O tym co ważne dla polskiej wsi.

Czyste powietrze czysty zysk Czyste powietrze czysty zysk
Talk icon

Informacje

26-11-2016

Autor: Jacek Strzelecki

Od czego zależy cena kilograma piersi drobiowej? [ANALIZA]

Od czego zależy cena kilograma piersi drobiowej? [ANALIZA]

Polska w Unii Europejskiej jest potęgą drobiową. Mało kto wie, co ten sukces spowodowało. Odpowiedź jest intrygująca.

Polacy mają najtańsze w Unii Europejskiej mięso drobiowe. Z tego między innymi powodu w Polsce rośnie systematycznie spożycie mięsa drobiowego, a szczególnie filet z kurczęcia. Cena za kilogram waha się od 10 do 14 zł, a zależy od tego kto sprzedaje mięso – mały sklep, sklepy firmowe producenta czy sklepy będące w sieci handlowej (np. hipermarkety).

 

Niska w Polsce cena mięsa drobiowego skutkuje tym, że 80 procent (z 750 tys. ton eksportowanego mięsa) trafia na rynki unijne, przede wszystkim do Niemiec, Wielkiej Brytanii i  Francji. W efekcie polski drób jest numerem jeden w Europie i nie ma sobie równych. Wystarczy porównać ceny kilograma piersi w tych trzech krajach, by zobaczyć jakie "złoto" posiada polska gospodarka i Polacy.

 

Cena filetu z piersi kurzej w wybranych krajach:

Kraj

Cena za kg (najniższa)

Cena w przeliczeniu na złotówki

Francja*

11-13 euro

48-57 zł

Niemcy**

5-8     euro

22-35 zł

Wielka Brytania***

7-10   funtów

40-57 zł

Polska****

12-16 zł (2,7-3,6 euro)

12-16 zł

*              Na podstawie cen ofert sieci Carrefour we Francji.

**            Na podstawie cen ofert supermarktcheck.de.

***          Na podstawie cen ofert Tesco w Wielkiej Brytanii.

****        Na podstawie „Rynek mięsa drobiowego” przygotowanego przez MRiRW oraz danych zebranych z rynku detalicznego.

 

Jak widać, Niemcy za kilogram piersi drobiowej muszą zapłacić co najmniej o 100 proc. więcej, natomiast Francuzi i Brytyjczycy co najmniej o 400 proc. więcej niż Polacy. Ale nie w tym tkwi sekret niskiej ceny mięsa drobiowego dla Polaków.

 

Skutkiem produkcji mięsa drobiowego (np. piersi, udek, skrzydełek, wątróbek drobiowych) czy przetwórstwa ryb są odpady pozwierzęce II-ej i wyższej kategorii (np. resztki mięsa), które nie nadają się do spożycia przez ludzi. Są za to idealne na karmę dla zwierząt gospodarskich jak np. dla norek, lisów czy jenotów.

 

Zgodnie z polskimi przepisami weterynaryjno-sanitarnymi zakład drobiarski lub rybny uboczne produkty pochodzenia zwierzęcego UPPZ (potocznie tzw. odpady pozwierzęce) musi zutylizować, czyli przekazać je do specjalnej firmy, która je ... spali. Ta usługa nie jest tania.  Rocznie wszystkie zakłady przetwórstwa drobiu i ryb w Polsce musiałyby zapłacić firmom utylizacyjnym za ich usługi od 300 do 400 mln zł. Ale nie płacą. Dlaczego? Z uwagi na to, że w Polsce jest wiele ferm zwierząt futerkowych zakłady drobiarskie i rybne nie płacą za utylizację tylko odsprzedają powyżej wymienione uboczne produkty hodowcom tych zwierząt, którzy z nich robią karmę o wysokiej jakości. W efekcie zakład drobiarski nie traci pieniędzy na utylizację, ale dodatkowo – obok sprzedaży mięsa drobiowego konsumentom – zarabia na odpadach. W ten sposób zakład drobiarski lub rybny uboczne produkty pochodzenia zwierzęcego oddaje do naturalnej utylizacji (poprzez przerobienie ich przez hodowców na karmę dla zwierząt, które zjadają ją i wytwarzają nawóz, a który rozsiewany jest na polach). W rezultacie nie jest zatruwane środowisko naturalne, bo spalanie czegokolwiek do ekologicznych procesów nie należy.

 

W praktyce firmy drobiarskie oraz zakłady rybne dostają od polskich rolników i przedsiębiorców pieniądze (bo kupują od nich odpady) na poprawę jakości produkowanego mięsa (lub wyrobów z niego), konsument zaś dostaje wysokiej jakości produkt po niskiej cenie. Poza tym zakłady drobiarskie mają kapitał na zdobywanie zagranicznych rynków i obecnie polski drób jest numerem jeden w całej Unii Europejskiej.

 

Gdyby tych odpadów nie kupowali hodowcy zwierząt futerkowych, koszt utylizacji zostałby przerzucony na ostateczną cenę mięsa drobiowego. Kilogram piersi z kurczaka nie kosztowałby od 10 do 14 zł, ale od 18 do 22 złotych.

 

Z kolei hodowcy zwierząt kupują tani surowiec na karmę. Niska jego cena pozwala im na prowadzenie konkurencyjnej kosztowo hodowli. W efekcie Polska jest według raportu firmy badawczej PWC (dane z 2014 roku) czwartym (po Danii, Finlandii, Holandii) w Europie producentem skór futerkowych, a piątym po Chinach krajem na świecie. O polskie skóry futerkowe zabijają się (oczywiście w przenośni) najwięksi projektanci mody z Paryża, Nowego Jorku czy Tokio, bo doceniają ich wyjątkową jakość.

 

Polskiego sukcesu nie mogą zdzierżyć Niemcy, gdzie ferm zwierząt futerkowych jest tylko 8, a w Polsce ponad 800. A to wszystko za sprawą upodobania Polaków do polskiego mięsa drobiowego i polskiej przedsiębiorczości. Polak naprawdę potrafi.

 

Jacek Strzelecki

 

Fot. pixabay.com

 

swiatrolnika.info 2023