O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Informacje

15-02-2017

Autor: Anna Kołcon

Wójcik: Ekologom nie chodzi o dobrostan zwierząt [WIDEO]

– Jeśli hodowca faktycznie dba o zwierzęta, dba o to, żeby był na czas wyrzucony obornik, żeby było posprzątane, taka ferma nie stanowi żadnego zagrożenia i nie jest uciążliwa dla lokalnej społeczności – podkreśla Szczepan Wójcik.

– Jeśli hodowca faktycznie dba o zwierzęta, dba o to, żeby był na czas wyrzucony obornik, żeby było posprzątane, taka ferma nie stanowi żadnego zagrożenia i nie jest uciążliwa dla lokalnej społeczności – podkreśla Szczepan Wójcik.

 

Od kilku lat, od kiedy Polska zajęła II miejsce w Europie, od kiedy zaczęła osiągać wymierne korzyści i pozycję na rynku światowym, zaczęliśmy być bardzo mocno atakowani. Atakowani przez polityków, którzy często ulegają wpływom organizacji ekologicznych, pseudoekologicznych. Należy rozróżnić te dwa typy organizacji. Obecnie Parlamentarny Zespół Przyjaciół Zwierząt, który głownie składa się z polityków PO, przygotował ustawę, która między innymi przewiduje wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt futerkowych. Nie wiem czym to jest podyktowane? Na pewno nie dobrem polskiej gospodarki, dobrem polskiego rolnika, obywatela. Mam wrażenie, że tymi osobami kieruje chęć zyskania większego elektoratu.(...) Organizacje ekologiczne, które często protestują na ulicach, pokazują sfabrykowane zdjęcia, filmy pochodzące rzekomo z polskich hodowli, a tym politykom wydaje się, że tych ludzi jest dużo. A w rzeczywistości to bardzo wąska grupa osób, lobbystów konkurencji zagranicznej. Dopóki Polska nie osiągnęła pewnego poziomu, nie byliśmy atakowani – tłumaczy w audycji TV Trwam prezes Instytutu Gospodarki rolnej Szczepan Wójcik.

 

Według prezesa IGR w Polsce atakuje się wszystkie branże, które odnoszą sukcesy na rynku.

 

Jest bardzo wiele dziedzin polskiej gospodarki, które w tym momencie są atakowane, te, w których osiągamy określoną, wysoką pozycję na rynkach światowych – zauważa.

Dzisiaj tak jest z hodowlą zwierząt futerkowych. Pokazuje się zdjęcia z kilku ferm. Pisze pseudoraporty, które mają pokazać, że na fermach dzieje się źle, że jedyną drogą do polepszenia dobrostanu tych zwierząt jest zamknięcie tej hodowli w Polsce. A zamknięcie tej hodowli w Polsce tak naprawdę sprawi, że inne kraje będą mogły ją rozwijać u siebie: Rosja, Hiszpania i inne kraje, które dotują tę hodowlę – podkreśla Szczepan Wójcik.

 

Polska jest dużym i ważnym graczem na rynku futrzarskim. Gdy z niego wypadnie, wskutek zakazu hodowli zwierząt futerkowych, na rynku będzie mniej skór, to umożliwi podwyższenie cen za towar i da szansę na rozwój konkurencji.

 

Organizacje są pionkami. Służą temu, by pozbyć się konkurencji. Jeśli popatrzymy na KRS założycieli tych organizacji, przekonamy się, że często są to franczyzy angielskie, które z powodzeniem działają w Polsce. Dziś, żeby zataić pewne fakty skąd te organizacje się wywodzą, ich członkowie zakładają kolejne, już polskie, takie, które o to dobro zwierząt walczą. Ale tak naprawdę chodzi o 1 proc. podatku. Chodzi o wyciąganie pieniędzy od inwestorów poprzez blokowanie inwestycji. To jest bardzo nieczysta gra. Używają do tego bardzo wielu wyrafinowanych, wyszukanych metod. Wiele osób daje się manipulować tym organizacjom i tym politykom, którzy maja w tym swój biznes, interes, żeby w Polsce nie było hodowli zwierząt futerkowych, żeby polska gospodarka była słabsza – zaznacza gość programu.

