Informacje
25-11-2014
Udział żywności w koszyku Polaków to 22-23 proc. To nadal bardzo dużo, bo w tych najwyżej rozwiniętych krajach jest to w okolicach 15 proc...
Udział żywności w koszyku Polaków to 22-23 proc. To nadal bardzo dużo, bo w tych najwyżej rozwiniętych krajach jest to w okolicach 15 proc. Ale to jest kwestia specyfiki kulturowej, zróżnicowania majątkowego i zamożności społeczeństwa - wyjaśnia Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Jak podkreśla, udział żywności będzie w dalszym ciągu stopniowo spadał (25 lat temu, na początku transformacji ustrojowej, wynosił ok. 50 proc.). Jednak nie oznacza to, że Polacy będą konsumować mniej. Będzie się zwiększał udział innych zakupów.
- Polacy szukają dobrego produktu, a kiedy już coś wybiorą, to poszukują optymalnej, czyli najniższej ceny - mówi Andrzej Faliński. - Wciąż cena jest głównym kryterium wyboru, ale w dużym stopniu decyduje też jakość. To nie jest tak, że Polacy szukają absolutnie najtańszych produktów, których zresztą na półkach nie znajdą zbyt wiele, w liczbach bezwzględnych jest to zaledwie kilkanaście procent. Wybierają natomiast dobre artykuły w korzystnej cenie.
Jednocześnie konsumenci są otwarci na innowacje - wybierają inne produkty, opakowania, są ciekawi nowych smaków, wypróbowują nowe połączenia produktów. - Ma to swój wyraz chociażby w zarządzaniu kulturą oferty przez firmy dyskontowe - wskazuje Faliński. - Coraz częściej oferowane są tam produkty z różnych krajów, organizowane są dni wybranych kuchni oraz inne formy tego rodzaju przyciągania promocyjnego.
- Widać, że zainteresowanie konsumentów idzie w kierunku poręcznych produktów, tzw. convenience - tłumaczy Faliński. - W gazetkach dużo pisze się o nowych opakowaniach, gotowych produktach czy kompozycjach. Na przykład gdy konsument kupuje mięso, to dołączane są do niego sugestie, jak przyrządzić z niego dobrą i szybką potrawę.
Zapowiadane na ten rok słabe zbiory polskich rolników i sadowników raczej nie zmienią cen żywności na tyle, by polskie rodziny wydawały na nią proporcjonalnie więcej niż przed rokiem. Polska rodzina przeznacza na to 19,6 proc. swojego budżetu.
Pod względem tego, jak duży odsetek w rodzinnym budżecie zajmują wydatki na jedzenie jesteśmy na 43 pozycji spośród 84 krajów świata, wziętych pod uwagę w opracowaniu amerykańskiego Departamentu Rolnictwa. Proporcjonalnie mniej na śniadania, obiady i kolacje wydają m.in. mieszkańcy Wielkiej Brytanii, Francji, Węgier i Kolumbii.
Warto przytoczyć Prawo Engla czyli empiryczną zależność ekonomiczną mówiąca, że w miarę wzrostu dochodów udział wydatków na żywność w wydatkach ogółem się zmniejsza; innymi słowy, dochodowa elastyczność popytu jest w przypadku żywności w przedziale od 0 do 1. W przypadku wydatków na odzież i mieszkanie udział nie zmienia się, czyli przyrost popytu na te dobra i przyrost dochodów są równe, dochodowa elastyczność popytu jest równa jedności. Wydatki na samochody, podróże, biżuterię, meble, ochronę zdrowia, czy wypoczynek wzrastają z kolei w tempie szybszym od tempa wzrostu dochodów, czyli współczynnik dochodowej elastyczności popytu na nie jest większy od 1.
Bezwzględna wysokość wydatków na artykuły żywnościowe rośnie wraz ze wzrostem dochodu oraz liczby osób w gospodarstwie domowym, jednak jednocześnie udział żywności w całości wydatków zmniejsza się wraz ze wzrostem dochodu.
Gdyby Polacy zarabiali więcej pieniędzy, to wartość procentowa wydatków na żywność byłaby mniejsza. Podobnie, kiedy ceny żywności spadają.
źródło: Newseria.pl/red, fot:.MF