Informacje
03-08-2020
Greenpeace musi istnieć w przestrzeni publicznej, w przeciwnym razie kończą się środki od darczyńców i nie ma jak rozliczyć się z przeprowadzonych akcji. NGO’sy, które nie dają o sobie znać kontrowersyjnymi akcjami bardzo szybko zapadają w niepamięć, a na to największa organizacja “ekologiczna” w Polsce pozwolić sobie nie może.
Greenpeace rozwiesił baner na gmachu Ministerstwa Środowiska
O organizacji Greenpeace Polska za długo było cicho dlatego aktywiści znów postanowili dać o sobie znać, wspinając się na gmach Ministerstwa Środowiska. Na celowniku znalazł się minister środowiska Michał Woś, który, wnioskując z grafiki banera, jest marionetką Lasów Państwowych. Zdaniem aktywistów minister Michał Woś “nie zajmuje się ochroną przyrody, tylko realizuje rabunkową politykę szefów koncernu Lasy Państwowe”. Co ciekawe, jeszcze przed aktywistami na miejscu pojawili się reporterzy stacji TVN24.
“STOP DEWASTACJI. CZAS NA OCHRONĘ” – takie hasło widnieje na rozwieszonym banerze. Enigmatyczne hasło, za którym kryją się postulaty wyjęcia spod wycinki min. 15 proc. lasów w Polsce, w tym wszystkich najstarszych i najcenniejszych drzewostanów. Aktywiści również chcą zakazu wywożenia zalegających w lesie drzew, które zostały wycięte w ramach planów urządzania lasów.
Problem polega na tym, że sami aktywiści nie potrafią sprecyzować, czym, według nich, jest stary las. Generalnie cel ochrony aktywistów z organizacji ekologicznych zmienia się w zależności od sytuacji.
Przedstawicielka tej organizacji [Greenpeace Polska – przyp. red.] udzieliła mi informacji na Twitterze, że według nich to są drzewostany, które mają sto lat. Jest to dla mnie dziwne kryterium wieku, jeżeli blisko sto lat w Polsce funkcjonują Lasy Państwowe. To pokazuje, że jeżeli dziś jakieś drzewostany są stuletnie, to najczęściej są sadzone ręką człowieka. W związku z tym dlaczego akurat te mają być cenniejsze? Dlaczego akurat te stuletnie są uznawane za bardzo stare? To pierwsza rzecz, która jest nieprecyzyjna, ale bardzo dobrze brzmi w przekazie medialnym
– mówiła w moim programie wiceminister środowiska Małgorzata Golińska.
Greenpeace zachowuje się jak rozwydrzone dziecko, które uważa, że mu wszystko wolno. Państwo z dykty i paździerza?
https://twitter.com/Swiat_Rolnika/status/1290184217255505920
Greenpeace robi, co mu się żywnie podoba. Napis wyklejony trocinami drewna na biurowcu Lasów Państwowych? – nie ma sprawy. Wejście na dach gmachu Ministerstwa Środowiska? – żaden problem. A może zablokowanie statku z węglem? – ależ oczywiście. Czy jakiś aktywista poniósł konsekwencje zgodnie z art. 288 Kodeksu Karnego? Nie. Jedyne konsekwencje, jakie ponoszą aktywiści to zatrzymania na komendzie policji. Art. 288 KK jasno określa kary za zniszczenie cudzej własności. Sprawcy podlegają karze grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności nawet do pięciu lat.
Zastanawiam się, czy nie powinniśmy bardziej radykalnie podejść do zapisów prawnych co do takich właśnie działań. Jak widać to nie jest jedna przypadkowa akcja, to są zorganizowane, zmasowane akcje, coraz bardziej radykalne i coraz trudniejsze do zrozumienia wszystkim tym, którzy chcieliby żyć zgodnie z prawem, jeśli oczekuje się kary, a decydenci mówią, że w polskim prawie nie ma na to paragrafu. (...)Być może nadszedł czas, byśmy do porządku prawnego wprowadzili określenie ekoterroryzmu i żebyśmy obrali to w jakieś ramy prawne
– powiedziała w programie Polska na serio wiceminister środowiska Małgorzata Golińska.
Czytaj także: Pogotowie dla Zwierząt zebrało ponad milion, ale nawet misek nie kupili!
Fot.: Świat Rolnika