 

Każdy hodowca musi dbać o dobrostan swoich zwierząt, ponieważ to stanowi o jakości produktu, który później sprzedaje. Podobnie jest w przypadku hodowców zwierząt futerkowych. Produktem finalnym jest w tym przypadku skóra, włosowa. Nie będzie ona spełniała odpowiednich kryteriów, jeśli zwierzę będzie zaniedbane lub chore.

 

Oczywiście zdarzają się hodowcy, pseudohodowle, które tą dziedzina gospodarki nie powinny się zajmować. W każdej grupie społecznej może znaleźć się ktoś, kto nie powinien zajmować się daną działalnością. Takich hodowców powinno się pozbawiać możliwości wykonywania zawodu, zabrać im zwierzęta, w skrajnych przypadkach posyłać do więzienia. Natomiast nie może być tak, że cała branża ponosi odpowiedzialność zbiorową za taką osobę – przekonuje prezes IGR.

Organizacje te pseudoekologiczne, jeśli widzą, że na fermach; jednej czy dwóch, dzieje się coś złego, publikują materiały po kilku miesiącach, kiedy jest to korzystne dla nich, a nie zwierząt. (…) Im nie chodzi o dobrostan zwierząt. Robią tak, by wyłącznie grać na emocjach ludzi, którzy wpłacają pieniądze. Te organizacje muszą z czegoś żyć. To sposób na zarabianie pieniędzy – powraca do tematu działalności organizacji pseudoekologicznych rozmówca.

W Polsce w wielu regionach mamy skrajne ubóstwo ludzi na wsiach. Dlaczego organizacje nie skupią się na tym, żeby pomagac ludziom, żeby zbierać te pieniądze z jednego procenta po to, żeby w pierwszej kolejności poprawić los małych dzieci i osób mieszkających na wsi. (...) W pierwszej kolejności dbajmy o ludzi, żeby im się żyło lepiej. Oczywiście o zwierzęta też musimy dbać. Stoję na stanowisku, że o zwierzęta i ich dobrostan musimy dbać. Natomiast w pierwszej kolejności dbajmy o ludzi, gospodarkę – dodaje.

 

W opinii Szczepana Wójcika istnieją dwie przyczyny protestów społeczności lokalnej przeciwko hodowli zwierząt futerkowych – chodzi o lokalizacje ferm i ich uciążliwość. Pierwsza z przyczyn przestanie być istotna od 2018 roku, gdy zacznie obowiązywać nowy kodeks budowlany. Zakłada on m.in., że wszystkie fermy mogły powstawać wyłącznie tam, gdzie jest miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, czyli w odpowiedniej odległości od zabudowań mieszkalnych ludzi. Druga przyczyna protestów jest bardziej skomplikowana. Protesty podburzane są często przez osoby, które osiedliły się na terenach wiejskich, a wcześniej mieszkały w miastach. Przeszkadza im nieprzyjemny zapach, obecność much itd. Te osoby wykorzystują organizacje pseudoekologiczne do realizowania swoich celów.

 

Na ogół protesty są tam, gdzie hodowla ma dopiero powstać lub powstaje. Nie ma protestów, jak hodowla już istnieje. Tam już ludzie się do niej przekonują. Widzą, że to nie jest takie straszne. Jeśli hodowca faktycznie dba o zwierzęta, dba o to, żeby był na czas wyrzucony obornik, żeby było posprzątane, taka ferma nie stanowi żadnego zagrożenia i nie jest uciążliwa dla lokalnej społeczności – podkreśla Szczepan Wójcik.

 

Oprac. AZK/Fot. You Tube

swiatrolnika.info 2023