uwagę na rolę prewencji weterynaryjnej – optymalizują produkcję, trzymając koszty w ryzach. Niestety, okazuje się, że nie gwarantuje to uzyskania satysfakcjonującego zarobku – wynagradzającego 24 miesiące obsługi zwierząt. Elementem, który finalnie decyduje o tym, czy inwestycja (bo tak do opasu bydła należy podchodzić) się powiodła, jest sprzedaż bydła. Okazuje się, że decyzja do kogo i na jakich warunkach sprzedamy wyprodukowany żywiec, staje się kluczowym czynnikiem warunkującym opłacalność produkcji. I tu zaczynają się problemy.

Tomasz Nowakowski: Bez innowacji w rolnictwie nie ma zrównoważonego rozwoju

W Polsce funkcjonują dwa modele zgodnie z którymi wyceniana jest wartość sprzedawanych zwierząt. Pierwszy z nich – funkcjonujący już praktycznie wyłącznie w Polsce - sprzedaż na tzw. wagę żywą oraz drugi, powszechnie stosowany w Europie – system oceny poubojowej EUPOP.

Z praktyki wynika jedno – zarówno jedna, jak i druga metoda są wadliwe i stwarzają możliwości oszukania, bądź co trafniej opisuje sytuację – okradzenia rolnika.

Sprzedaż żywca zgodnie z wagą żywą

To najbardziej znany, najprostszy i niestety powszechnie funkcjonujący system rozliczania się z producentami żywca wołowego. Opiera się on na określeniu masy ciała zwierzęcia i po dokonaniu potrącenia tzw. kalo-rozliczenie wg wcześniej ustalonej ceny.

Brzmi niepozornie. Okazuje się jednak, że za tak prostą i niebudzącą zastrzeżeń metodą kryje się wiele sposobów na zmniejszenie należności dla rolnika. Po pierwsze – waga. Trudno wyobrazić sobie profesjonalnie prowadzone gospodarstwa, w którym producenci żywca wołowego, nie dokonują systematycznych, kontrolnych ważeń. Niestety, praktyka pokazuje, że tylko niewielki procent gospodarstw posiada wagi. Z uwagi na to, w momencie sprzedaży zwierząt, ważenie dokonywane jest na mobilnej wadze kupującego. W teorii nie powinno stanowić to problemu. Wagi muszą posiadać przecież legalizację i w sposób niebudzący zastrzeżeń, bezbłędnie określać masę zwierząt. Czym więc wytłumaczyć fakt, że przedstawiciele skupów żywca, jak i pośrednicy w obrocie żywcem mniej chętnie odwiedzają rolników, których gospodarstwa wyposażone są w wagi lub mają możliwość dodatkowego przeważenia samochodu odbierającego zwierzęta?

Gra toczy się o ogromne pieniądze

Rozmawiając z praktykami – hodowcami i producentami, czytając fora rolnicze, przykłady sposobów zaniżania masy zwierząt się mnożą. Piloty, magnesy zakłócające prawidłową pracę legalizowanych wag, dodatkowe obciążanie samochodów przed załadunkiem zwierząt - (worki z piaskiem, zbiorniki z wodą). Inwencja twórcza w tym zakresie jest niestety bardzo duża. Nie jest to jednak dziwne – gra toczy się o ogromne pieniądze. Kolejnym problemem jest tzw. kalo-potrącenie odpowiedniego procentu masy ciała zwierzęcia związana z jego okarmieniem. Akceptowalnym poziomem przedmiotowego kalo jest około 5%. I tu znowu praktyka pokazuje, że jest zupełnie inaczej. Wielu producentów rolnych, koncentrując się na zaproponowanej przez odbiorcę cenie, zapomina jak ważne jest ustalenie poziomu potrącenia, które zostanie zastosowane. Częstokroć, po dokonanej transakcji w trakcie dokonywanej analizy zysków lub strat całego procesu produkcyjnego, okazuje się, że zastosowane potrącenie było wyższe niż akceptowalne 5%. Zdarzają się tereny – w których rolnicy skazani na konieczność sprzedaży zwierząt pośrednią w obrocie godzą się na nawet 10% potrącenie.

Praktyki budzące sprzeciw

Skoro tak łatwo zafałszować odczyt wagi oraz skoro nie ma możliwości skontrolowania prawidłowości dokonania tego pomiaru – należy zadać sobie pytanie, dlaczego rolnicy decydują się na taką sprzedaż. Odpowiedź jest prosta. Często nie mają innego wyjścia. Produkując małe partie żywca, nie mając możliwości sprzedaży do rzeźni ilości zwierząt odpowiadającej całemu transportowi – rolnik zmuszony jest na korzystanie z usług pośrednika w obrocie zwierzętami lub skupów żywca bezpośrednio lub pośrednio związanymi z konkretnymi rzeźniami. Sytuację tę utrwala duże rozdrobnienie produkcji i niski poziom integracji poziomej producentów żywca wołowego. Z terenu płyną także sygnały, że wiele rzeźni zdecydowanie bardziej ceni sobie model współpracy z pośrednikami zwanymi w terenie "handlarzami" niż z ciężko pracującymi rolnikami. Z jednej strony handlarze są w stanie faktycznie lepiej zaspokoić potrzeby rzeźni na bydło, z drugiej jednak strony praktyki handlarzy opisywane przez rolników budzą mocny sprzeciw. Nikt jednak otwarcie nie protestuje – kolejne partie żywca rosną, a rolnicy obawiają się, że manifestując niezadowolenie, mówiąc o dokonanych na nich oszustwach zostaną pozbawieni możliwości sprzedaży zwierząt w ogóle.

