Informacje
09-09-2020
Ferma norek z Onetu skontrolowana. Weterynarz: Nie ma tam żadnych uchybień. Nie dzieje się nic złego
Prokuratura Rejonowa w Krotoszynie z urzędu wszczęła postępowanie celem weryfikacji informacji pojawiających się w przestrzeni medialnej na temat hodowli norek w Góreczkach – poinformował w środę rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wlkp. Maciej Meler. Tymczasem Wielkopolski Wojewódzki Lekarz Weterynarii w Poznaniu Andrzej Żarnecki po przeprowadzonej kontroli stwierdził, że na fermie nie dzieje się nic niedobrego. Ferma norek dba o zwierzeta, które są zadbane.
Ferma norek skontrolowana! Weterynarz nie znalazł uchybień
We wtorek Onet.pl opublikował reportaż "Krwawy biznes futerkowców". Przedstawiono w nim zdjęcia z największej hodowli zwierząt futerkowych w Polsce - wielkopolskiej fermy w Góreczkach - gdzie jest ponad 400 tys. norek.
Reportaż powstał we współpracy ze Stowarzyszeniem Otwarte Klatki, a zdjęcia nagrał aktywista Żenia, który zatrudnił się na fermie, by sprawdzić, w jakich warunkach żyją tam zwierzęta.
We wtorek na fermie w Góreczkach kontrolę przeprowadziły służby weterynaryjne. Na miejsce udali się z-ca Wielkopolskiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii w Poznaniu, przedstawiciel działu chorób zakaźnych i Powiatowy Lekarz Weterynarii w Krotoszynie.
"Nie ma tam żadnych uchybień, które nakazywałyby podjęcie działań. Nie ma nic, co rzutowałoby na to, że tam dzieje się coś niedobrego" – powiedział w środę PAP Wielkopolski Wojewódzki Lekarz Weterynarii w Poznaniu Andrzej Żarnecki po przeprowadzonej kontroli.
Czytaj także: Szczepan Wójcik, a Piątka dla Zwierząt: PiS wbił nóż w plecy rolnictwu!
Żarnecki powiedział PAP, że "hodowla zwierząt futerkowych to jest biznes i polega na tym, że mają być ładne futra i skóra, włos ma być błyszczący, a zwierzę musi być dobrze nakarmione i wyrośnięte. By zwierzę tak wyglądało, musi być zdrowe, czyli trzeba dbać o warunki jego przetrzymywania i odpowiednie wyżywienie. Chore zwierzę miałoby skołtunione włosy, a tu chodzi o pozyskanie ładnego, gęstego futra. Oczywiście, że na takiej fermie zdarza się, że zwierzęta próbują uciekać, że jedne drugie pogryzą w klatkach".
Zdaniem lekarza wojewódzkiego zwierzęta są zadbane i przetrzymywane w dobrych warunkach.
Ferma norek i kontrola na prośbę hodowcy
Po emisji reportażu właściciel fermy Szczepan Wójcik na portalu społecznościowym wydał oświadczenie. O reportażu napisał: "Zwinnie zaplanowana akcja @onetpl. Złożyliśmy zawiadomienie do Głównego Lekarza Weterynarii, aby na naszą prośbę przeprowadził pełen audyt fermy. Nie mam żalu do redaktora, miał zrobić to, co było w planie".
Wójcik skomentował również sprawę zatrudnionego na fermie ukraińskiego aktywisty.
"W naszym przekonaniu mężczyzna ten zatrudnił się na fermie w celu sprowokowania konkretnych czynności, które wynikały z jego złej woli, a przed rozpoczęciem jego pracy nigdy wcześniej nie miały miejsca. Jesteśmy przekonani, że misją podstawionego działacza Otwartych Klatek, było między innymi celowe wypuszczanie zwierząt i późniejsze rejestrowanie konkretnych sytuacji oraz niedopełnienie obowiązków pracowniczych, polegających na niezwłocznym zabezpieczeniu i odstawieniu do ambulatorium tych zwierząt, które w wyniku rywalizacji z innymi osobnikami ucierpiały" – informuje Wójcik.
PAP/jac/fot. pixabay