Talk icon

Informacje

28-02-2021

Autor: Polska Agencja Prasowa

Grypa ptaków doprowadzi do katastrofy ekologicznej nad Zatoką Pucką

Grypa ptaków

Zwróciłem się do wiceszefa MSWiA Pawła Szefernakera z prośbą o interwencję w sprawie zagrożenia katastrofą ekologiczną nad Zatoką Pucką, związaną z epidemią ptasiej grypy. Dalsze lekceważenie tej sytuacji może pociągnąć za sobą dramatyczne skutki – poinformował w środę poseł PiS Kacper Płażyński. Grypa ptaków powróciła do krajów Europy, po kilkumiesięcznej przerwie, pod koniec ubiegłego roku. Powoduje ogromne straty.

Grypa ptaków i interwencja posła

Podczas konferencji prasowej w Gdańsku poseł zarzucił wojewodzie pomorskiemu i służbom weterynaryjnym opieszałość w zwalczaniu ptasiej grypy w powiecie puckim.

"Mimo wielu apeli i interwencji nadal nie zażegnano niebezpieczeństwa na Zatoce Puckiej. Dwa tygodnie temu odnaleziono tam kilkaset padłych łabędzi. Nadal nie zostały one uprzątnięte i zutylizowane, mimo że stwierdzono występowanie zagrożenia ptasią grypą. Tymczasem padają kolejne zwierzęta. Ptasia grypa to bardzo groźna choroba, która zagraża dzikiemu ptactwu, ale także położonym nad Zatoką Pucką fermom drobiu. Jesteśmy więc świadkami nie tylko ekologicznego kryzysu, ale też poważnego zagrożenia dla majątku wielu osób" – powiedział Płażyński.labedzie 2

Parlamentarzysta poinformował, że zwrócił się z prośbą o informacje w sprawie podjętych czynności i interwencję do wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha, który jest odpowiedzialny za koordynację działania służb w sytuacji zagrożenia.

W piśmie z 19 lutego wojewoda wyjaśniał, że na Zatoce Puckiej, w rejonach pokrytych lodem, widoczne są pojedyncze martwe ptaki i pozostałości zwłok łabędzi, które nie mogą być zebrane ze względu na zagrożenie załamania się lodu.

"Działania powiatowego lekarza weterynarii w Pucku, raporty służb gminnych zajmujących się monitorowaniem obszaru zagrożonego, jak i obserwacje dokonywane z dronów nie potwierdziły informacji medialnych o setkach ptaków padłych bądź przymarzniętych do tafli lodu" – napisał Drelich w odpowiedzi na pismo posła PiS. Zaznaczył, że inspekcja weterynaryjna wdrożyła wszystkie procedury zwalczania choroby przewidziane w przypadku wystąpienia wysoce zjadliwej grypy ptaków u drobiu.

Czytaj także: Covid u norek. Hodowcy na Litwie: musimy trzymać się razem!

Grypa ptaków – kto ma rację?

"Analizując otrzymaną odpowiedź, należy stwierdzić, że wojewoda nie posiada prawdziwych informacji na temat tego, co dzieje się na Zatoce Puckiej. Dariusz Drelich pisze o kilkunastu padłych ptakach. To oczywiście nieprawda. Mówimy o kilkuset sztukach. Można było tam pojechać, aby to zobaczyć. Wydawało się, że po interwencji poselskiej wojewoda potraktuje taki temat poważnie. Natomiast zostało to kompletnie zignorowane" – powiedział Płażyński, podkreślając, że osobiście wybrał się na miejsce, aby zapoznać się z sytuacją.

Polityk zwrócił się z prośbą o interwencję w tej sprawie do sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji Pawła Szefernakera.
"Liczę na to, że przyniesie to poprawę działań państwa w sytuacji zagrożenia, z jaką niewątpliwie mamy do czynienia. Padłe łabędzie są zjadane przez inne ptaki i lisy. Duża część z nich, po ustąpieniu lodu, znajdzie się w wodzie, a następnie na plażach. W pobliżu znajdują się dwa rezerwaty ptaków. To bardzo niebezpieczna sytuacja. Każdy kolejny dzień bezczynności może przynieść katastrofalne skutki dla środowiska naturalnego i znaczne straty finansowe dla mieszkańców regionu Zatoki Puckiej" – powiedział poseł PiS.

Płażyńskiemu podczas konferencji towarzyszyli przedstawiciele stowarzyszenia ekologiczno-kulturowego Nasza Ziemia – Grażyna Kmiecik i Marcin Buchna. Pokazywali zdjęcia z ostatnich działań na zatoce. W ocenie działaczy służby podległe wojewodzie pomorskiemu zawiodły. Uważają, że akcja zabezpieczenia terenu i usuwania martwych ptaków urąga standardom bezpieczeństwa i profesjonalizmu.

Grypa ptaków powinna zaktywizować urzędników

"Urzędnicy, nie wiedzieć czemu nie przejęli się tym tematem. Pierwsze sygnały o martwych ptakach pojawiły się 15 lutego, natomiast urząd wojewódzki opublikował rozporządzenie dopiero 17 lutego. To tak naprawdę bardzo późna informacja dla mieszkańców. Do tej pory nie jest prowadzona ścisła ewidencja ilości ptaków zebranych przez organy, które zajmują się zarządzaniem kryzysowym"– mówiła Grażyna Kmiecik.

Podkreśliła, że może mieć to poważne konsekwencje, nie tylko dla środowiska, ale też lokalnych biznesów drobiarskich.

"Jesteśmy zasmuceni skalą tego zjawiska. Są tutaj cenne przyrodniczo tereny, rezerwaty. Jeśli te zwierzęta nie są natychmiast usuwane to proszę sobie wyobrazić, jakie zagrożenie czyha na ptaki pod szczególną ochroną. Zastanawiamy się z czego wynika bezczynność organów. (...) Padłe ptactwo zbierają przy ograniczonych zasobach sprzętowych głównie druhowie z ochotniczej straży pożarnej, ale padnięte łabędzie nie są właściwie badane. Z ochotniczą strażą pożarną zebraliśmy kilkadziesiąt martwych zwierząt. W poniedziałek zebraliśmy kolejne kilkadziesiąt trucheł" – powiedział Marcin Buchna.

PAP/fot. pixabay

 

swiatrolnika.info 2023