O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Informacje

30-06-2021

Autor: Sebastian Wroniewski

Hodowle zwierząt futerkowych – boom w polskiej branży futerkowej

Hodowle zwierząt futerkowych

Jeszcze kilka miesięcy temu rząd zdelegalizować polskie hodowle zwierząt futerkowych. Mimo ataku organizacji antyhodowlanych, dziś polski przemysł futrzarski nabiera wiatru w żagle, jakiego nie dostał jeszcze nigdy. Jak informuje Piotr Palutkiewicz z WEI, bez wątpienia mamy do czynienia z największym boomem w tej branży od blisko 30 lat. W górę poszybowały nie tylko ceny surowca, którym są w tym przypadku niewyprawione skóry z kilkudziesięciu najbardziej popularnych typów umaszczenia, ale również ta gałąź przemysłu związana z wyprawianiem i barwieniem skór futerkowych. Wyniki najnowszego badania opublikowanego przez „Puls Biznesu” wskazują, że spośród 25 najmocniejszych branż przemysłowych Unii Europejskiej – wyprawianie i barwienie skór futerkowych osiągnęły astronomiczny wręcz wzrost o 672,7 proc., zajmując tym samym trzecie miejsce w rankingu, zaraz po produkcji motocykli i wyrobów jubilerskich. Hodowcy mówią o początku siedmiu „tłustych” lat dla przemysłu futrzarskiego, a Polacy zacierają ręce, bo po niewybaczalnym błędzie Duńczyków z ubiegłego roku, dziś to my jesteśmy światowymi krezusami w tym segmencie.

Hodowle zwierząt futerkowych w Polsce rozwijają się

Jak opisuje Piotr Palutkiewicz, każdy, kto pomimo bardzo niekorzystnych warunków politycznych towarzyszących temu sektorowi, zdecydował się powalczyć o swoje gospodarstwa i przetrwał na rynku pomimo poważnych spadków, dziś może być w pełni zadowolony. Polskie hodowle zwierząt futerkowych nie tylko utrzymały się na powierzchni i nie tylko poradziły sobie z zagrożeniem wynikającym z koronawirusa, ale osiągają dziś największe wzrosty na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.

Rzeczywiście według danych przedstawionych przez największą aukcję skór naturalnych Saga Fur z siedzibą w Helsinkach, wzrosty cen skór są oszałamiające i dawno przekroczyły ponad 100% wartości z ubiegłego roku. Działająca jeszcze ostatkiem sił aukcja Kopenhagen Fur, jak i utrzymująca swą pozycję fińska Saga podają kolejne dane o wysokim wzroście cen z aukcji na aukcję i prognozują dalszą tendencję wzrostu cen skór norczych.

– czytamy na stronie WEI.

Jeżeli zaś chodzi o tak zwane Top Loty, czyli wyselekcjonowane skóry, one również uzyskują rekordowe wzrosty – świadczą o nich osiągnięte podczas ostatniej aukcji ceny. I tak też, za białą samicę w Top Lotach trzeba było zapłacić 190 euro/sztuka, czyli około 855,00 zł, natomiast Blackglama kosztowała już 425 euro za sztukę (1912,5 zł). Ogromne wzrosty dotyczą również żywych zwierząt. Fermy mające nadwyżkę norczych szczeniąt sprzedają je obecnie w przedziale cenowym od 270 do 337 zł. Prognozy? Przyszły rok ma przynieść wzrost o kolejnych 150%.

Hodowle zwierząt futerkowych w Polsce a fatalny błąd Duńczyków

Analitycy rynku dopatrują się skutków obecnej sytuacjiHodowle zwierzat futerkowych w dwóch wydarzeniach, które miały miejsce w roku 2020. Po pierwsze, chodzi o pandemię koronawirusa. Kiedy pojawiły się pierwsze opracowania naukowe sugerujące, że norki amerykańskie mogą zarazić się wirusem od człowieka, a następnie mutować go w sobie, władze Danii zdecydowały o natychmiastowym, sanitarnym wybiciu wszystkich 17 milionów zwierząt. Szybko okazało się, że była to jedna z najmniej odpowiedzialnych decyzji rządu premier Mette Frederiksen. Czas pokazał, że zagrożenie nie było aż tak poważne, jak początkowo zakładano. Duńskie hodowle zwierząt futerkowych straciły miliardy, a duńscy hodowcy stracili wówczas cały dorobek swojego życia. W mgnieniu oka –  będąca dotychczas na pierwszym miejscu Dania – z dnia na dzień wypadła z rynku, a jej miejsce zajęła Polska. Rząd w Kopenhadze wycenił straty tamtejszych hodowców na 19 miliardów koron duńskich, czyli około 2,5 miliarda euro. Zniszczona została też największa i najbardziej licząca się na świecie aukcja skór naturalnych Saga Fur z siedzibą w Kopenhadze.