Sprzedaż żywca zgodnie z EUROP

Drugim, rzetelniejszym i pewniejszym sposobem rozliczania się za żywiec wołowy jest wycena wartości zwierząt na podstawie konformacji tuszy – czyli zgodnie z wyceną EUROP.

Jest to metoda rzetelniejsza, bo umocowana prawnie. W domyśle – system klasyfikacji tusz wołowych EUROP został stworzony w celu zapewnienia odpowiedniej zapłaty producentom za wyprodukowane zwierzęta, opartej o rzetelną i obiektywną ocenę jakości tusz. Drugim ważnym celem było zwiększaproducenci żywcanie przejrzystości rynku w zakresie handlu tuszami wołowymi oraz właściwe ustalanie cen w notowaniach na terenie całej Unii Europejskiej. Przepisy dotyczące klasyfikacji tusz zwierząt rzeźnych w Polsce określają obowiązek podjęcia klasyfikacji przez ubojnie oraz obowiązek prowadzenia nadzoru nad klasyfikacją przez Inspekcję Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.

W Polsce tusze wołowe klasyfikuje się metodą wizualną. Rzeczoznawca określa klasę uformowania i otłuszczenia, oceniając stopień rozwinięcia mięśni, poziom otłuszczenia tuszy i porównuje wygląd tuszy ze wzorcami poszczególnych klas. Klasę jakości handlowej według systemu EUROP oraz masę tuszy należy określić w czasie jednej godziny od momentu rozpoczęcia procesu uboju.

Motywacja do pracy nad jakością

Brzmi dobrze. Obiektywny, niezależny rzeczoznawca ocenia tusze. Co więcej, system ten jest skonstruowany tak, że producenci żywca wołowego premiowani są za pracę nad zwiększaniem jakości uzyskiwanych z wyprodukowanych przez niego tusz, co powinno go motywować do pracy nad jakością. Niestety, także w tym przypadku, osoby związane z sektorem produkcji mięsa wołowego znalazły sposoby na zarobienie dodatkowych pieniędzy. Przy czym…mówimy tu nie o dodatkowym zysku dla sektora, gdyż w ramach działań tych osób wartość tuszy jako takiej nie zmienia się, ale o okradaniu rolników. Pieniądze za ciężką wielomiesięczną, ponadnormatywną pracę nie trafiają do rolnika o do osób, które tego rolnika po prostu okradły.

Zrównoważona produkcja rolna przyszłością rolnictwa?

Jak wyjaśniamy powyżej, metoda oceny EUROP opiera się na "obiektywnej ocenie rzeczoznawcy". I tu warto na chwilę się zatrzymać. Zgodnie z systemem funkcjonującym w Polsce, każda ubojnia sama zatrudnia rzeczoznawców. Nie państwo, nie ministerstwo, nie żadna organizacja producencka, ale rzeźnia. Dla lepszego zobrazowania sytuacji - to od rzeczoznawcy – jego oceny konformacji tuszy oraz stopnia otłuszczenia zależy cena za kg WBC, zgodnie z którą wynagrodzony zostanie rolnik. Jednocześnie, to rzeźnia decyduje o wielkości uposażenia przedmiotowego rzeczoznawcy. Mamy świadomość, że są to osoby posiadające uprawnienia państwowe, na bieżąco szkolone, a ich umiejętności standaryzowane oraz że ich praca polega na stałej kontroli z GIJHARS. Niestety, przy tak skonstruowanym systemie wynagradzania rzeczoznawców, bardzo ciężko przekonywać rolników, że rzeczoznawcom warto zaufać i bezrefleksyjnie poddawać się ich ocenie. Decydują przecież tylko o tym, czy prowadzony przez rolnika przez ostatnie, długie miesiące opas w ogóle przyniósł jakiś zysk, czy pokrył koszty związane z zakupem.

Jak wspomnieliśmy powyżej, przedmiotowi rzeczoznawcy podlegają kontroli. To prawda. Dokumentacja w rzeźniach musi się zgadzać. I tak zapewne jest. Ilość tusz sklasyfikowana w kategorii U czy E (najbardziej cennych) musi się zgadzać z ilością tusz w tych, jak i w innych klasach na dokumentach rozbioru czy wysyłki. Czy jednak zwierzęta, które oddaliśmy faktycznie się tak "wybiły", czy też inne zwierzęta w danej partii produkcyjnej osiągnęły takie wyniki - z takimi pytaniami zmagają się sprzedający bydło rolnicy.

Co znaczy "niezwłocznie"?

