Informacje
19-03-2022
Polska, Turcja, Finlandia i Holandia są najbardziej narażone gospodarczo z powodu wojny – przekazuje w swojej najnowszej analizie Goldman Sachs.
Według analityków, na stopień zagrożenia wpływa przede wszystkim stopień podobieństwa i różnic w eksporcie i imporcie między danym krajem a Rosją. Zwrócili oni również uwagę na udział powyższych krajów w całkowitym imporcie rosyjskiej ropy. Podkreślono, że od początku wojny ceny ropy wzrosły o 8 proc., a ceny gazu w Europie i ceny pszenicy wzrosły średnio o 25 proc.
Rosja i Ukraina mają znaczny udział w kluczowych surowcach
W najnowszej analizie poświęconej gospodarczym "przegranym" i "wygranym" konfliktu w Ukrainie Goldman Sachs oparł się na teorii ujawnionej przewagi komparatywnej. Oznacza to, że kraje, które importują towary i usługi, które Rosja i Ukraina eksportują, ucierpią w większym stopniu niż te, które eksportują towary i usługi importowane przez Rosję i Ukrainę. Zyskają kraje, które stanowią konkurencję dla Rosji i Ukrainy na wspólnym polu eksportu.
Ten mechanizm jest widoczny w dotychczasowym wzroście cen ropy, gazu i pszenicy.
"Zmniejszenie podaży towarów i usług eksportowanych przez Rosję i Ukrainę będzie powodować wzrost cen na tych rynkach" – wskazali analitycy.
"Podobnie, zmniejszenie światowego popytu na towary i usługi, które Rosja i Ukraina importują, spowoduje spadek cen na tych rynkach" – wyjaśnili.
Goldman Sachs podkreślił, że nie ma znaczenia relatywnie mały wpływ Rosji i Ukrainy na światowe PKB – kraje te są łącznie odpowiedzialne za ok. 2,5 proc. tego wskaźnika. Jednak oba kraje odpowiadają za "znacznie większy" udział w światowym eksporcie kluczowych surowców: ropy (12 proc.), gazu ziemnego (9 proc.), pszenicy (25 proc.), kukurydzy (14 proc.) i niklu (11 proc.)
Goldman Sachs: Wojna wpłynie na import produktów rolnych
Jak przypomniano, wraz z początkiem inwazji na Ukrainę pojawiła się perspektywa zmniejszenia ilości tych towarów. Poskutkowało to wzrostem cen: ceny ropy wzrosły o 8 proc., a ceny gazu w Europie i ceny pszenicy wzrosły średnio o 25 proc.
W tym ujęciu "kraje Europy Środkowo-Wschodniej (zwłaszcza Węgry i Czechy), Turcja oraz niektóre gospodarki zachodnioeuropejskie (Grecja, Włochy i Niemcy) są szczególnie narażone na skutki kryzysu". Jako "względnych zwycięzców", czyli kraje, które mogą stanowić alternatywne źródło dotychczas importowanych surowców, Goldman Sachs wymienił "większość gospodarek krajów Ameryki Łacińskiej, eksporterów ropy naftowej z regionu CEEMEA (Arabia Saudyjska, ZEA i Nigeria), a także Norwegia, Kanada, Australia i USA".
"Największymi importerami rosyjskiej ropy są kraje europejskie (zarówno wschodnie, jak i zachodnie) oraz Chiny; Europa kupuje zarówno ropę jak i produkty przetwórstwa ropy, a Chiny prawie wyłącznie ropę" – wskazali analitycy.
Dodali, że z państw europejskich największym importerami rosyjskiej ropy są Polska, Turcja, Finlandia i Holandia i dlatego kraje te "są najbardziej narażone" pod względem ekspozycji na import ropy naftowej. Chiny importują z Rosji "mniej niż 20 proc." ogółu ropy.
Wskazano, że "znaczna większość" rosyjskiego gazu jest eksportowana rurociągami do Europy, a gospodarki pozaeuropejskie mają "stosunkowo niewielki udział w rosyjskim LNG". Ze względu na istniejącą infrastrukturę zdolność Europy Zachodniej i Wschodniej do przestawienia się na inne źródła jest "znacznie utrudniona". Wyjątkiem jest Polska, której ekspozycja na import gazu z rosji jest "bardziej ograniczona" ze względu na znaczenie węgla w produkcji energii.
Wojna w Ukrainie wpłynie na import produktów rolnych.
"Egipt, Turcja, Bangladesz i Indonezja są czterema największymi importerami rosyjskiej i ukraińskiej pszenicy" – przypomniał Goldman Sachs.
Dodał, że "biorąc pod uwagę udział w całkowitym imporcie pszenicy, Turcja, Egipt, Zjednoczone Emiraty Arabskie ZEA i Izrael są najbardziej narażone na eksport rosyjskiej i ukraińskiej pszenicy".
Wśród krajów, które plasują się pomiędzy "przegranymi" i "wygranymi" znajduje się "większość" gospodarek azjatyckich.
"Ich ujawnione przewagi komparatywne są inne niż w przypadku Rosji i Ukrainy, ale bezpośrednie kontakty zazwyczaj ograniczone" – wyjaśnił Goldman Sachs.
Czytaj też: Znani ekonomiści: Wojna na Ukrainie podbije inflację. Będzie dwucyfrowa
PAP/fot.Twitter/Pixabay