To jednak nie wszystko, decyzja o wybiciu zwierząt rezonowała również w polityce, w wyniku czego minister rolnictwa był zmuszony podać się do dymisji. Drugim elementem, świadczącym o nagłej hossie na futrzarskim rynku jest rzecz jasna wzrost popytu i strach odbiorców – głównie chińskich – przed brakiem towaru na globalnych stockach. Likwidacja duńskich ferm to o 20 milionów skór rocznie mniej, a to oznacza, że większą część światowego popytu są w stanie zapewnić w tej chwili wyłącznie Polacy.

– czytamy na stronie WEI.

Bocianie gniazdo odbudowane przez energetyków

Hodowle zwierząt futerkowych i ryzyko delegalizacji

Eksperci szacują, że w obecnej sytuacji – gdy branża przeżywa rekordowy, wręcz historyczny boom – jakiekolwiek działanie wymierzone w rodzime hodowle zwierząt futerkowych byłoby politycznym samobójstwem. Wprowadzenie zakazu w Polsce w okresie przedwyborczym, ze względu na niepokoje na wsi jest mało realne, tym bardziej że to właśnie liderzy sektora futerkowego stali za ostatnimi protestami przeciwko słynnej „piątce dla zwierząt” w Warszawie.

Jak dodaje Piotr Palutkiewicz, „Game changerem” w kwestii likwidacji hodowli miała być pandemia koronawirusa, która bardzo szybko okazała się zagrożeniem mniejszym niż sądzono, tym bardziej że na rynku pojawiły się już szczepionki przeciwko COVID-19 dla mięsożernych zwierząt futerkowych. Produkcją szczepień zajmują się zarówno Amerykanie, jak i Rosjanie, a o ich wprowadzenie na polski rynek od wielu miesięcy zabiegają u ministra Grzegorza Pudy hodowcy, ale i sami producenci. W Polsce koronawirus został wykryty jedynie na jednej fermie w Kartuzach na Kaszubach – wówczas wybitych zostało około 5 tysięcy zwierząt. Co na pozostałych gospodarstwach? Resort Zdrowia ustami Dariusza Poznańskiego, dyrektora Departamentu Zdrowia Publicznego na początku kwietnia tego roku podał następujące dane w tej sprawie:

[…] Jak wynika z informacji przedstawionych przez Głównego Inspektora Sanitarnego, jak dotąd w Polsce nie udowodniono bezspornie bezpośredniego powiązania pomiędzy przypadkami choroby ludzi a zakażeniami u norek, jak również nie odnotowano związku przyczynowego między zachorowalnością na COVID-19 a miejscem położenia ferm norek. W związku z tym w eskalacja zachorowań wywołanych przez SARS-CoV-2 w Polsce z pewnością nie wynika z rezerwuaru zwierzęcego.

Informacja ta, choć dla hodowców bardzo optymistyczna, nie uspokaja środowiska, które uważa, że zagraniczne lobby chcące wyrzucić ich z rynku jest tak silne, że może mieć na to wpływ i może zlikwidować polskie hodowle zwierząt futerkowych właśnie w ten sposób.

Jak dodaje ekspert WEI, wprawdzie od pewnego czasu w ministerstwie rolnictwa trwają nerwowe prace nad próbą oszacowania wartości sektora futerkowego w Polsce, ale ze względu na dynamikę wzrostów cen i specyfikę branży jest to trudne do zrealizowania. Hodowcy zwracają uwagę, że same aktywa warte są obecnie około 7 miliardów złotych. Jeżeli obecny rok zakończy się tak jak poprzedni, możemy mówić nawet o 6 milionach pozyskanych skór. Jednak, aby móc dokładnie oszacować rynkową wartość zwierząt na fermach w Polsce należałoby powołać rzeczoznawców, którzy dokonaliby dokładnej analizy. Czynniki wpływające na wycenę są bowiem w przypadku zwierząt futerkowych różnorodne. Liczą się nie tylko popyt i podaż na światowym rynku, ale przede wszystkim: wiek i płeć zwierzęcia, jakość okrywy włosowej, długość włosa, umaszczenie, stan zdrowia i rodowód (genetyka).

wei.org.pl/fot.enorka/fot.tt

swiatrolnika.info 2023