Oczywiście, rolnikowi przysługuje prawo do odwołania się od decyzji podjętej przez rzeczoznawcę. Zgodnie z obwiązującymi przepisami, zakład dokonujący uboju oraz klasyfikacji zwierząt zobowiązany jest niezwłocznie poinformować osobę odstawiającą do sprzedaży zwierząt o decyzji rzeczoznawcy. W praktyce niestety termin "niezwłocznie" nie został jednak dookreślony. Oznacza to, że w niektórych przypadkach "niezwłocznie po dwóch tygodniach", osoba, która odstawiała zwierzęta do uboju może zapoznać się z tym, w jakiej klasie sklasyfikowane zostały tusze. Jak więc może się odwołać, skoro nie ma możliwości, żeby po dwóch tygodniach dokonać ponownej oceny tuszy z danego zwierzęcia, gdyż została ona już dawano rozebrana lub wyeksportowana.

Nie bez przyczyny wskazaliśmy także, że o decyzji rzeczoznawcy informowana jest "osoba oddająca zwierzę to rzeźni", rezygnując z określenia "rolnik", "producent żywca". Nie zawsze, osoba, która finalnie oddawała zwierzęta na ubój to rolnik – może być to wspomniany wcześniej handlarz. I tu ponownie zaczynają się schody. Jaką pewność mają mieć hodowcy, producenci żywca wołowego, że okazywana im podczas rozliczania dokumentacja odpowiada tej faktycznie dostarczonej przez rzeźnie, a nie jest tylko przerobionym jej wycinkiem?

W kontekście przytoczonych powyżej sytuacji jeszcze ciekawszym staje się wątek braku zainteresowania rzeźni wprowadzeniem obiektywnej – tym razem automatycznej – oceny jakości tusz wołowych. Pomimo że od 2014 roku została umożliwiona klasyfikacja EUROP z użyciem maszyn. Przeprowadzono także proces kalibracji urządzenia do warunków polskich. Czy brak zainteresowania można odczytywać jako próbę utrzymania status quo, patologiom związanych z rozliczaniem się z producentami żywca wołowego?

Jacek Podgórski: podatek od mięsa jest inicjatywą ideologiczną

Analizując problem uczciwości, rzetelności rozliczania się z producentami żywca wołowego nie sposób nie natrafić na wskazania producentów, gdzie bydło warto oddać – bo jest uczciwie, oraz na przestrogi – gdzie nie warto, bo zbieżne jakościowo partie produkcyjne wybijają się tam w zdecydowanie niższych wagach bądź osiągają niższe od zakładanych klasy. Dlaczego, rozmawiając z rolnikami można trafić na powtarzające się nazwiska osób związanych z rzeźniami i skupami przed którymi jasno ostrzegają producenci, dlaczego wreszcie, wskazują na niejasne powiązania pomiędzy wspominanymi już handlarzami a osobami odpowiadającymi za skupy w rzeźniach?

Co zrobić, żeby nie dać się okraść?

Jak wskazaliśmy wcześniej, jednym z podstawowych problemów producentów wykorzystywanym przez nieuczciwych kupujących jest duże rozdrobnienie produkcji oraz wynikający z tego barak zdolności pojedynczych gospodarstw do wyprodukowania dużych i jednolitych partii produkcyjnych – najbardziej interesujących rzeźnie. Wynikają z tego dwie rzeczy. Po pierwsze, produkując powinniśmy koncentrować się na takiej organizacji cyklów produkcyjnych w gospodarstwie, aby sprzedawać rzadziej, a więcej zwierząt. Po drugie – WSPÓŁPRACUJMY. Tworzenie grup producentów, zrzeszanie się w organizacje producenckie oraz tworzenie grup sprzedażowych sprowadza się do jednego - pozwala wykorzystać efekt skali i stać się partnerem do rozmów dla uczciwych rzeźni.

Jak niejasne praktyki kupujących wpływają na sektor i gospodarkę

Mimo trwającego obecnie na rynku żywca wołowego kryzysu, prognozy napawają optymizmem. Negocjowane są kolejne rynki zbytu, z coraz większymi nadziejami patrzymy w kierunku Chin jako państwa o ogromnym zapotrzebowaniu na wołowinę. Jeżeli polskim producentom żywca wołowego, stworzone zostaną odpowiednie warunku do produkcji, jeżeli ich interesy będą odpowiednio reprezentowane i bronione - eksport tusz wołowych oraz wołowiny będzie rósł dostarczając wpływów do budżetu państwa. Jeżeli jednak obrót żywcem wołowym będzie w dalszym ciągu wiązał się z takimi zagrożeniami jak obecnie, coraz więcej producentów będzie decydowało się na transakcje sprzedaży żywych zwierząt za granicę, bo w opinii rolników jest to obecnie najbezpieczniejszy sposób sprzedaży. Tam ubite, rozebrane i rozdystrybuowane przyniosą korzyści gospodarkom innych państw. Inni podejmą bardziej dramatyczne decyzje i zaprzestaną produkcji.

Materiał opublikowany na łamach "Świata Rolnika Biznes"/ Fot. Pixabay/wSensie

swiatrolnika.info 2023