Informacje
03-12-2014
Szukając na mapie Europy miejsca, gdzie Kowalski z Nowakiem spędzają swoje lipcowo-sierpniowe urlopy, warto przenieść wzrok za zachodnią granicę naszego kraju. Tam, szczególnie w północnej części Niemiec...
Szukając na mapie Europy miejsca, gdzie Kowalski z Nowakiem spędzają swoje lipcowo-sierpniowe urlopy, warto przenieść wzrok za zachodnią granicę naszego kraju. Tam, szczególnie w północnej części Niemiec, powszechnym zjawiskiem są hotele pełne polskich entuzjastów turystyki zarobkowej.
Ośrodki pracownicze, bo o nich mowa, to jednak dopiero przystawka w szerokim menu oferowanym Polakom przez ich sezonowych pracodawców. Przedstawiciele wszystkich grup społecznych, od bezrobotnych i studentów (ostatnio obie nazwy są sobie jednoznaczne), przez woźnych i nauczycieli, aż do rolników oraz drobnych przedsiębiorców mogą liczyć na obczyźnie na całą gamę niespodzianek, których w broszurach informacyjnych nie znajdą. W myśl przysłowia: „Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje” rodacy rozpoczynają wakacyjny maraton, każdego dnia o 4 nad ranem, w pośpiechu zajmując miejsca w pamiętających RFN i NRD autobusach dowożących zbieraczy owoców różnych na wielkoobszarowe plantacje. Tam czeka ich kolejne ściganie. Szukający dodatkowego zarobku muszą zmagać się z czasem i plagą Rumunów, albowiem owocowe drzewka to dobro wspólne, Niemiec stawkę godzinową kazał wybić sobie z głów, a przyjaciele znad Morza Czarnego przebierają rękoma z prędkością solidnej, specjalistycznej maszynki.
Sprint farmera
Kolejną konkurencją w owej niekończącej się olimpiadzie jest bieg z plastikowym talerzem po obiad. Najlepszym udaje się zjeść, inni płacą za swą opieszałość pustką w żołądku. Są jednak dni, kiedy przegrani mogą czuć się zwycięzcami. To wyjątkowy czas w sezonie, gdy na pracowniczych stołówkach natrafić można na hit w postaci smażonej mortadeli. Wyjściem z sytuacji jest wtedy oczekiwanie na nadejście zmroku i tłumienie głodu opryskiwaną wielokrotnie borówką amerykańską. Wtenczas, w niektórych częściach pól spotkać można rumuńskich pracowników, którzy w akcie desperacji testują na jadalność dojrzewające owoce jarzębiny. Na deser rodak rodakowi przypomina o zapierającej dech w piersiach stawce, jaka u większości pracodawców-plantatorów osiąga poziom, w przeliczeniu z akordu na godzinę, 4-5 euro. Kolorytu tym przezabawnym wczasom po drugiej stronie Odry dodaje możliwość obcowania z narodową kulturą i bogactwem gwar, w jakich porozumiewają się ze sobą kuracjusze - rodacy. Zbieranie owoców umilają bowiem pełne wzajemnej miłości merytoryczne debaty Górali z Hanysami, Kaszubów ze Ślązakami i Poznaniaków z licznymi reprezentantami Rzeszowa.
Niekorzystne LAST MINUTE
Polska „Wieża Babel” rozpada się wraz z końcem wakacji pod wpływem wstrząsów wywołanych szokiem przy pobieraniu wynagrodzenia. Jeszcze bardziej niż smażona mortadela zaskakują sumy potrącone z tytułu luksusowego zakwaterowania i wyżywienia. Nierzadko kwoty te przekraczają sumę pieniędzy, jaką „zarobkowi turyści” zabierają ze sobą w podróż powrotną. Nie pomoże kwaśna mina i reklamacje składane na miejscu w formie werbalnej ze wzmożonym efektem dźwiękowym, albowiem stos dokumentów w jęz. niemieckim podpisany przez każdego pracownika na początku sezonowej przygody, zabezpiecza pracodawcę przed ewentualnymi roszczeniami. Zostaje więc zrobić zdjęcie do wakacyjnego albumu i ruszyć czym prędzej w stronę rodzinnego domu, z uśmiechem na ustach i satysfakcją, że wspomnień nikt od wypłaty potrącić nie może. Warto zapamiętać słowa jednego z owocowo-warzywnych milionerów, który niegdyś, z okazji urodzin firmy, niczym dobry ojciec przemówił do polskich pracowników. „Niech powietrze będzie Wam wolnością”. Ja skorzystam na koniec z innej wolności, wolności słowa, bowiem takie mam prawo. Sezonowe wylewanie siódmych potów, choćby w LAST MINUTE, to oferta niewarta ceny jaką trzeba zapłacić. Nie wierzmy w bajki o euro, które rośnie na plantacjach. Ośmielę się sparafrazować polskiego wieszcza i rzeknę: „I ja tam byłem, samą wodę piłem, mortadelę jadłem, w pośpiechu wróciłem. A co widziałem, streściłem”.
źródło: Mariusz Kasiński/uniaeuropejska.org, fot:.MF