Łączna suma kar to ponad 4 miliony złotych. Rolnicy są niezadowoleni, ponieważ ze względu na tzw. kwoty mleczne, czyli wprowadzone limity muszą dokładać do interesu. Tak jak pan Mariusz Kaźmierczak z Krępin, który jeszcze rok temu miał 200 sztuk bydła, a teraz zostało mu ledwie 70 jałówek.
Dziennie zbierał nawet 2 tys. litrów mleka. Musiał jednak sprzedać stado, bo wobec limitów groziło mu bankructwo. Miał prawo wyprodukować 350 tys. litrów mleka rocznie, tymczasem był w stanie osiągnąć wynik nawet o 200 tys. litrów większy.
Wszyscy zyskali, tylko rolnik stracił
Każdy litr powyżej limitu kosztuje niemal złotówkę, czyli niemal tyle co kosztuje samo mleko. W efekcie Kaźmierczak musi oddać Unii grubo ponad 100 tys. zł.
– Niezrozumiałe jest to dla mnie totalnie. Ja mleko wyprodukowałem, poniosłem koszty, mleczarnia odebrała, sprzedała, ludzie kupili, zjedli. Wszyscy na tym zyskali tylko rolnik stracił – rozkłada ręce rolnik. Do niedawna jeden z największych hodowców w gminie Krzeszowice zamierza przerzucić się na uprawę zbóż.
W całej Polsce nadwyżkę mleka wyprodukowało ponad 60 tys. hodowców. Prawie połowa będzie musiała zapłacić kary.